W czasie gdy piłkarze i sztaby szkoleniowe naszych rodzimych ekip szykują się do nadchodzących świąt, dyrektorzy sportowi i prezesi coraz mocniej odczuwają nadchodzącą gorączkę transferową. Dodajmy do tego media coraz głośniejsze w swoich spekulacjach, prześcigające się w ogłaszaniu kolejnych potencjalnych "bomb". Zabawa zaczyna się jeszcze raz.
Kto ma największe braki kadrowe? Które pozycje boiskowe są najgorzej obsadzone? Zapraszamy do krótkiego przeglądu sytuacji w klubach ekstraklasy – oto główne cele transferowe na zimę.
Arka Gdynia – środkowy napastnik
Beniaminek z Gdyni ma za sobą dość szaloną jesień. Po świetnym początku w klubie nastąpił później poważny kryzys, mówiło się nawet o możliwym zwolnieniu trenera Grzegorza Nicińskiego. Ostatecznie nad Bałtykiem wytrzymano napięcie, a końcowy rezultat to bardzo przyzwoite ósme miejsce. Sporo mówi się o możliwym odejściu z Arki Dariusza Zjawińskiego, który niekoniecznie spełnia przedsezonowe oczekiwania. Jako że Paweł Abbott zapomniał, jak się trafia do bramki, a Rafał Siemaszko jest dwa razy lepszy w momencie wchodzenia z ławki aniżeli w roli podstawowego piłkarza, priorytetem pozostaje zakup snajpera z prawdziwego zdarzenia. Gdyby nie siedem bramek skrzydłowego Marcusa Viniciusa (z czego aż pięć z rzutów karnych), w Gdyni nie byłoby ani jednego piłkarza z pięcioma golami na koncie, a tylko jeden z więcej niż dwoma. Zatrważające.
Bruk-Bet Termalica – brak
Jakkolwiek to zabrzmi, kadra podtarnowskiej ekipy Bruk-Betu jest w zasadzie kompletna. Nie zanosi się, by ktoś istotny miał zimą opuścić klub, nie ma też szczególnej potrzeby zatrudniania nowych piłkarzy. Na każdej pozycji można znaleźć dwóch graczy konkurujących ze sobą o miejsce w składzie, ewentualne braki mogą też uzupełniać zawodnicy uniwersalni, jak choćby mogący grać w zasadzie wszędzie Dalibor Pleva. Jak na możliwości Termaliki sytuacja wyjściowa przed wiosną jest wręcz znakomita.
KS Cracovia – snajper i stoper
Konia z rzędem temu, kto przed rundą jesienną spodziewał się Cracovii niebezpiecznie zawadzającej o spadkowe rejony tabeli w ekstraklasie. Podziwiany za ładną i skuteczną grę zespół Jacka Zielińskiego zatracił gdzieś część atutów, choć na papierze wygląda na bardzo mocną ekipę. Pół miliona euro wydane na Krzysztofa Piątka jak na razie nie wygląda adekwatnie do postawy napastnika na boisku. Konkurent, który potrafiłby trafiać do bramki częściej niż co trzy mecze, byłby z pewnością mile widziany przy Kałuży. Spore zastrzeżenia kibice kierują także do formacji defensywnej, a zwłaszcza do stoperów. Piotrowie Malarczyk i Polczak, a także Hubert Wołąkiewicz popełniali proste błędy często kończące się utratą punktów. Środkowy obrońca niebędący dziwnym wynalazkiem typu Florin Bejan czy Robert Litauszki bardzo szybko poprawiłby humory sztabu szkoleniowego, który z większym spokojem mógłby przygotować zespół na trudy ligowej wiosny.
