1 lipca pracę w zespole przy Stade de la Beaujoire rozpoczął Claudio Ranieri. Była to wręcz sensacyjna informacja, gdyż niewielu przewidywało, że włoski trener po sukcesie w Anglii przejmie akurat Nantes. Po odejściu dotychczasowego trenera Sergio Conceicao do FC Porto Waldemar Kita zdecydował się wyciągnąć prawdziwego asa z rękawa i zatrudnić szkoleniowca, który w sezonie 2015/2016 dokonał cudu i zwyciężył z drużyną Leicester City w Premier League. W tym tekście przedstawimy, na ile po dziewięciu kolejkach Ligue 1 gra „Kanarków” przypomina grę „Lisów” oraz jakie są największe różnice.
Prezes klubu pod koniec poprzednich rozgrywek znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Portugalski szkoleniowiec trafił do francuskiego zespołu w grudniu 2016 roku i znacząco odmienił grę drużyny. „Kanarki” pod jego wodzą nareszcie zaczęły grać ofensywnie, a przy tym zarówno efektywnie, jak i efektownie. Granie otwartej piłki nie było częstym widokiem w klubie Waldemara Kity. Sergio wprowadził swoje porządki, wymagał od zawodników więcej niż jego poprzednicy, a to przyniosło oczekiwane skutki w postaci siódmej lokaty na koniec sezonu. Pod koniec kwietnia przedłużył umowę z klubem do 2020 roku i wydawał się trenerem na lata. Zaledwie miesiąc później otrzymał ofertę nie do odrzucenia z FC Porto, do którego bez wahania zdecydował się przenieść.
Przyjście włoskiego szkoleniowca zmieniło filozofię klubu, który wrócił do tego, co było przed zeszłorocznym zatrudnieniem Portugalczyka. Nie było wcale powiedziane, że uda mu się druga przygoda we Francji, w latach 2012-2014 był szkoleniowcem AS Monaco, z którym w pierwszym sezonie awansował do Ligue 1, a w kolejnym zdobył wicemistrzostwo kraju. Przed objęciem Leicester City bardzo słabo spisywał się jako selekcjoner reprezentacji Grecji – zastąpił Fernando Santosa i był to jeden z najgorszych epizodów w jego karierze. Średnia punktów kadry narodowej wynosiła 0,25, został zwolniony dzień po kompromitującej porażce z Wyspami Owczymi. Potem przejął Leicester City, ale dalszą część tej historii wszyscy powinni znać.
– Leicester City – niepowtarzalna historia, która pozostanie w moim sercu. Ciągle otrzymuję listy i pocztówki od fanów. Wszystko, co tam robiliśmy, sprawia, że czuję się dumny. To była wyjątkowa przygoda. Coś, czego nie będzie można łatwo powtórzyć – powiedział włoski szkoleniowiec po powrocie do pracy we Francji.
Wraz z przybyciem włoskiego trenera do kraju sera i winnej latorośli po cichu spekuluje się, czy Ranieri może powtórzyć swój sukces z Premier League z Nantes. Dziś skupimy się na podobieństwach i różnicach, które można było zobaczyć podczas pierwszych dziewięciu ligowych spotkań Ligue 1.
Podobieństwa
Zacznijmy od rzeczy, które przypominają styl gry „Lisów” z mistrzowskiego sezonu 2015/2016. Po pierwsze: oba zespoły są bardzo skoncentrowane na grze defensywnej. Nantes za wszelką cenę broni dostępu do własnej bramki, często broniąc się większością drużyny i cofając się nawet do pola karnego strzeżonego przez Cipriana Tatarusanu. Jeśli chodzi o Rumuna, to bardzo łatwo można porównać go do Kaspera Schmeichela, który wykonywał kapitalne parady w bramce, i dzięki niemu Leicester na koniec sezonu miało znacznie więcej punktów na swoim koncie. Tatarusanu już na początku sezonu uratował dobre rezultaty w kilku meczach, między innymi z Bordeaux, Metz czy Olympique Lyon. W zestawieniu stworzonym przez włoski portal Calciomercato Ciprian jest bramkarzem, który miał najwięcej udanych interwencji w Europie (91,3%), wyprzedził Romana Bürkiego oraz Davida de Geę.
