W najciekawszym piątkowym spotkaniu Wisła Kraków wygrała z Górnikiem Zabrze 3:1. Gwiazda Pawła Brożka świeciła pełnym blaskiem. Dwa gole i asysta – to bilans Wiślaka po tym meczu.
W Krakowie było blisko niespodzianki, ale tylko do przerwy. Była 14. minuta spotkania. Do piłki dopadł w polu karnym Adam Banaś i ostatni w tabeli Górnik Zabrze wyszedł niespodziewanie na prowadzenie. Sensacyjny początek meczu!
Wisła sytuacji miała mnóstwo, ale remis zapewnił jej dopiero powracający po kontuzji Paweł Brożek. Później podobać się mogła akcja Juniora Diaza z Radosława Sobolewskiego, kiedy ten drugi przepięknym strzałem z woleja trafił w poprzeczkę. Zabrzanie zagrali pierwszą część tak jak zapowiadali, nie murowali własnej bramki, starali się atakować. Ale w piątkowy wieczór „Biała gwiazda” momentami grała koncertowo, brakowało wyłącznie precyzji w decydujących zagraniach. Co chwilę w pole karne Górnika szarżował, a to Diaz, a to Brożek.
Wisła wyszła na drugą część spotkania bardziej skoncentrowana, a Górnik miał nadzieje, że nadarzy się znów okazja, taka jak w pierwszej połowie. Po stronie Wisły aktywny był Patryk Małecki, ale jego ataki na nic się zdawały. Aż w końcu Maciej Skorża postanowił go zdjąć z boiska. Świeżość w ofensywnej grze Wisły miał zagwarantować Piotr Ćwielong i się udało. Wreszcie kalkulacje „Białej gwiazdy” okazały się słuszne. W 72. minucie meczu piłkę do Brożka zagrywał Jirsak. Ten z kolei wspaniale otworzył drogę do bramki Rafałowi Boguskiemu. „Boguś” nie miał problemów żadnych problemów z trafieniem do bramki i na tablicy wyników pojawiła się dwójka po stronie gospodarzy.
Po utracie bramki Górnik stracił wiele ze swojego animuszu. Co z kolei przyniosło kolejną korzyść dla Wisły. Kapitalnie swoją partię postanowił zakończyć Brożek. W 83. minucie uderzył ponownie celnie na bramkę rywali.
Choć do pewnego momentu pachniało niespodzianką, dla Górnika skończyło się jak zawsze. Wisła pozostaje w grze. Paweł Brożek wrócił i rozegrał fenomenalne spotkanie. Krakowianie mają wciąż spore szanse na tytuł, a do końca rozgrywek już tylko pięć spotkań.
Polonia B. wygrywa w „10”
W zakończonym pierwszym spotkaniu 25. kolejki Ekstraklasy Polonia Bytom wygrała z Cracovią Kraków 1:0. Dla trenera Cracovii był to powrót na „stare śmieci”, gdyż niegdyś przywdziewał koszulkę Polonii. Jednak „comeback” się nie udał. Krakowianie byli dziś bardzo nieskuteczni, a bytomianie potrafili to skrzętnie wykorzystać. Grając przez 75 minut w „10”, zdołali w końcówce zadać decydujący cios.
Mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy. Już w 6. minucie mogło być 1:0, ale przytomną interwencją popisał się obrońca Paweł Nowak wybijając piłkę z linii bramkowej. Cracovia rozpoczęła ofensywę od niemrawych kontrataków, ale jej gra była mało efektywna. Polonia po 20. minutach spotkania wciąż była częściej przy piłce. Zwrotnym momentem spotkania mogła okazać się czerwona kartka dla ich pomocnika Marcina Radzewicza. Wkrótce okazało się, że i to nie podziałało mobilizująco na przyjezdnych. Jeśli już atakowali to albo łapani byli na kolejnych pułapkach ofsajdowych, albo ich strzały mijały światło bramki (m.in. wolej Ślusarskiego)
W 33. minucie meczu wspaniałą interwencją popisał się Marcin Cabaj, broniąc strzał Adriana Klepczyńskiego. Moment później to goście mogli wyjść na prowadzenie po strzale Pawła Sasina. Do końca pierwszej części przeważały „Pasy”. Jednak wynik na tablicy widniał ten sam 0:0.
Zmiana stron
Druga połowa rozpoczęła się od zmian kadrowych w obu ekipach. W zespole z Bytomia pojawił się Tomasik i Zieliński, a w Cracovii Moskała. Obraz gry szybko uległ zmianie. Tempo gry wzrosło. Krakowianie zaczęli w końcu przeważać, a zawodnicy gospodarzy zaczęli oszczędzać siły. W końcu było widać, która z drużyn grała „10”.
Potem spotkanie „siadło”. Goście byli bardzo nieporadni w swych poczynaniach i nie ma się co dziwić, że tak trudno wydostać im się z dolnych rejonów tabeli. Aktywnymi piłkarzami byli Ślusarski i Grzyb, jednak bramki wciąż nie było widać. Gdy kibice już zaczęli godzić się z wynikiem remisowym. Do natarcia przeszła Polonia. Piłkarze na „końcówkę” zachowali więcej sił i to się opłaciło. Klepczyński wykorzystał swoją szansę i tym samym na 3 minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego zapewnia swojej drużynie ważne trzy punkty
Napastnik świezo po kontuzji strzela bramki :D:D:D
Krety do 1ligi !!!