Sędziowie... czasami ich kochamy, czasami nienawidzimy. Niejednokrotnie ratowali sytuację na boisku, kiedy ta stawała się, delikatnie mówiąc, napięta. Niejednokrotnie także wypaczali oni wyniki spotkań. Cóż. Ciężkie jest życie arbitra. Żeby ułatwić nieco pracę rozjemców, wprowadzane są niezwykłe innowacje, które w różnym stopniu wpływają na usprawnienie ich pracy. Przykładem jest wprowadzona niedawno zielona kartka.
„Wybiega na czystą pozycję, obrońca zdecydowanie spóźniony, czy to będzie akcja jeden na jeden? Nie… zawodnik upada! Wyraźnie pociągnięty przez obrońcę za koszulkę! To musi być żółta kartka za przewinienie techniczne! Ten piłkarz ma już jednak na koncie jedną żółtą kartkę, a to oznaczać będzie… tak! Sędzia pokazuje żółty, a następnie czerwony kartonik! Zawodnik musi opuścić boisko!” – jak wiele razy takie właśnie kwestie docierały do naszych uszu? Jak wiele razy zawodnik żegnał się z boiskiem, osłabiając tym samym swoją drużynę? Sędziowie bywają nieubłagani, ich aparat sankcyjny wyposażony jest zaś w naprawdę spory arsenał. Począwszy od słownej reprymendy, poprzez żółtą kartkę, na krwistej czerwieni skończywszy. W tym sezonie w drugiej lidze włoskiej Serie B sędziowie otrzymali kolejną broń przeciwko brutalnym i agresywnym zachowaniom niektórych zawod… ników? Wróć. Powinienem raczej napisać, że sędziowie w Serie B otrzymali PIERWSZĄ prawdziwą możliwość do… nagrodzenia piłkarza za zachowanie fair play.
Zielona kartka, bo tak wyglądać ma nowe „narzędzie terroru”, to zdecydowanie bardzo zaskakująca, acz niezwykle interesująca inicjatywa zaczerpnięta z młodzieżowej klasy rozgrywkowej na Półwyspie Apenińskim. Jednak jak wyglądać będzie „karanie” nią zawodników, w jakich okolicznościach otrzymają oni „czystą zieleń” oraz jakie nagrody przyznawane będą dla zawodników za zdobycie największej liczby „listków”? Sprawa nie została jeszcze do końca wyjaśniona, a kompletne zasady przyznawania zielonych kartoników zawodnikom znają jedynie arbitrzy Serie B oraz ich przełożeni. Pewne jest jednak, że piłkarz może otrzymać zieloną kartkę za przejaw sportowego zachowania, za które w normalnym wypadku zostałby pochwalony. Brzmi intrygująco? Czy w takim razie jeżeli zawodnik wybiję piłkę poza linię boczną w momencie, w którym piłkarz drużyny przeciwnej leży na murawie, otrzyma nagrodę w postaci nowego sędziowskiego kartonika? Z początku można było zakładać, że tak, jednak całą sytuację wyjaśnił w pewnym stopniu prezes Lega Serie B (głównego organu zarządzania w drugiej lidze włoskiej), Andrea Abodi. Stwierdził on, że zieloną kartkę otrzymają zawodnicy, którzy wykażą się w wyjątkowy sposób. O jakim sposobie może być mowa? Gazety prześcigały się w domysłach, przedstawiając najróżniejsze typy zachowań takie, jak: przyznanie się do popełnionego faulu, przyznanie się do próby wymuszenia stałego fragmentu gry czy nawet poinformowanie sędziego o zdobyciu bramki przez rywala. Prawda, że brzmi pięknie?
Niestety, rzeczywistość może nie okazać się aż tak kolorowa. Piłkarz, który otrzyma zieloną kartkę, nie uzyska z tego tytułu żadnych korzyści podczas spotkania (wyjaśnione to zostało niechęcią do ingerencji w podstawowe zasady futbolu) poza umieszczeniem w protokole sędziowskim. Prawdopodobnie na zakończenie sezonu do wiadomości zostanie podana tabela piłkarzy oraz drużyn, które najczęściej otrzymywały zielone kartki. Piłkarze ci oraz zespoły mieliby uzyskać specjalne nagrody, o których jak na razie nie wiadomo nic poza tym, że MOGĄ się pojawić. Mogą, ale nie muszą. W ten sposób znaczenie „liścia” sprowadzone zostaje do symboliki, zawodnicy, którzy go otrzymali, mówiąc żartobliwie, zostaną zaś wyróżnieni dyplomem i uściskiem dłoni prezesa. Czy w takim razie piłkarz, mając przed sobą wybór – zwycięstwo drużyny bądź zielona kartka – postawi na zachowanie fair play, wiedząc, że nikt poza przeciwnikiem na tym nie skorzysta?
