Trzecioligowy klub z malowniczego Sandomierza, kojarzonego raczej ze śmigającym na rowerze Arturem Żmijewskim w roli ojca Mateusza, z przytupem wszedł w rozgrywki Pucharu Polski. Sensacyjne zwycięstwa z Koroną Kielce i Podbeskidziem Bielsko-Biała wzbudziły ogromny aplauz i uznanie szerszego grona. Spróbujmy dowiedzieć się więcej o Wiśle Sandomierz.
Krótka historia klubu
Klub Sportowy Wisła powstał w Sandomierzu w 1925 roku. Założycielami Klubu była grupa mieszkańców: lekarzy, nauczycieli, ludzi prowadzących prywatną działalność gospodarczą. Treningi i mecze piłki nożnej odbywały się na błoniach „Rybitwy”. Działacze Klubu pod koniec lat 20-tych otrzymali od Rady Miasta Sandomierz lokalizację obiektu sportowego. Wybudowano boisko wraz z bieżnią, a pierwszy mecz piłki nożnej odbył się 3 maja 1932 roku pomiędzy Wisłą a wojskową drużyną Strzelec.
Po II wojnie światowej klub zaczął prężną działalność. Obok sekcji piłki nożnej powstały sekcje: lekkoatletyczna, siatkówki, koszykówki, hokeja na lodzie. W rozgrywkach wojewódzkich w dyscyplinach tych Sandomierzanie zajmowali czołowe lokaty, a juniorzy lekkoatletyki w kilku jej dyscyplinach byli mistrzami Polski.
Niestety, brak funduszy, ogólna trudna sytuacja sprawiły, że większość sekcji uległa likwidacji, a obecnie działa tylko sekcja piłki nożnej, która też omal nie zaprzestała swojej działalności.
Wisła cudem uratowana
Prezes MKS Wisła Sandomierz, Sebastian Wieczorek tak opowiada o ostatnich latach klubu
– Wisła zbliża się do swojego 95 lecia, które będziemy obchodzić w 2020 roku. Jest to najstarszy klub w regionie, gdzie mamy przecież dużo bardziej utytułowane kluby jak Stalowa Wola, Stal Mielec czy Siarka Tarnobrzeg. Wisła w piłkarską historię za bogata nie jest – największy sukces pisze się właśnie teraz w Pucharze Polski. W rozgrywkach ligowych Wiślacy najwyżej byli w sezonie 2014/15. Zajęliśmy pierwsze miejsce w III lidze gr. małopolsko-świętokrzyskiej, minimalnie przegrywając mecz barażowy z Radomiakiem Radom.
Osobiście klubem zarządzam od lipca 2015 roku. Zaraz po meczu barażowym z Radomiakiem, Wisła znalazła się nad przepaścią. Powodem był spór mojego poprzednika z nową władzą miejską oraz zbyt bezmyślne rozdysponowywanie pieniędzy przez Zarząd. Mieliśmy dwa tygodnie do ligi, duży dług. Mistrzowski team rozpadł się – 3/4 odeszła do innych klubów, wraz z trenerem Krawcem. Podjąłem się tego szaleństwa i na dwa tygodnie przed ligą montowaliśmy skład – bez pieniędzy, mając tylko urzędowe obietnice. Wszystko się udało – dojść do porozumienia z Miastem, spłacić ponad 100 tys zł długu i co najważniejsze wystartować w rozgrywkach III ligowych. Klub uratowaliśmy przed upadkiem w 90. lecie istnienia, ale uratować Wiśle ligowego bytu się nie udało. Wchodząca w życie reorganizacja rozgrywek powodowała, że klasę niżej leciało pół ligi. Mimo tego dużego zakrętu Wisła, gdyby nie reorganizacja, utrzymałaby się na spokojnie.
Operatywność obecnego prezesa i ludzi z nim współpracujących uratowała klub, o którym tak głośno teraz po sensacyjnych zwycięstwach w Pucharze Polski. Pan Sebastian już po kilku zdaniach rozmowy, jawi się nam jako prawdziwy pasjonat, zakochany w swojej Wiśle.
Sukces a rzeczywistość
Zainteresowanie futbolem, czy ogólnie sportem w Sandomierzu od kilku lat maleje. Jak się dowiedzieliśmy, młodzi ludzie wręcz uciekają z miasta z powodu braku perspektyw. A magia ojca Mateusza działa tylko na turystów. Mimo tego, Wisła ma swoich zagorzałych fanów, a frekwencja na meczach to około 400 osób. Co, jak mówi prezes klubu, jest dobrym wynikiem w porównaniu do zespołów trzecioligowych z większych miast. Żartobliwie dodaje, że:
– Wisła ogółem jest dobrze odbierana w mieście i regionie. Głównie za sprawą naszych kibiców, którzy dbają o promocję, tę dobrą i tę złą.
