Wojciech Grzyb już w pierwszej połowie spotkania Widzewa Łódź z Ruchem Chorzów w wyniku decyzji sędziego, Marcina Borskiego, musiał udać się do szatni. Zdaniem wielu, zawodnik niesłusznie otrzymał drugą żółtą kartkę za rzekomą próbę wymuszenia rzutu karnego. A co o tej sytuacji sądzi pomocnik „Niebieskich”?
Na trybunach był to mecz przyjaźni, ale na boisku chyba nie było już tak kolorowo… Widzew kończył mecz z przewagą dwóch zawodników.
Wychodzi na to, że jednak było kolorowo, bo dużo żółtego i czerwonego dzisiaj. Nie chcę oceniać tego na gorąco, zobaczę sobie najpierw te sytuacje w telewizji. Z pierwszą kartką też nie do końca bym się zgodził. W ferworze walki myślę, że sędzia pochopnie postąpił. To nie było żadne ostre wejście, tylko walka bark w bark, obaj się przewróciliśmy. Tak sędzia zadecydował, trudno. Miałem świadomość, że ta pierwsza kartka wyłączyła mnie z ostrej gry w tym meczu. Wiedziałem, że muszę się pilnować i nie mogę się wdawać w jakieś przepychanki czy ostre zagrania, bo czasami przypadkowy faul mógłby mnie wyeliminować z gry. Nigdy w życiu bym nie pomyślał, że wyeliminuje mnie taka kuriozalna sytuacja, jak ta z 37. minuty, kiedy przewróciłem się w starciu z Maciejem Mielcarzem.
Co Pan powiedział sędziemu w tej sytuacji?
Nie pamiętam, ale nie użyłem żadnych nieparlamentarnych słów. Byłem w takim szoku, że nawet nie miałem siły się wykłócać, za to zrobili to moi koledzy, którzy otrzymali za to żółte kartki i w konsekwencji jeden z nich w końcówce meczu wyleciał za drugie żółtko. Trochę za dużo tych kartek jak na jedno spotkanie. To, co działo się na trybunach, i wynik sugerują, że faktycznie był to mecz przyjaźni.
Jak inni zawodnicy skomentowali w przerwie tak szybko otrzymane przez Pana dwie żółte kartki i w konsekwencji opuszczenie boiska już w pierwszej połowie?
Najlepszym komentarzem do tego jest pytanie trenera w szatni: Za co dostałeś pierwszą żółtą kartkę? Mówię mu: Za faul, tam przy linii. A on na to: Za to dał żółtą kartkę? Odpowiadam: No tak. Zdziwienie. A druga to już w ogóle nie ma o czym mówić. Oczywiście, wstrzymam się z oceną sędziego, bo chcę to zobaczyć.
Czyli w tej drugiej sytuacji powinien być rzut karny?
Nie, absolutnie nie chciałem wymusić rzutu karnego. Po prostu przewróciłem się i chciałem grać dalej. Nie wiedziałam, czy jest rzut rożny, czy wznowienie gry od bramki, bo nie miałam pewności, kto ostatni dotknął piłki. Ogromnie się zdziwiłem, gdy zobaczyłem żółtą kartkę nad swoją głową.
Sędzia Was skrzywdził?
Nie wiem, czy nas skrzywdził. Zdobyliśmy cenny punkt. W obliczu tego, że graliśmy w końcówce w dziewięciu, to musimy się cieszyć. To chyba Widzew bardziej żałuje, że zremisował ten mecz niż my.
W drugiej połowie klarowną sytuację miał Łukasz Janoszka i to Ruch mógł wywieźć z Łodzi trzy punkty.
Byłby to zupełny paradoks, gdybyśmy to my zeszli zwycięscy z boiska. Mieliśmy tylko jedną, ale za to bardzo dobrą sytuację. Nie przypominam sobie, żeby Widzew jakoś bardzo zagroził naszej bramce. Faktycznie, strzał z dystansu Krzysztofa Ostrowskiego był bardzo dobry, ale niecelny. Ten mecz chyba musiał się skończyć 0:0, skoro było tak mało celnych strzałów na bramkę.