Co wniósł Gary Neville do roli eksperta?


9 grudnia 2015 Co wniósł Gary Neville do roli eksperta?
Gary Neville Ea Sports 4th December 2013 Picture By Mark Robinson.

Wielu długo czekało na ten ruch. Gary Neville ze świata telewizji i ekspertów przeniósł się na drugą stronę, do roli trenera. Już nie będzie oceniał innych dla milionów pasjonatów piłkarskich z Wielkiej Brytanii i nie tylko, ale sam będzie takowej ocenie poddawany. Przejście byłego piłkarza Manchesteru United na ławkę trenerską to niewątpliwie ciekawy i zaskakujący manewr, ale zarazem duża strata dla sposobu patrzenia na piłkę w TV.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdy zaczynał w Sky Sports, wśród widzów nie było pewności, czy to dobry wybór, czy będzie on w stanie powiedzieć złe słowo o swoim byłym klubie, w którym spędził całą karierę. Jako zawodnik nie stronił przecież od uszczypliwych komentarzy pod adresem Liverpoolu czy Arsenalu, więc fani tych zespołów mieli początkowo wątpliwości co do jego bezstronności.

Jak się okazało, niesłusznie. Bogate doświadczenie z czasów kariery piłkarskiej, ponadprzeciętna inteligencja, stanowczość, rozwaga, pasja i analityczny umysł sprawiły, że według wielu górował nad resztą swoich kolegów po fachu. Na Old Trafford przeżył bardzo wiele, dzięki czemu był w stanie sformułować swoją własną, ciekawą opinię, nawet w sprawach nie do końca dotyczących strategii gry, jak chociażby słynna afera z Suarezem.

Sam pracował z jednym klubowym menedżerem przez całą karierę (choć trzeba pamiętać, że przez Old Trafford wówczas przewijali się w roli trenerów, nie menedżerów, Carlos Queiroz czy Steve McClaren). Dlatego po jej zakończeniu chciał, jak sam powiedział, wyjść z tego zaślepienia jednym klubem i za pomocą kursów trenerskich i oglądania piłki na żywo w najróżniejszych zakątkach Europy (co oferowało mu Sky w postaci pracy komentatora) poszerzać swoją wiedzę na temat futbolu i uczyć się nowych aspektów piłkarskich.

Old Trafford
Old Trafford – tu całą swoją karierę piłkarską spędził Gary Neville. (fot. skysports.com)

Gdzie nauczył się tak analitycznie patrzeć na piłkę nożną? — Eric Harrison, trener zespołu młodzieżowego, w którym grałem miał na mnie, nieświadomy wtedy, wpływ poprzez to, jak kazał nam oglądać mecze. Jako juniorzy Manchesteru United oglądaliśmy każdy mecz seniorów na Old Trafford. I on nalegał, powtarzał nam, byśmy nie patrzyli na piłkę i to gdzie ona leci, tylko oglądali mecz przez pryzmat naszej pozycji. Więc jeśli ktoś był bocznym obrońcą, to przez całe spotkanie śledził grę Denisa Irwina i Paula Parkera. Nawet jeśli piłka była na lewym skrzydle, to ja patrzyłem na to, jak ustawiał się prawy obrońca. Co robił, jaką część boiska asekurował, w którym momencie podłączał się do ataku.

Jak dodał, tym, którego najczęściej śledził, zanim sam zaczął pełnić rolę autorytetu, był występujący przez lata w „Match of the Day” Alan Hansen. Dość paradoksalne, zważywszy na fakt, iż to legendarny piłkarz Liverpoolu, który adresował kiedyś w kierunku Fergusona dobrze znane wszystkim znawcom Premier League słowa „nie wygrasz niczego z tymi dzieciakami” mając na myśli braci Neville’ów, Paula Scholesa, Davida Beckhama czy Nicky’ego Butta.

Hansen jednak był pierwszym nieco inaczej patrzącym na grę eks-piłkarzem omawiającym wydarzenia piłkarskie. W „Match of the Day”, które jest programem nastawionym na pokazywanie skrótów i goli z weekendowych starć BPL, potrafił ze stanowczością i w sposób budzący respekt analizować konkretne drużyny czy sytuacje, mimo iż nie dostawał na to dużo czasu (przerwy między kolejnymi skrótami kolejnych spotkań trwają zazwyczaj tylko parę minut). I to na pewno łączy byłych piłkarzy tak nielubiących się klubów – olbrzymi bagaż doświadczeń, stanowczość, powaga i łatwość w zdobywaniu poważania widza.