Górnik Łęczna – każdy, kto sprawny i z dwiema nogami
Gdy spojrzymy na skład osobowy ekipy Franciszka Smudy i skonfrontujemy z pozostałymi zespołami naszej ligi, obleje nas zimny pot. W zasadzie tylko o Grzegorzu Boninie, Grzegorzu Piesio i Leandro można powiedzieć z całą pewnością, że mogliby być ważnym ogniwem któregoś z rywali Górnika do utrzymania w lidze. Reszta w dużej mierze stara się nie zepsuć za wiele, od czasu do czasu szokując pojedynczym dobrym występem. „Zielono-Czarnym” na pewno potrzeba dobrej „dziewiątki” – trzy gole najlepszego strzelca (Bartosz Śpiączka) w 20 meczach jesieni zakrawają na nieśmieszny żart. Dobry stoper i piłkarz środka pola także byliby na wagę złota. Między słupkami też nie ma szału. 37-letni Sergiusz Prusak popełnia coraz więcej błędów, zastępujący go pod koniec rundy Wojciech Małecki także nie wygląda najlepiej. Jeśli „Franz” dostanie na wiosnę zespół w takim samym składzie i będzie w stanie utrzymać go w lidze, trzeba będzie z uznaniem pochylić czoła.
Jagiellonia Białystok – nikogo nie sprzedać
Jeśli białostoczanie nie stracą nikogo z wyjściowej jedenastki swojego zespołu, do końca sezonu powinni liczyć się w walce o czołowe lokaty w lidze. Pytanie tylko, czy po takiej rundzie to w ogóle możliwe. Media spekulowały już o zainteresowaniu Legii Ivanem Runje, po świetnym półroczu oczy zagranicznych skautów skierowały się zaś na Fedora Czernycha. Zarówno Chorwat, jak i Litwin byli jednymi z głównych, obok Konstantina Vassilieva i Tarasa Romańczuka, ogniw ekipy Michała Probierza, więc ich odejście wiązałoby się z koniecznością szukania równie dobrych następców, co nie byłoby łatwym zadaniem. Ponadto gruzińskie media łączą Jagiellonię z rewelacją tego roku swojej ekstraklasy, najlepszym strzelcem ligi Budu Ziwziwadze. Dodatkowa strzelba tylko zwiększyłaby szansę podlasian na walkę o podium na koniec wiosny.
Korona Kielce – zdrowy Łukasz Sekulski albo snajper
Dziewiąte miejsce Korony Kielce po ligowej jesieni to jedna z największych pozytywnych niespodzianek drugiej części 2016 roku w polskiej piłce klubowej. Mimo medialnych zapowiedzi wieszczących (znowu!) ostatni sezon „Złocisto-Krwistych” w ekstraklasie, kielczanie momentami zachwycali przyjemną dla oka grą. Głównym problemem była gra bloku defensywnego, który tracił stanowczo za dużo bramek. Sytuacja uległa jednak poprawie wraz z wyzdrowieniem lidera formacji, Elhadjego Diawa, który powoli zaczyna przerastać kolegów umiejętnościami. Drugim ważnym ogniwem zespołu mającym poważne kłopoty zdrowotne był napastnik Łukasz Sekulski. Jeden z najlepszych strzelców ekstraklasy na początku sezonu, stracił niemal całą jego drugą część. W efekcie za strzelanie bramek musieli wziąć się pomocnicy, bowiem zastępujący go Michał Przybyła nie był w stanie ani razu pokonać golkipera rywali. Jeśli „Sekul” nie wróci do formy, w Kielcach najbardziej przyda się właśnie ktoś o jego charakterystyce. Dobrych lisów pola karnego nigdy dość.
Lech Poznań – dobre pytanie
W przypadku „Kolejorza” najwięcej zależy od tego, kto opuści zespół zimą. Jak na razie pewne jest tylko odejście Paulusa Arajuuriego, niemniej spekulacji na temat gwiazd poznaniaków słychać coraz więcej. Pod koniec roku obudził się Dawid Kownacki i już chce go sprzątnąć włoska Pescara. Podobny kierunek, tylko nieco lepszy klub (Sampdoria) może obrać Tomasz Kędziora, jeśli nie wypali transfer Bartosza Bereszyńskiego. Głośno o odejściu mówi też Tamas Kadar, niewykluczone więc, że z podstawowego bloku obronnego Lecha zostanie tylko młody Jan Bednarek. W takim wypadku konieczne będzie sprowadzenie dwóch bocznych defensorów, naturalnym następcą Arajuuriego jest bowiem Lasse Nielsen. Zarówno druga linia, jak i atak wyglądają ostatnio bardzo dobrze, tutaj nie zanosi się więc na jakieś szczególne ruchy.
Lechia Gdańsk – zostawić, jak jest
Tylko spokój może uratować Lechię. A zupełnie serio – kolejne tabuny nowych zawodników raczej nie wpłynęłyby pozytywnie na zespół, który wreszcie gra na miarę swoich wielkich ambicji. Gdańszczan spokojnie stać na finisz w pierwszej trójce i upragnione pokazanie się Europie w przyszłym sezonie. Brak nerwowych ruchów, utrzymanie obecnej kadry (nikt istotny raczej nie odejdzie) i dobrze przepracowany okres przygotowawczy to jedyne, czego potrzeba Lechii, by skutecznie walczyć z Legią, Lechem i Jagiellonią na wiosnę.
Legia Warszawa – lewy obrońca
Przy obecnym stanie kadrowym mistrza Polski jedynym poważnym mankamentem jest brak konkurenta dla Adama Hlouska na lewej stronie defensywy. Odejście Nemanjii Nikolicia wcale nie musi wyraźnie osłabić potencjału ofensywnego, wszak w kadrze wciąż jest znacznie więcej klasowych graczy odpowiedzialnych za strzelanie i asystowanie niż wolnych miejsc na boisku. Gdyby jednak klub opuścił Aleksandar Prijović, najrozsądniejszą opcją byłby powrót do klubu Jarosława Niezgody (obecnie na wypożyczeniu w Ruchu) jako konkurencji dla Miroslava Radovicia lub Kaspara Hamalainena mogących awaryjnie grać na środku ataku. Jeśli Legia pożegna się z Bartoszem Bereszyńskim, do Warszawy będzie musiał przyjść nowy prawy obrońca – Łukasz Broź od co najmniej roku nie prezentuje już odpowiedniego poziomu. Opcja powrotu Artura Jędrzejczyka wygląda bardzo obiecująco.
Piast Gliwice – środkowy napastnik
Rewelację poprzedniego sezonu czeka zaledwie walka o utrzymanie, chyba że ktoś będzie potrafił wziąć na siebie obowiązek zdobywania bramek. Josip Barisić jest cieniem samego siebie, gdy obok siebie nie ma drugiego napastnika, Maciej Jankowski strzela raz na pięćdziesiąt lat, a Sandro Gotal nie wygląda zbyt groźnie. Trener Latal musi więc wymyślić jakąś zaskakującą taktykę lub po prostu poszukać ogarniętego snajpera. Cała reszta składu musi tylko przypomnieć sobie, jak się gra w piłkę – przecież o sile Piasta wciąż stanowi ta sama ekipa, która w ubiegłym sezonie do końca walczyła o sensacyjne mistrzostwo Polski.
Pogoń Szczecin – bramkarz
Pogoń Szczecin to chyba jedyny w ekstraklasie klub, który najwięcej punktów traci przez nieposiadanie w składzie jakiegokolwiek klasowego golkipera. Jakub Słowik zapowiadał się kiedyś na niezłego piłkołapa, wystarczył jednak fatalny błąd popełniony w debiucie w reprezentacji przed niemal czterema laty, by kandydata na klasowego piłkarza zastąpił ktoś wiecznie niepewny i popełniający mnóstwo błędów. Druga opcja, czyli Dawid Kudła, wygląda na groźnego chłopa, ale tylko do momentu, w którym nie leci w jego kierunku piłka. Wtedy jakaś magiczna moc zamienia go w gościa uciekającego z linii strzału. Nawet jeśli jest w tym trochę przesady, obaj panowie zdecydowanie nie przystają do poziomu kolegów z pola. W pewnym momencie sezonu doszło nawet do tego, że miejsce w bramce zajął szerzej nieznany Adrian Henger – niestety po swoim drugim meczu ligowym złamał rękę. Chyba warto powęszyć po rynku transferowym w poszukiwaniu nowego golkipera.
