Witamy w La Liga: Real Valladolid


12 sierpnia 2012 Witamy w La Liga: Real Valladolid

Już za niecały tydzień swoje rozgrywki wznowi hiszpańska Primera Division. Wśród dwudziestu drużyn, które przez najbliższe miesiące będą walczyły o tytuł mistrzowski, jak zwykle mamy trzech beniaminków. Dziś przedstawiamy wam pierwszego z nich.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia

Real Valladolid to klub z długą, sięgającą lat 30. historią. Co prawda daleko mu do Recreativo Huelva czy FC Barcelona, ale i tak jest się czym pochwalić. Zaraz po utworzeniu kastylijski zespół został skierowany do gry w trzeciej lidze. Sześć lat trwała walka „Puceli” o awans do Segunda Division. Dwa razy ekipa odpadała w barażach. Udało się dopiero za trzecim razem. Real był prowadzony wtedy przez Istvana Plattko, węgierskiego trenera, który do dziś w Valladolidzie uchodzi za prawdziwego założyciela zespołu. Może i prezesem był ktoś inny, może i w międzyczasie na ławce zasiadali inni szkoleniowcy, ale to Madziar był odpowiedzialny najpierw za stworzenie kadry „Puceli”, a później za wywalczenie kluczowego dla losów klubu awansu do Segunda. Co ciekawe, trenerem zespołu był też brat Istvana, Karoly, który w Hiszpanii znany jest jako Carlos. Skończmy jednak ten ugrofiński wątek i wróćmy do historii Realu. Zespół po raz pierwszy w Primera Division wystąpił dopiero w roku 1948. Wcześniej sporo zamieszania wywołała wojna domowa, rozgrywki były odwoływane, zawieszane itd. Ten rozgardiasz sprawił, że Valladolid spadł nawet na chwilkę znów do trzeciej ligi, jednak na szczęście bardzo szybko się z niej wykaraskał. Gdy już ekipa awansowała do Primera, okazało się, że to jest właśnie idealne dla niej miejsce. Kastylijczycy już w rok po awansie dotarli do finału Pucharu Króla, wyraźnie zaznaczając swoje – powiedzmy – mocarstwowe plany. W owym finale co prawda nasi bohaterowie przegrali gładko 1:4, ale i tak dali się wreszcie poznać szerszej publiczności. W sezonie 1958/1959 „Pucela” znów przebywała w Segunda. Ten epizod jest niezwykle ważny z jednego powodu – właśnie wtedy narodziła się legenda Jose Luisa Saso. To właśnie on w wielkim stylu powrócił z Realem do La Liga. Później madrytczyk, który w przeszłości był bramkarzem drużyny, pełnił w klubie wiele różnych funkcji. Od wspomnianego już trenera, przez dyrektora technicznego, zarządcę szkółki, na prezesie kończąc. Można powiedzieć, że od momentu pierwszego awansu do Primera historia Realu Valladolid to historia walki o utrzymanie w najwyżej klasie rozgrywek poprzetykana sporadycznymi eksplozjami i implozjami formy. Klub z Estadio Nuevo Jose Zorrilla może pochwalić się posiadaniem w gablocie bardzo rzadkiego trofeum – pucharu ligi hiszpańskiej. Rozegrano tylko cztery edycje tych rozgrywek. Dwa razy wygrała je Barcelona, a po razie Real Madryt i właśnie Real Valladolid. Poza tym „Pucela” może poszczycić się grą w dwóch finałach Copa del Rey, a także udziałem w trzech edycjach europejskich pucharów. W sezonach 1984/1985 i 1997/1998 klub występował w Pucharze UEFA, a w sezonie 1989/1990 w Pucharze Zdobywców Pucharów. W tych ostatnich rozgrywkach radził sobie wcale nieźle, dochodząc do ćwierćfinału. W ostatnich latach klub z Nuevo Jose Zorrilla niczego ciekawego nie dokonał. W XX wieku prezesi zwalniali tam trenerów z częstotliwością godną hybrydy Romana Abramowicza i Florentino Pereza. Dość powiedzieć, że w tym czasie aż siedem razy mieliśmy do czynienia z sezonami, w których inny trener zaczynał rozgrywki, a inny je kończył.

Poprzedni sezon

Real Valladolid
Real Valladolid (fot. As.com)

Real Valladolid do otchłani Segunda Division wpadł w roku 2010. Dwa lata zajęła mu walka o powrót na szczyt. Sezon 2011/2012 w wykonaniu klubu z Kastylii był całkiem niezły. Co prawda nie udało się mu wywalczyć miejsca premiowanego bezpośrednim awansem do La Liga, ale summa summarum wyszło na to samo. W 42 meczach sezonu podopieczni trenera Djukcia zdobyli 69 bramek, co było trzecim najlepszym wynikiem w rozgrywkach. Znacznie lepiej prezentowała się statystyka goli traconych. Piłkarze „Puceli” piłkę z siatki wyciągali tylko 37 razy – żadna drużyna nie miała szczelniejszej obrony. Na uwagę zasługuje z pewnością niezwykła regularność ekipy z Jose Zorrilla, która z miejsca premiowanego barażami o awans do Primera Division wypadła tylko na dwie kolejki. Przez pozostałe 40 pewnie orbitowała w okolicach podium, ostatecznie kończąc na pozycji numer trzy, zaraz za plecami pary galisyjskich gigantów, Deportivo la Corunii i Celty Vigo. Konieczny był udział w play-offach. Los chciał, że Realowi przypadł w udziale przeciwnik najbardziej niewygodny. Cordoba była rywalem, którego w Valladolidzie bano się jak ognia. Niesłusznie. Co prawda Andaluzyjczycy w pierwszym meczu zdołali ugrać bezbramkowy remis, ale za to w drugim zostali przez chłopców Djukicia gładko rozjechani 0:3. „Pucela” w finale baraży trafiła na niespodziewanego zwycięzcę drugiej pary – Alcorcon. Malutka i biedniutka drużyna dzielnie walczyła z bogatszym rywalem, ale ostatecznie przegrała 1:2. Awans Valladolidu do Primera był czymś tak normalnym, że przeszedł prawie bez echa. Wiecie, na zasadzie „stało się to, co miało się stać. Nie ma co zaprzątać sobie tym głowy”.

Kadra

Patrząc na kadrę Realu i porównując ją chociażby z kadrą Celty Vigo, trudno nie odnieść wrażenia, że 24 zawodników, których ma teraz do dyspozycji trener Djukić, to ekipa uszyta akurat na miarę La Liga. Ostatnio bardzo modne jest budowanie w Segunda ekip tak mocnych, że zdolnych niemal z marszu do walki w Primera. Valladolid poszedł tą drogą. Na bramce Kastylijczyków mamy Wenezuelczyka Daniego Hernandeza, naprawdę solidnego specjalistę. W obronie w oczy rzucają się nazwiska Marca Valiente (wychowanka Barcelony) i Mikela Balenziagi (wychowanka Realu Sociedad i byłego gracza Athleticu). W pomocy mamy znanego z występów w Villarrealu Marquitosa, a w ataku prawdziwą plejadę świetnych zawodników na czele z Javim Guerrą, Manucho i Alberto Bueno. Jeszcze parę wzmocnień, niekoniecznie gigantycznych, i kadra będzie domknięta.

Transfery

Na razie klub z Nuevo Jose Zorrilla zasilili czterej zawodnicy. Co ciekawe, włodarze Realu wyjątkowo upodobali sobie rynek niemiecki. To właśnie zza naszej zachodniej granicy przyszli dwaj potencjalnie najbardziej istotni zawodnicy dla nowego projektu Valladolidu. Antonio Rukavina i Patrick Ebert będą mieli okazje sprawdzić się w lidze zupełnie innej niż ta, do której przywykli. Kolejne dwa wzmocnienia Realu to Lluis Sastre z Hueski i Omar Ramos z Tenerife. Mówi się, że lada chwila do zespołu trenera Djukicia dołączyć może przebojowy skrzydłowy Athleticu Bilbao, David Lopez. Bask byłby z pewnością ogromnym wzmocnieniem. Naprawdę mamy nadzieję, że transfer dojdzie do skutku. Przykro patrzeć, jak zawodnik tej klasy marnuje się na ławce rezerwowych. Jeśli chodzi o transfery z klubu, to w Realu Valladolid mieliśmy prawdziwy exodus. Na pierwszym miejscu wymienić należy z pewnością Juanito, mistrza Europy z 2008 roku. Pomocnik opuścił Jose Zorrilla, zakończył karierę i wrócił do ukochanego Betisu, by w słonecznej Andaluzji poświęcić się pracy z młodzieżą. Kolejnym bolesnym osłabieniem drużyny jest odejście Sisiego. Skrzydłowy przeniósł się do Osasuny. Poza tym z kastylijską ekipą pożegnali się również Nauzet (Las Palmas), Nafti (Murcia), Jofre (Girona), a także Valera, Aquino i Matabuena.

Prognoza

Póki nie poznamy ostatecznej kadry Realu Valladolid, wszelkie prognozy będą tak samo skuteczne jak wróżenie z fusów. Zakładając, że Djukić – znakomity przecież specjalista – załata te najbardziej niefajne dziury w składzie, zakładając, że nie nastąpi żadna plaga strasznych kontuzji, można bardzo, bardzo ostrożnie stwierdzić, że ekipa z Kastylii ma spore szanse na utrzymanie się w La Liga. Większe niż przed rokiem dawaliśmy Rayo czy Granadzie. Może i bohaterowie tego tekstu nie śpią na workach pełnych pieniędzy, może i są biedniejsi od pozostałych dwóch beniaminków, ale to ciągle wielka firma, jedna z największych w Hiszpanii. Real Valladolid może pochwalić się wspaniałymi, wiernymi kibicami. Głupio byłoby ich zawieść i zaraz po awansie spaść do Segunda.

Nasza prognoza: taniec na granicy strefy spadkowej.

Komentarze
~messi10 (gość) - 13 lat temu

no nareszczie! Nie mogłem się doczekać :)

~E123 (gość) - 13 lat temu

POWINNO być WIĘCEJ tematów o DEPIRTIVO i CELTA
VIGO, gdyż te 2 kiedyś wielkie kluby wracają do PD
i będziemy świadkami PRAWDZIWYCH (derby Madrytu i
Barcelony zawsze się kończą wiadomo jak - zresztą
derby Sevilii nie są ciekawe) derbów Galicji, gdzie
i jedni i drudzy mogą wygrać mecz...

~Miguel (gość) - 13 lat temu

Ładne stroje ma Valadolid

Najnowsze