Gol wcale niemłodego już Michaela Ballacka wystarczył na pokonanie drużyny z Fryburga. Jednak w tym wypadku wynik nie odzwierciedla rzeczywistej gry obu zespołów.
Mecz rozpoczął się fantastycznie dla podopiecznych Robina Dutta. Już w 2. minucie bramkę zdobył Michael Ballack, na którego niechętnie stawiał trener w ostatnim czasie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Manuel Friedrich podał głową do swojego kolegi z drużyny, który bez problemu skierował piłkę do siatki. W kolejnych minutach Freiburg miał wiele okazji do pokonania bramkarza gości, ale wynik meczu pozostał niezmieniony. Najpierw próbował Johannes Flum, a następnie Papiss Demba Cisse. Ten drugi wypracował sobie jeszcze kilka dogodnych pozycji w 1. połowie meczu, ale żadnej nie potrafił zamienić na bramkę. Można tu mówić o dużym pechu gospodarzy, jak i ogromnym szczęściu drużyny przyjezdnej, ponieważ przynajmniej jeden gol należał się Freiburgowi. Zawodnicy próbowali swoich sił w ataku pozycyjnym, który miał trudności z przebiciem się pod pole karne i tak cofniętej już obrony rywali. „Aptekarze” pod koniec pierwszej części spotkania oddali inicjatywę w kreowaniu akcji, nastawiając się na szybkie kontrataki.
Na początku 2. połowy obraz meczu się nie zmienił. Freiburg był w zdecydowanym natarciu, ale zwichrowane celowniki ofensywnych piłkarzy nie pozwalały doprowadzić do remisu. Niecelne strzały na bramkę oddali Michal Kadlec i Julian Schuster. Piłkarze rezerwowi drużyny z Leverkusen dali odpocząć formacji obronnej i przejęli część gry na siebie. Efektem było kilka ciekawych akcji. Mimo starań gospodarze nie zdołali wyrównać i gol z początku meczu okazał się pierwszym i ostatecznym dla nich ciosem. Bayer Leverkusen wygrał to spotkanie 1:0.