W spotkaniu 12. kolejki I ligi Sandecja Nowy Sącz pokonała 2:1 Dolcan Ząbki po bramkach Bartosza Szeligi i Arkadiusza Aleksandra. Decydujący o wyniku gol padł w jednej z ostatnich akcji meczu. Co powiedzieli po jego zakończeniu trenerzy obu drużyn i bohater gospodarzy?
Arkadiusz Aleksander, strzelec zwycięskiej bramki dla Sandecji:
– Wyrwaliśmy Dolcanowi te trzy punkty z gardła. Zwycięstwo jest dla nas bardzo istotne choćby dlatego, że mamy w składzie wielu młodzieżowców i wygrana pozwoli im mocniej uwierzyć w siebie. Można powiedzieć, że wrócił kapitan i wróciły dobre wyniki. Cieszę się, że pomogłem zespołowi, choć rozstrzygnąć mecz mogłem parę minut wcześniej. Wtedy nie byłoby tak nerwowej końcówki. Niestety, w tej sytuacji trafiłem w bramkarza. Rozegraliśmy jeden z lepszych pojedynków u siebie w tym sezonie. Jesteśmy zadowoleni, że zmierzamy w dobrym kierunku.
Robert Podoliński, trener Dolcanu:
– Gratuluję trenerowi Sandecji bardzo ważnego zwycięstwa. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, jak układały się inne mecze, te punkty są bezcenne. Mam nadzieję, że pod koniec rundy uda się nam sądeczan dogonić. To niewiarygodne, że przegrywamy trzeci mecz, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. Jeśli się mocno pragnie zwycięstwa, to ono przychodzi. My bardzo nie chcieliśmy tego spotkania wygrać. Moim zdaniem mecz był na remis. Nie podejmuję się oceny, czy był spalony przy bramce na 2:1. Nasz bramkarz, Rafał Leszczyński, uważa, że gol nie powinien być uznany. Wracamy do Ząbek z zerowym dorobkiem punktowym i do tego Rafał nie będzie mógł zagrać w następnym pojedynku [Leszczyński został wyrzucony z boiska za dyskusję z sędzią po tym, jak Sandecja strzeliła drugiego gola – przyp. red.]. Uważam, że to była straszna głupota z jego strony, najprawdopodobniej spotka go kara finansowa. Nawet jeśli był spalony, to kłótnia nie dałaby nam punktów. Słowa uznania należą się miejscowym kibicom, którzy stworzyli wspaniałą atmosferę i wytrącili z równowagi naszego bramkarza. To też ich zasługa. Szkoda, że Rafał Leśniewski dał się im sprowokować.
Janusz Świerad, trener Sandecji:
– Dziękuję za gratulacje od trenera Podolińskiego. Wygrana z Dolcanem daje nam bardzo cenne punkty. Jestem szczęśliwy z tego powodu. Trener zespołu z Ząbek użył trafnej puenty: jak się bardzo chce, to się wygrywa. My dziś bardzo pragnęliśmy zwycięstwa i udało się. Dziękuję drużynie za podjęcie walki. Pokonanie tak mocnego rywala jak Dolcan to duża sztuka. Nie mam pretensji do sędziego o podyktowanie rzutu karnego, bo moim zdaniem wślizg Marcina Kowalskiego był bezsensowny. Arek Aleksander strzelił zwycięską bramkę, ale pierwszą piłkę meczową miał parę minut wcześniej. Niestety, spudłował z pięciu metrów. Do teraz nie mogę uwierzyć w to, że bramkarz Leszczyński to wybronił. Wracając do decydującej bramki – wiemy, co znaczy Aleksander dla Sandecji. Jest kapitanem i dobrym duchem zespołu, a oprócz tego ma bardzo przydatną cechę. Jako rasowy napastnik, potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu i czasie. W meczu z Dolcanem kolejny raz to udowodnił. Skąd ta odmiana w ekipie? Może wpływ na to miała nietypowa, dość ostra odprawa przedmeczowa. Zgromadziliśmy w jednym miejscu, zawodnicy nie byli rozrzuceni po całej szatni, tak żeby lepiej się skupić. Sądzę, że Sandecja ma duży potencjał, i to powiedziałem w szatni. Poskutkowało.
http://www.canalplus.pl/sport/liga-angielska