Przy tej okazji zatrzymamy się i wspomnimy bardziej szczegółowo o taktyce „Kanarków”. Drużyna Ranieriego w grze w defensywie spisuje się zdecydowanie najlepiej. W ataku notuje wiele prostych strat, do tego dochodzi brak wielkich umiejętności technicznych zawodników. Piłkarze niezbyt często decydują się na większe ryzyko lub przyspieszenie akcji, lecz wolą budować ją mozolnie, czasem wręcz ślamazarnie. Korzystają z długich podań do napastnika (mierzącego 187 centymetrów Emiliano Sali), który albo cofa futbolówkę na środek boiska, albo rozszerza grę podaniem na skrzydła.
W defensywie najczęściej bronią ustawieniem 4-4-2. Panuje określona dyscyplina taktyczna i zaangażowanie wszystkich jedenastu zawodników. „Kanarki” skutecznie uniemożliwiają rywalom rozgrywanie piłki środkiem boiska, środkowi obrońcy zmuszają napastników do grania tyłem do bramki. Bardzo szybko zespół odbudowuje formację w przypadku kontr przeciwnika, również podczas nich nie dopuszcza do przewagi liczebnej. Ważną rolę odgrywa Andrei Girotto, który walczy i doskakuje na całej szerokości murawy, nie dając chwili wytchnienia przeciwnikowi, który często musi cofać piłkę i po raz kolejny rozpoczynać atak od swoich defensorów.
Kolejnym podobieństwem jest liczba czystych kont uzyskiwanych przez obie drużyny. W Premier League w drodze po mistrzostwo Anglii podopiecznym włoskiego szkoleniowca udało się aż piętnaście razy nie stracić bramki w meczu. W obecnych rozgrywkach Ligue 1 na dziewięć spotkań pięć zakończyło się „na zero” z tyłu. Zespoły Claudio Ranieriego specjalizują się w zwycięstwach jedną bramką, w ostatnich tygodniach wynikiem 1:0 zakończyły się spotkania z Troyes, Montpellier, Caen oraz Metz. Dwa lata temu Leicester siedmiokrotnie wygrywało tym rezultatem ligowe potyczki.
Ranieri stara się wystawiać Nantes w dwóch ustawieniach: 4-4-2 i 4-2-3-1. W pierwszym zestawieniu piłkarze wystąpili w pierwszych kolejkach, w przegranych zresztą meczach: 0:3 z Lille oraz 0:1 z Olympique Marsylia. Po nich na rywalizację w trzeciej kolejce z Troyes zdecydował się zmienić układ na jednego napastnika (którym najczęściej był Emiliano Sala) i ofensywnego pomocnika (w tej funkcji głównie 23-letni Adrien Thomasson). To również jest cecha wspólna obu drużyn: w angielskim zespole te ustawienia występowały najczęściej. Jeśli 4-4-2, to w ataku Jamie Vardy z Shinjim Okazakim, jeśli 4-2-3-1, wtedy Japończyk znajdował się za plecami angielskiego snajpera.
Różnice
Podstawową różnicą jest brak gry z kontrataku, charakterystycznej dla Jamiego Vardy’ego i jego kolegów na boisku. Leicester City grał bezpośrednie piłki, a ataki po przejęciu piłki były na tyle szybkie i skuteczne, że przeciwnicy nie zdołali znaleźć sposobu na ich zatrzymanie. Teraz nie widzimy w grze nowej drużyny Claudio Ranieriego spektakularnych kontrataków, w ofensywie zespół prezentuje się ospale i niezbyt pewnie. Piłkarze stwarzają zagrożenie głównie przy stałych fragmentach gry i strzałach z dystansu. Choć udaje im się wpaść w pole karne, to ich ataki są niefrasobliwe i bramki padają na przykład po dobitce (jak w ostatnim ligowym meczu z Bordeaux).