Wisła, zajmująca obecnie 12 miejsce w IV grupie III ligi, za główny cel obrała spokojne utrzymanie w tej klasie rozgrywkowej. Gra w PP to wielka przygoda dla tego niewielkiego klubu, która jednak nie przysłoni pewnych bolesnych dla Wisły faktów.
W niewielkich ośrodkach piłkarskich ogromnym problemem jest budżet. Małe kluby borykające się z kłopotami finansowymi to niestety bolączka polskiej piłki. Jak sytuacja wygląda w Sandomierzu? Po pytaniu o budżet Wisły, w głosie pana Sebastiana wyczuwa się rozgoryczenie. Posłuchajmy więc:
Skąd czerpiecie środki na bieżącą działalność?
– Swój budżet opieramy głównie na dotacji miejskiej, bez której klub by nie istniał. Uważam, że jak na III ligowe standardy nie możemy narzekać – minusem jest oczywiście niepewność z roku na rok, która w znacznym stopniu zależy od włodarzy miasta. Ciężko w ten sposób cokolwiek też zaplanować, gdyż uważam, że kluby piłkarskie w małych miastach to tacy więźniowie polityczni.
Co pan rozumie pod tym pojęciem?
– Oczywiście piłka nożna jest najlepszą promocją dla miasta, zaraz po „Ojcu Mateuszu”, ale żadna impreza organizowana w Sandomierzu nie gromadzi takiej publiki i nie dostarcza tylu emocji. Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Teraz, gdy sukcesy w PP zbiegły się z okresem wyborów do władz samorządowych, zapewnienia o zwiększeniu dotacji słyszałem zewsząd. Po meczach wielu oficjeli biegło do nas z gratulacjami i obietnicami. Osobiście nie wierzę jednak w ich dotrzymanie.
Zwycięstwa w Pucharze Polski z Koroną Kielce i Podbeskidziem Bielsko-Biała wywołały euforię. Jednak trzyosobowy zarząd klubu, wspomniany już prezes Sebastian Wieczorek oraz jego współpracownicy, Sławomir Gągorowski i Patryk Konopka, podchodzi z dużą rezerwą do rzeczywistej sytuacji w klubie. Ogromną bolączką jest brak zaplecza treningowego. Pan Sebastian twierdzi, że obietnice budowy boiska powtarzane są w Sandomierzu od 20 lat.
Baza treningowa
W planach klubu jest praca z młodzieżą, przyciągnięcie młodych chłopaków do uprawiania piłki nożnej. Problem braku odpowiedniego zaplecza to główny powód frustracji pana Sebastiana Wieczorka.
Czym powodowana jest taka frustracja?
– Największym wstydem jest to, że w takim mieście jak Sandomierz, królewskim mieście, nie mamy boiska treningowego. Trenujemy wszyscy na głównej murawie. Pierwszy zespół, A-klasowe rezerwy i drużyna rocznika 2007 oraz ponad 100 młodych adeptów piłki z MUKS Sandomierz.
Jak radzicie sobie z tą sytuacją?
– Często dochodzi do takiej sytuacji, że w tym samym czasie trenuje kilka grup, a boisko jest podzielone na kilka części. Czasem treningi przeprowadzane są w okolicznych miejscowościach, gdzie są ku temu odpowiednie warunki.
Pucharowe wyniki, ba!, nawet sama gra w III lidze przy takim braku zaplecza nabiera innego wymiaru. Prezes klubu dodaje, że :
– Rada Miasta od kilku lat wałkuje temat boiska treningowego – osobiście przez trzy lata zarządzania w klubie już pięć razy słyszałem, że właśnie rozpoczynają się prace nad utworzeniem boiska. Dlatego dla mnie osobiście, jako prezesa tego klubu, awans do 1/8 Pucharu Polski, gdzie nie mamy warunków do trenowania, to jest właśnie sukces.
Z niczego osiągnęliśmy wielki wynik i tutaj szacunek dla trenera Dariusza Pietrasiaka i chłopaków z zespołu.