Co takiego wprowadził do studia Neville, czego nie było wcześniej? Nowe spojrzenie. Choć to spojrzenie istniało już wcześniej w środowisku (w końcu trenerzy tak patrzą na piłkę), on był pierwszym, który na poważnie, w niemal godzinnych programach, zaczął tłumaczyć widzowi, dlaczego mecz przebiegł w taki, a nie inny sposób, dlaczego jedna drużyna wygrała i jakie były klucze do tej wiktorii.

— Gole nie interesują mnie. Tydzień temu Charlie Adam strzelił gola z połowy boiska. Świetne uderzenie, fantastyczny gol, ale mnie to nie interesuje, szybko się tym nudzę. Jeśli miałbym zanalizować taką bramkę, to po prostu puściłbym ją w normalnym tempie mówiąc: Świetny gol, brawo! I tyle.

Dlaczego? Bo wszyscy przed telewizorami widzą jak on to zrobił, co to za gol i ja nie mogę dodać niczego nowego od siebie. Nie chcę traktować widza jak idiotę, nie chcę go oszukiwać. Mnie bardziej interesuje, dlaczego ta drużyna wygrała? Jak dana drużyna wygrała? (…) Kluczem jest sposób oglądania meczu. Próba odczytania wszystkiego, co się dzieje, a nie ciągłe patrzenie na piłkę. Myślę, że wiele ludzi ogląda mecze, ale nie widzi, co się w nich dzieje.

Tak o swoim podejściu do roli opiniotwórczej mówił w kwietniu tego roku, w wywiadzie dla Grahama Huntera. I w zasadzie nie sposób nie przyznać mu racji. Patrzenie na piłkę poprzez to, co się dzieje na placu gry, a nie przez jej otoczkę staje się popularne dopiero w ostatnich latach.

Przyczyniło się do tego parę faktów, wiele działań ludzi z pasją, którzy zaoferowali alternatywny punkt widzenia – jak Jonathan Wilson poprzez publikację swojej kultowej książki „Odwrócona piramida” czy liczni blogerzy i blogi poświęcone taktyce, jak Spielverlagerung czy Michael Cox i jego Zonal Marking na czele.

 

Tak samo Neville i jego nowy sposób interpretacji roli eksperta złożył się na to, że temat przebiegu gry nie jest już uznawany za poboczny, mało istotny, tylko zyskuje na znaczeniu, choć do ideału jeszcze pewnie daleko. Tym bardziej, jeśli spojrzymy, jakie są standardy roli Neville’a w Polsce, dla przykładu w Telewizji Publicznej, gdzie studia przed i pomeczowe w głównych kanałach są spłycane do paru niczego nie wnoszących, nudnych zdań komentarza.

To, co bohater tego tekstu chciał wyeliminować, to odejście od skupiania się na incydentach boiskowych, takich jak gole, kartki, spalone, błędy indywidualne. Ile razy przerabialiśmy ten schemat, że po ważnym meczu, zamiast dostać odpowiedź od gości w studiu z prestiżowymi nazwiskami na pytania o przebieg gry, na to, co się wydarzyło w ciągu 90 minut i dlaczego, słuchamy kolejnych kłótni o to, czy był spalony, czy był karny itp. Wiadomo, to też jest czasem ważne, ale nie na tyle, by dominować cały przekaz. Przynajmniej nie dla wszystkich, bo części ludzi ten sposób omawiania będzie zapewne odpowiadał i nie ma w tym nic złego, nie każdy musi chcieć wnikać w szczegóły.

https://www.youtube.com/watch?v=IdgJAuysirA

— Nie mam problemu z tym, żeby spędzić dla przykładu cztery minuty na analizie jednego rzutu rożnego. Bo jeśli ktoś chce oglądać bramki, to niech idzie oglądać programy w stylu „Top 100 goli” czy „Match of the Day”. „Monday Night Football” jest zupełnie inny, chodzi w nim o analizę, o detale. Ja od początku wyszedłem z założenia, że chcę ludziom przekazać coś nowego, coś, czego nie dostaną przez cały weekend, i ten program jest nastawiony na konkretnego odbiorcę – tego, który chce zdobyć nową wiedzę, który jest ciekawy.

Dzięki pracy Neville’a poznawaliśmy jego poglądy, sposób patrzenia na piłkę. Wiemy na przykład z jego ostatniego felietonu dla „The Daily Telegraph”, że kupuje styl gry, jaki Tottenhamowi narzucił Mauricio Pochettino. Jeśli ktoś uważnie śledził karierę telewizyjną Neville’a, to wie więcej a propos tego, co czeka Valencię pod jego wodzą. Na pewno będzie to ciekawa przygoda, a my miejmy nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto wejdzie w jego buty i udanie zastąpi go w roli eksperta. Inaczej będziemy musieli czekać, aż zakończy karierę trenerską.

Wspomniany wyżej wywiad Neville’a z Grahamem Hunterem znajdziecie tutaj.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze