Wisła w końcu płynie w dobrą stronę. Górnik bez szans w Krakowie


„Biała Gwizda” pewnie pokonuje zabrzan i udowadnia, że jest w świetnej formie

25 sierpnia 2018 Wisła w końcu płynie w dobrą stronę. Górnik bez szans w Krakowie

Wisła Kraków pokazała, że rezultat osiągnięty w spotkaniu z Lechem Poznań nie był przypadkiem. Dziś przystąpiła do meczu z Górnikiem Zabrze w roli faworyta i spełniła pokładane w piłkarzach oczekiwania, pewnie zwyciężając 3:0. W drugim dzisiejszym spotkaniu trudny sprawdzian przeszła Lechia, która po bardzo zaciętym meczu wygrała na wyjeździe z Pogonią 3:2. 


Udostępnij na Udostępnij na

Świetna Wisła wygrywa z Górnikiem

Na drużynę Wisły, która podejmowała dziś na własnym stadionie Górnik Zabrze, nie byłoby w naszej lidze mocnych. Po tym, jak wrócili z dalekiej podróży i wysoko pokonali Lecha Poznań, wiślacy ponownie udowodnili swoją znakomitą dyspozycję na początku sezonu. „Biała Gwiazda” rozpoczęła spotkanie z jasno określonym celem i było to aż nadto widoczne. Swoją kapitalną dyspozycję potwierdził Martin Kostal, który w dzisiejszym meczu zanotował dwie asysty. Jedną przy bramce Pietrzaka, która zwieńczyła efektownie rozegraną akcję rozpoczętą dokładnym przerzutem Dawida Korta. Przy okazji drugiego gola na listę strzelców wpisał się Zdenek Ondrasek. Czech dzięki strzelonej bramce umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji najlepszych strzelców.

Ondrasek to kolejny piłkarz, który walnie skorzystał na przyjściu do klubu Macieja Stolarczyka. Pod wodzą nowego szkoleniowca swoje, jak się okazuje niebanalne, umiejętności prezentować zaczęli także wspomniani wcześniej Kort czy Kostal. W meczu z Górnikiem oglądaliśmy dobrze poukładaną taktycznie Wisłę, w której każdy z piłkarzy doskonale znał swoje obowiązki. Krakowianie kontrolowali przebieg spotkania i zgromadzeni na stadionie kibice ani przez chwilę nie drżeli o końcowy rezultat. Dzieła zniszczenia dokonał po kolejnej koronkowej akcji Vullnet Basha.

Zabrzanie starali się podjąć rzuconą przez Wisłę rękawicę, ale zwyczajnie nie byli w stanie tego zrobić. Nad wyraz widoczny był brak kontuzjowanego Szymona Żurkowskiego, bez którego gra Górnika wyglądała dość chaotycznie. Swoje okazje miał między innymi Igor Angulo, lecz bramka gospodarzy była dziś jak zaczarowana. Finalnie to bowiem podopieczni Marcina Brosza oddali więcej strzałów na bramkę przeciwnika. Zabrakło jednak celności, wyrachowania, szczęścia.

Młoda ekipa gości potrafiła na nieco dłuższy okres wejść w posiadanie piłki, jednak szczelna defensywa Wisły rzadko dopuszczała do strzałów, które naprawdę mogły zagrozić bramce strzeżonej przez Mateusza Lisa. Większość groźniejszych sytuacji była raczej dziełem przypadku, a piłkarze z Zabrza nie radzili sobie z sytuacyjnymi piłkami, które akurat znalazły się pod ich nogami. Kibice gości mogą jedynie pocieszać się faktem, że kontuzja Szymona Żurkowskiego nie jest tak poważna, jak się pierwotnie wydawało, i Polak może być gotowy do gry już wkrótce.

Wymiana ciosów w Szczecinie

Na początku spotkania żadna z ekip nie potrafiła wywalczyć sobie znaczącej przewagi, a tym bardziej udokumentować cokolwiek zdobytą bramką. Na pojedyncze próby dłuższego rozgrywania piłki przez „Portowców” Lechia odpowiadała długimi podaniami posyłanymi przez środkowych obrońców czy Łukasika. Za stosunkowo długo utrzymujący się bezbramkowy wynik odpowiedzialni są w szczególności Łukasz Załuska oraz Jakub Arak. Jeden z nich popisał się świetną obroną po rzucie rożnym wykonywanym przez Lechię, drugi za to nie potrafił skierować do pustej bramki spadającej na jego nogę piłki.

Z biegiem czasu okazje stwarzane przez obie ekipy były coraz groźniejsze, jednak dopiero w 41. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Drygas i mimo że nieco więcej okazji na zdobycie pierwszego gola mieli piłkarze z Gdańska, finalnie to szczecinianie schodzili na przerwę, prowadząc. Wymiany ciosów, która nastąpiła w drugiej części spotkania, spodziewało się raczej niewielu. A gdyby tylko obie drużyny wykańczały swoje okazje ze skutecznością choć o połowę mniejszą od częstotliwości, z jaką do nich dochodziły, wynik mielibyśmy dziś iście hokejowy.

Ze spotkania zwycięsko wyszedł faworyt z Gdańska. Nieźle grającej w tym spotkaniu Pogoni zabrakło kogoś, kto potrafiłby w kluczowym momencie skierować piłkę do siatki. Zadaniu nie sprostali dziś bowiem ani Benedyczak, ani Frączczak. Tym samym Lechia wciąż pozostaje drużyną niepokonaną, a Pogoń nadal nie zaznała smaku zwycięstwa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze