Z Limanowskiego #4: Poeliminacyjne zbiory z Puszczy


Częstochowski Raków spełnił obowiązek, z potyczki z pierwszym z beniaminków można wyciągnąć kilka plusów i minusów

4 września 2023 Z Limanowskiego #4: Poeliminacyjne zbiory z Puszczy
Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Raków Częstochowa pokonał Puszczę Niepołomice 2:0 w meczu zamykającym 7. kolejkę PKO BP Ekstraklasy. Mistrzowie Polski zdeklasowali beniaminka w każdym elemencie gry i na każdej pozycji, choć w związku z rozgrywanym w środku tygodnia przegranym bojem o Ligę Mistrzów z duńską Kopenhagą nie ustrzegli się też słabszych fragmentów.


Udostępnij na Udostępnij na

Wahadła asystowały, „dziesiątki” strzelały. Dla zaskakującej odmiany miejscowi znacznie lepszy futbol pokazali w pierwszej, a nie drugiej połowie starcia. „Medaliki” mogą mieć spory niedosyt z rozmiarów zwycięstwa z przebiegu całego spotkania, ale po końcówce, w której na własne życzenie najedli się strachu, te trzy punkty na pewno docenią.

Puszcza nigdy nie odpuszcza

Tym bardziej że w niedzielny wieczór po drugiej stronie stanął zespół, który jak mało kto skutecznie utrudnia grę przeciwnikom. I mimo trudnych warunków, jakie postawił w tym meczu Raków Częstochowa oraz utrudnionego zadania przez absencje Kevina Komara i Artura Craciuna, Puszcza Niepołomice w tyłach potrafiła stawiać czoła „Czerwono-niebieskim” i do samego końca szukała swojej szansy.

Z perspektywy „Żubrów” pojedynek z uczestnikiem Ligi Europy mógłby się potoczyć zupełnie inaczej, gdyby wykorzystali oni doskonałą okazję na samym początku, kiedy po oddaleniu stałego fragmentu gry piłka została ponownie wysoko wstrzelona przed bramkę i przy dostawieniu nogi przez Murisa Mesanovicia Vladan Kovacević mógł tylko przyglądać się futbolówce mijającej słupek od zewnętrznej strony.

Zagraliśmy troszkę odważniej w drugiej odsłonie, ale myślę, że zasłużyliśmy na tę jedną bramkę. Raków był zespołem lepszym. Gratuluję mu awansu do Ligi Europy. Tomasz Tułacz po meczu z Rakowem

Piłkarze trenera Dawida Szwargi często zapominali, jak zabójcze potrafią być dalekie wyrzuty z autu zawodników drużyny Tomasza Tułacza i wielokrotnie zbyt łatwo dopuszczali do wychodzenia piłki za linię boczną na wysokości własnego pola karnego. Koniec końców wyszło im to na dobre, ponieważ dobre zachowania we własnej „szesnastce” pomagały wychodzić z niebezpiecznymi kontrami. Jedna z nich skończyła się bramką.

Próba groźnej broni na Europę

Niewielu spodziewałoby się, że pierwszym aspektem w występie częstochowian, który wysunie się do dyskusji po potyczce z ekipą uznawaną za sporo klas niższą i nadzwyczaj nastawioną na defensywę, będą właśnie kontrataki. Wydawać by się mogło, że podczas obrony niskiej niepołomiczan wypady z własnej połowy będą w zdecydowanej mniejszości w gamie zainicjowanych akcji przez gospodarzy.

A jednak otwarte nastawienie graczy beniaminka sprawiło, że Raków mógł doskonale przećwiczyć to, co będzie niesamowicie istotne w jesiennych starciach fazy grupowej Ligi Europy z tego kalibru oponentami jak włoska Atalanta czy portugalski Sporting. Częstochowianie kontrowali niezwykle efektownie. Środek należał do Bena Ledermana i Gustava Berggrena, którzy przebojem wprowadzali piłkę w strefę ofensywy.

Kluczowym ogniwem był po raz kolejny Fran Tudor. Chorwat ponownie udowodnił, że podczas faz przejściowych uruchamia w przodzie dodatkowe turbo. Drugi kapitan „Medalików” determinacją i omawianą już przez nas nieustępliwością wpływa na obroty, na które wskakują jego koledzy, i nadaje ton boiskowej współpracy piłkarzy mistrzów Polski. Spośród wielu cech 27-latka to nie mobilność, ale inteligencja jest najbardziej ceniona przez trenerów.

Odpowiedzialność nowych

Taką inteligencją i przede wszystkim odpowiedzialnością odznaczają się także nowe letnie nabytki Rakowa Częstochowa. Chociaż Adnan Kovacević, Srdjan Plavsić oraz Sonny Kittel od początku podwyższyli poziom piłkarski drużyny spod Jasnej Góry, to pewnym zarzutem po ich pierwszych występach ze strony społeczności klubu bywał brak wzięcia gry i funkcjonowania zespołu na murawie na swoje barki.

Bośniacki stoper z każdym następnym spotkaniem i z każdą minutą pokazuje, jak ważną częścią drużyny pod nieobecność lub w trakcie obecności jego filaru, Zorana Arsenicia, może być. Serbski wahadłowy daje natomiast znak, że jest nie tylko fajnym elektronem w różnych strefach boiska, lecz także ogniwem, które nie boi się trudnej gry i które może świadczyć o sile ognia w obrębie „szesnastki” przeciwników.

Dzisiejsze zwycięstwo podsumowuje pierwszy, udany etap sezonu. Gratuluję mojemu zespołowi za podejście, realizację planu, ale także za indywidualności. Mogliśmy jednak zamknąć ten mecz szybciej. Dawid Szwarga po meczu z Puszczą.

Z kolei niedoszły jak na razie reprezentant Polski w końcu czuje się coraz bardziej komfortowo na naszym krajowym podwórku. Bohater hitowego ruchu i była gwiazda drugiej Bundesligi małymi kroczkami dochodzi do najwyższej dyspozycji, pokazuje chwilami swój niebagatelny kunszt oraz zaczyna przyswajać DNA klubu ze świętego miasta. Swoje piętno odciska niewątpliwie opiekun „Czerwono-niebieskich”, który przygotowuje każdego piłkarza na wszystkie możliwe okoliczności.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze