Dzisiejszy mecz Legii z Zagłębiem będzie wyjątkowy dla Piotra Włodarczyka, zawodnika gości. Wszak popularny „Nędza” przez wiele lat reprezentował barwy stołecznej drużyny, a teraz stanie po przeciwnej stronie barykady. Jak jednak mówi, do potyczki podchodzi zupełnie normalnie.
Ciekawostką jest, iż snajper ostatniego gola dla warszawian zdobył…w meczu z „miedziową jedenastką”, który lubinianie musieli wygrać, aby zostać mistrzami. Urodzony w Wałbrzychu piłkarz mógł pozbawić swojego aktualnego pracodawcę mistrzostwa Polski, gdyż otworzył on wynik rywalizacji. „- Wtedy nie było tematu przenosin do Zagłębia. Robiłem, co do mnie należało, i tyle. Jak widać, życie bywa przewrotne.” – wspomina 30-latek.
Po nieudanym zeszłorocznym sezonie przy Łazienkowskiej zaczęto szukać kozłów ofiarnych. Padło na Włodarczyka i Łukasza Surmę. „- Staram się nie roztrząsać spraw z przeszłości. Było, minęło. nikt mi nigdy nie powiedział wprost, dlaczego musiałem odejść po sezonie. To wszystko nie było miłe. Ale ja nie jestem pamiętliwy.” – mówi snajper Zagłębia.
Niedoceniany napastnik przy Łazienkowskiej spędził kilkanaście lat, zdobył mistrzostwo i puchar Polski, jego dzieci chodzą do warszawskiego przedszkola, a sam gracz przyznaje, iż po zakończeniu sezonu zamieszka na stałe w Warszawie. Czy zatem do dzisiejszej potyczki podchodzi w sposób szczególny? „ – Dla mnie to normalne spotkanie, które oczywiście chcę wygrać. Bo z tego, co pamiętam, do tej pory grałem tylko dwa razy przeciwko Legii przy Łazienkowskiej – w barwach Ruchu i Widzewa. I dwukrotnie przegrywałem. Mam nadzieję, że w niedzielę powiedzenie „do trzech razy sztuka” stanie się faktem.” – kończy.