Mecz przy ulicy Oporowskiej pomiędzy wrocławianami a przyjezdnymi ze stolicy zakończył się remisem 2:2. Prezentujemy wypowiedzi obydwu trenerów, a także Janusza Gancarczyka, który do niedawna występował w klubie z Dolnego Śląska.
Trener Paweł Janas nie mógł odżałować zdobytej przez rywali w końcówce spotkania bramki, która zaważyła o rezultacie. – Może i nie byliśmy lepszym zespołem w tym meczu, ale w głupi sposób straciliśmy komplet punktów. Bramka w doliczonym czasie gry ze stałego fragmentu, egzekwowanego w środku boiska była składową remisu, który nas nie satysfakcjonuje. Taka jest piłka, czasami się wygrywa, a czasem niestety się przegrywa. Myślę, że z czasem będzie to lepiej wyglądało, do gry wracają bowiem kadrowicze, którzy nie byli w pełni sił na ten mecz. Dodatkowo wrócą Tomasz Jodłowiec, a także Sebastian Przyrowski, którym kontuzja przeszkodziła w grze – zapowiedział opiekun „Czarnych Koszul”.
Z kolei Orest Lenczyk, dla którego było to drugie spotkanie Ekstraklasy na ławce Śląska, stwierdził, że mając bramkę przewagi nad rywalem, wrocławianie nieco się rozluźnili. – Stwarzaliśmy sytuacje, zdobywaliśmy bramki, ale niestety po zejściu do szatni coś się zmieniło, a Polonia po zmianie stron bardzo starała się wygrać ten mecz. Zdawaliśmy sobie sprawę z faktu, iż Bruno jest piłkarzem groźnym, który potrafi prowadzić piłkę, strzelić z dystansu, co Brazylijczyk potwierdził. Jak się okazało, mając prowadzenie, oddaliśmy pole rywalom, a oni bezlitośnie to wykorzystali. Miłym zaskoczeniem okazała się bramka w doliczonym czasie, która dała dużo radości, tak więc cieszę się, że chłopaki walczyli do końca. Mimo to, wolałbym jeden mecz przegrać, a jeden wygrać niż dwa zremisować. Jestem zadowolony z dwóch bramek, jakie udało się strzelić, jednak należy zastanowić się nad dwoma straconymi – wyjaśnił doświadczony szkoleniowiec.
Były gracz Śląska, obecnie skrzydłowy Polonii, Janusz Gancarczyk, przyznał, że dla gości był to bardzo wymagający mecz. – Niestety, osiągnęliśmy tylko remis, choć mecz był ze wskazaniem na nas. W drugiej połowie Śląsk chyba opadł nieco z sił albo cofnął się za bardzo. Był to bardzo ciężki mecz i nawet z bratem wymieniliśmy kilka uwag na boisku. Trudne zadanie miałem, grając na lewej flance przeciwko Krzyśkowi Wołczkowi, który wysoko postawił poprzeczkę. W poprzednich spotkaniach udawało nam się stwarzać mnóstwo sytuacji, niestety gorzej było z wykończeniem, co odbijało się bezpośrednio na wynikach. Mimo to, liczymy na komplet punktów z Cracovią – wyraził nadzieję.