O drużynie
Trenerem pierwszego zespołu jest Dariusz Pietrasiak, urodzony nota bene w Sandomierzu. Barwna postać, znana z występów w Ekstraklasie. Były zawodnik m.in. KZSO Ostrowiec Świętokrzyski, GKS Bełchatów, Polonii Warszawa, Śląska Wrocław czy Podbeskidzia Bielsko-Biała. W swoim dorobku ma tytuł mistrza Polski w sezonie 2011/2012 zdobyty w barwach Śląska Wrocław oraz wicemistrzostwo kraju 2006/2007 z GKS Bełchatów. W piłkarskim CV ma również dwa występy w reprezentacji Polski. Od czerwca 2018 zaczął pracę w Wiśle, klubie z rodzinnego miasta.
Pytany o drużynę, prezes Wisły mówi:
– Co do kadry naszego zespołu, stawiamy na swoich, głównie na chłopaków z regionu, bo rodowitych sandomierzan w kadrze jest mniejszość. Efekty stawiania na chłopaków z regionu widać, trener również jest stąd – więc zna klimat i wie, jak chłopaków zjednoczyć. Drużyna ma charakter, morale są wysokie, oby to wszystko łączyło się z wynikami i nakręcało Wisłę na następne sukcesy.
Czy w kadrze zespołu są zawodnicy mający doświadczenie z wyższych klas rozgrywkowych?
– Jednym z tych zawodników jest Jarosław Piątkowski. Filar naszego zespołu. W meczu z Podbeskidziem 36-letni skrzydłowy zadziwił chyba wszystkich. Był wyróżniającym się zawodnikiem, strzelił bramkę i siał spustoszenie w defensywie Podbeskidzia. Epizody z zespołami wyższych lig mieli również nasi napastnicy Kacper Piechniak i Piotr Poński. Kacper był młodzieżowym zawodnikiem Jagiellonii, a Piotr Poński zaliczył debiut w ekstraklasie w barwach Korony Kielce. Ponadto pozostali zawodnicy występowali na boiskach II czy III ligowych.
Trzeba dodać, że większość zawodników oprócz gry w piłkę nożną, normalnie pracuje, gdyż – jak mówi Sebastian Wieczorek:
– Z pensji piłkarskiej na tym poziomie nie wyżyją. A płace w naszym klubie są jednymi z niższych w lidze.
Budżet Wisły to niewiele ponad 400 tysięcy złotych na sezon i w porównaniu np. do Motoru Lublin to przepaść. Zarząd klubu liczy jednak na to, że szum medialny wokół klubu po awansie do 1/8 PP, przyciągnie ewentualnych sponsorów i poprawi sytuację finansową klubu.
Co dalej z tą Wisłą
Mały klub z Sandomierza, pogromca faworytów z Ekstraklasy i I ligi już teraz zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Jest na ustach kibiców, głosy sympatii słychać na każdym kroku. Borykająca się z ogromnymi problemami związanymi z zapleczem treningowym Wisła ma jednak olbrzymi atut w postaci pana Sebastiana Wieczorka, dla którego zarządzanie klubem to pasja, robi to całkowicie społecznie. Toczy swoją małą wojnę z władzami miasta o spełnienie obietnic, o umożliwienie w miarę normalnego funkcjonowania, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą. Jak mówi, młodzi chłopcy nie garną się w Sandomierzu do futbolu. Ale czy po wysłuchaniu prezesa, można się dziwić?
Z tego miejsca wypada zaapelować do władz Sandomierza. Futbol to zawsze okno wystawowe na świat i promocja dla miasta. Czas chyba energiczniej zacząć wprowadzać w życie swoje obietnice, bo teraz jest, idąc drogą sukcesu, najlepszy moment na rozwój klubu. Ogrzewanie się w blasku sukcesu to jedno, a realna pomoc klubowi to drugie.
Sebastian Wieczorek zapytany na koniec o marzenia, mówi:
– Boisko treningowe i… wylosowanie w 1/8 Pucharu Polski Górnika Zabrze.
Dołączyłbym jeszcze jedno – zagrać w finale na Stadionie Narodowym. A co? Dlaczego nie?
Na koniec dodam, że Sandomierz to nie tylko „Ojciec Mateusz”, to też klub Wisła i ludzie nią zarządzający.
Powodzenia w finale Pucharu Polski!
mniej telewizji , jak już to królewskie miasto redaktorze
Można jaśniej, bo ciężko jest mi się odnieść do tego komentarza.
Sawik czekamy na artykuł o Hetmanie Zamość
Ciekawa sugestia. Myślę, że do zrealizowania.