Inicjatywa naprawdę godna pochwały, jednak wprowadzenie jej w praktykę i zakodowanie w umysłach piłkarzy może być już naprawdę bardzo trudne, jeśli nie niewykonalne. Każdy jest człowiekiem, który podczas rywalizacji zawsze stara się osiągnąć najlepszy rezultat, który w grach drużynowych jest po prostu zwycięstwem. Czasami niepowstrzymana ambicja i ciągła żądza zwyciężania doprowadzają do zachowań, których świadkami byliśmy podczas ostatniego meczu rozegranego pomiędzy Chelsea a Arsenalem (karygodne podstępowanie Diego Costy). Jeżeli posuwamy się do wprowadzenia takiej zmiany, to musimy być gotowi na to, by zaingerować w same przepisy piłki nożnej. Bez tego wprowadzana korekta będzie nieistotna zarówno dla piłkarzy, jak i trenerów, którzy na konferencjach prasowych wygłaszać będą pompatyczne przemowy dotyczące zachowań fair play, na przedmeczowej odprawie zaś wszystko zanegują, ponieważ górę weźmie chęć wygranej.
FIGC (Włoski Związek Piłki Nożnej) jest przekonany o tym, że jeżeli zmiany przyjmą się w Serie B, to nadejdzie czas, by wprowadzić je do wyższej klasy rozgrywkowej. Kiedy już do tego dojdzie, w kolejce czeka kolejna zmiana, która wprowadzona zostanie na polu drugiej ligi. Chodzi o niejednokrotnie omawiany już temat białych kartek, których pomysłodawcą był nie kto inny jak Michel Platini. Przewodniczący europejskiej federacji chciałby karać zawodników 10-minutowym opuszczeniem przez nich boiska w razie nadmiernych dyskusji z arbitrem oraz słownych ataków zarówno na sędziego, jak i przeciwnika. Ten rodzaj sankcji miałby pojawić się na boiskach Serie B w razie ewentualnego sukcesu zielonych kartek. Wyposażenie sędziego w kilka rodzajów kartoników brzmi naprawdę kuriozalnie.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem działań mających na celu wprowadzenie zmian ukierunkowanych w stronę sankcjonowania piłkarzy podczas meczu, ponieważ innowacje w piłce nożnej nie powinny przebiegać na płaszczyźnie, która wydaje się funkcjonować należycie. Czemu miałyby służyć zielone kartki? Nagradzaniu tych, którzy zachowują się po sportowemu? Brawa, które otrzymają za zagranie fair play, wydają się wystarczającą nagrodą za wybicie piłki poza boisko, kiedy zawodnik drużyny przeciwnej nie może kontynuować gry. Jeżeli już tak bardzo chcielibyśmy ułatwić pracę arbitrom, to głównym, sztandarowym pomysłem powinno być wprowadzenie powtórek, które umożliwiłyby sędziemu skorygowanie popełnionego błędu. Niestety, jak powszechnie wiadomo, pan Platini boi się wprowadzania nowych technologii jak ognia, dlatego też o wiele korzystniej jest mu wyposażyć rozjemców spotkań w paletę barw Duluksa, aniżeli pozwolić im na uzyskanie realnego wpływu na boiskowe wydarzenia. Czynnik ludzki, który w przypadku karania zawodników ma kluczowy wpływ, nie zostanie wyeliminowany poprzez dodrukowanie kilku milionów kolorowych kartoników, ponieważ nie istnieje możliwość skorygowania popełnionego błędu, przez co jest on powielany i niejednokrotnie wypacza wynik spotkania.
Wracając jednak na zakończenie do głównego wątku mojego felietonu, trzeba przyznać, że sam pomysł nagród za dobre zachowanie brzmi naprawdę nieźle, jednak jest on zdecydowanie niedopracowany i w pewnym stopniu przysłania oraz blokuje innowacje potrzebne na już.