Ruch Chorzów – fundacja pozostał tylko cud
Zakaz transferowy, cztery odjęte punkty i realna groźba odjęcia kolejnych czterech. Nie najweselej wygląda sytuacja chorzowian w przeddzień świąt Bożego Narodzenia. Do tego chęć rozstania się z kilkoma niespełniającymi oczekiwań piłkarzami (Skaba, Hanzel, Cichocki) i możliwe odejście lokalnego supertalentu, czyli Przemysława Bargla. Waldemar Fornalik musi więc lepić z tego, co ma, ewentualnie może poszukać kogoś z kartą na ręku bądź poszperać w rezerwach. Działacze skupiają się zaś na znalezieniu jakiegokolwiek źródła finansowania spółki – w tym celu powstał nawet folder w języku chińskim, jak donosi Leszek Błażyński, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”. Szanse powodzenia mizerne, mimo wszystko warto po azjatycku uchylić czoła – lepsze to niż pogodzenie się z zapaścią.
Śląsk Wrocław – trener z wizją
Kadrowo Śląsk Wrocław naprawdę nie jest tragiczny. Defensywa składająca się z bardzo solidnych (poza Kamilem Dankowskim, dla niego ekstraklasa to zdecydowanie za duże buty) graczy, druga linia, w której zaszło trochę za dużo zmian, lecz ciągle potrafiąca grać w piłkę, no i dwóch napastników, którzy we wcześniejszych latach udowadniali, czy to w Śląsku czy gdzieś indziej, swoją wartość. Jeśli ekipę z Dolnego Śląska przejmie ktoś, kto będzie wiedział, jak poukładać tę grupę, wyniki powinny przyjść same, a transfery nie okażą się koniecznością. Pytanie, czy na kogoś takiego stać wrocławian, pozostaje jednak otwarte.
Wisła Kraków – znaleźć sponsora i się nie osłabić
Jeśli prawdą są pogłoski, że krakowianie w końcu bliscy są znalezienia sponsora strategicznego, przy Reymonta spodziewać się można dobrych dni. Pod względem kadrowym priorytetem powinno być zatrzymanie Krzysztofa Mączyńskiego, który osiągnął w listopadzie życiową formę. Reszta zawodników raczej nie otrzyma zimą ofert przejścia do innych zespołów, nie należy więc oczekiwać jakichś wielkich wzmocnień „Białej Gwiazdy”. Najbardziej przydałby się środkowy obrońca, choć cofnięcie Alana Urygi okazało się zaskakująco dobrym pomysłem Radosława Sobolewskiego, tak więc nie jest to potrzeba z gatunku tych niecierpiących zwłoki.
Wisła Płock – rywal dla Kante w ataku
Drugi z beniaminków, podobnie jak Arka, przeżywał jesienią prawdziwą huśtawkę nastrojów. Po niezłym początku i dobrym środku rundy końcówka była wręcz katastrofalna… ale tylko do pewnego momentu, w którym płocczanie powrócili na zwycięską ścieżkę. Kadra, jak na mimo wszystko relatywnie skromne możliwości „Nafciarzy”, wygląda bardzo okazale, jedynie w ataku można by pokusić się o zwiększenie konkurencji. Jose Kante sprawia dobre wrażenie „wizualne”, niezmiennie jednak brakuje mu „liczb”. Cztery trafienia to trochę mało jak na najlepszego snajpera zespołu. Ktoś kto mógłby Gwinejczyka „nastraszyć”, byłby w Płocku wskazany.
Zagłębie Lubin – lekarz, który uzdrowi Starzyńskiego
Ofensywny pomocnik „Miedziowych” był głównym motorem napędowym w czasie świetnego początku bieżącego sezonu i liderem ekipy Stokowca mknącej po miejsce na ligowe podium wiosną. Odkąd kadrowiczowi Nawałki zaczęła doskwierać przepuklina pachwinowa, zespół zaczął grać nieporównywalnie gorzej, a sam „Figo” przemierzał kolejne dystanse od lekarza do lekarza. Jeśli Starzyński wróci do zdrowia i formy sprzed kilku miesięcy, to i całe Zagłębie powinno prezentować się o niebo lepiej. Nic więcej Piotrowi Stokowcowi i kibicom „Miedziowych” raczej do szczęścia potrzebne nie jest.