Oba zespoły różnią się również tym, że w Nantes nie ma takich osobowości, które posiadała angielska drużyna. Nie trzeba wspominać o takich zawodnikach, jak: N’Golo Kante, Kasper Schmeichel, Wes Morgan, Jamie Vardy czy Riyad Mahrez. Potrafili oni momentalnie zmotywować resztę drużyny do znacznie lepszej gry lub, w przypadku ostatnich wymienionych zawodników grających na ofensywnych pozycjach, potrafili zrobić coś z niczego i tym samym przesądzić o wyniku spotkania. Bez piłkarzy takiego kalibru bardzo trudno będzie chociażby zbliżyć się do powtórzenia sukcesu z Leicester. Owszem, w kadrze Nantes włoski szkoleniowiec ma kilka perełek, jak na przykład środkowy pomocnik Abdoulaye Touré, który pod wodzą Ranieriego może w przyszłości zostać nowym N’Golo Kante. 23-latek wystąpił w każdym spotkaniu nowego sezonu i mimo iż nie zawsze błyszczał, to ze spotkania na spotkanie robi postępy. Chidozie Awaziem (wypożyczony z FC Porto), Adrien Thomasson czy Yassine El Ghanassy również są zawodnikami z dużym potencjałem.
Ostatnia różnica jest banalnie prosta. Nantes to zupełnie inny klub niż Leicester City. W chwili przejmowania sterów u „Lisów” zespół był niemalże skazany na spadek do drugoligowego Championship. Utrzymał się, zajmując czternastą lokatę w tabeli, kilka miesięcy później w zakładach bukmacherskich obiecywano aż 5000 do 1 za zdobycie mistrzostwa przez Leicester. Również finansowo nie było zbyt ciekawie, zespół pod względem wydawanych pieniędzy na pensje był aż na osiemnastym miejscu spośród wszystkich klubów Premier League. Nantes nie jest klubem tak bogatym jak napędzane petrodolarami przez szejków Paris Saint-Germain, jednak jest znacznie stabilniejszy od Leicester z 2015 roku. „Kanarki” w porównaniu ze swoimi ligowymi konkurentami wypadają solidnie, nie muszą co sezon martwić się o utrzymanie, a to daje komfort pracy dla szkoleniowca.
Powtórka z rozrywki
Sezon 2017/2018 francuska drużyna rozpoczęła lepiej niż Leicester ten, w którym sensacyjnie zdobył mistrzostwo Anglii. W dziewięciu pierwszych kolejkach rozgrywek Nantes zdobyło siedemnaście punktów, to o jeden więcej niż ówczesna zdobycz „Lisów”. Bylibyśmy jednak naiwni, sądząc po przeczytaniu tej ciekawostki, że ekipa ze Stade de la Beaujoire będzie chociażby blisko zajęcia pierwszego miejsca w Ligue 1. W obecnym sezonie we francuskiej lidze pierwsze miejsca wydają się zarezerwowane dla AS Monaco i Paris Saint-Germain. To między nimi rozstrzygnie się walka o mistrzostwo, choć za kilka kolejek (po następnych stratach punktów piłkarzy Leonardo Jardima) rywalizacja może być już przesądzona.
Zatem dla Nantes i pozostałych klubów pozostaje jedno miejsce dające udział w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów i dwa premiujące grą w Lidze Europy. W najbliższych tygodniach czekają „Kanarków” spotkania między innymi z Guingamp, Rennes, PSG i Monaco. Będzie to prawdziwy test dla zespołu. Sam Ranieri przyznał ostatnio, że między nim a prezesem klubu Waldemarem Kitą nie było żadnej rozmowy o ewentualnym awansie do europejskich pucharów, dlatego nie ma jakiejkolwiek presji na uzyskiwane wyniki. Claudio Ranieri nadal przekonuje, że jest wiele do poprawy w grze jego podopiecznych i zespół ma spore rezerwy.
Nie będziemy zdziwieni, gdy Nantes na koniec ligowego sezonu będzie na wyższej lokacie niż w poprzednim sezonie. Lecz jak bardzo jest to inna drużyna w porównaniu z zespołem Sergio Conceicao, tego nie trzeba przypominać. Gra „Kanarków” nie zachęca do kibicowania tej drużynie. Ale, jak mogliśmy oglądać już nieraz przy okazji występów drużyn prowadzonych przez Ranieriego, liczy się tylko wygrana, nieważne w jakim stylu.