Już po pierwszym meczu jasne było, że przed drużyną z Paryża stoi nie lada wyzwanie. 14 lutego Real Madryt pokonał PSG na Santiago Bernabeu 3:1. Trzy tygodnie później przyszedł czas na rewanż. Kibice „Les Parisiens” dali z siebie wszystko, przygotowując jedną z najlepszych opraw tego sezonu, piłkarze nie przełożyli jednak dopingu na dobrą grę.
Rywalizacja dwóch tak dużych klubów była głównym tematem w świecie sportu od paru dobrych dni. W mediach społecznościowych można było obserwować wypowiedzi fanów oraz przewidywania ekspertów i dziennikarzy sportowych. Większość stawiała na wygrany dwumecz przez Real Madryt, było to szczególnie widoczne na serwisach bukmacherskich, gdzie kurs na awans Paris Saint-Germain był średnio 2,5 razy wyższy.
Świetne widowisko już od pierwszych minut
Eksperci nie pomylili się, mecz był prawdziwym spektaklem dla fanów futbolu. Najlepsi piłkarze świata cieszyli nasze oczy wspaniałymi zagraniami.
Świetnie spisywał się Angel Di Maria, który grał w miejsce kontuzjowanego Neymara. Argentyńczyk stworzył wiele okazji do strzelenia bramki, za każdym razem jednak brakowało szczęścia jemu samemu, Edinsonowi Cavaniemu lub Kylianowi Mbappe. Większość strzałów była blokowana, a piłka lądowała za linią bramkową, na aucie lub na środku boiska.
Drużyna z Madrytu nie pozostawiała jednak ataków paryżan bez odpowiedzi, w 18. minucie spotkania Sergio Ramos miał świetną okazję na zdobycie bramki. Otrzymał obiecujące podanie wewnątrz pola karnego, a następnie oddał strzał z pierwszej piłki. Powstrzymał go natomiast Alphonse Areola, który popisał się świetną interwencją. Karim Benzema również miał swoją sytuację. W 38. minucie znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem PSG, ten jednak wybronił jego strzał.
W drugiej połowie sytuacja meczu wyglądała jednak kompletnie inaczej, główną przyczyną takiej sytuacji była bramka Cristiano Ronaldo. Portugalczyk trafił do siatki głową po znakomitej asyście Luisa Vazqueza.
Marco Verratti – za mało samoopanowania jak na Ligę Mistrzów?
Już po strzeleniu bramki na 0:1 dla drużyny z Madrytu skrzydła PSG zostały podcięte. „Les Parisiens” weszli natomiast z deszczu pod rynnę w momencie, w którym w 66. minucie Marco Verratti, zbyt agresywnie zareagował na decyzję arbitra i otrzymał drugą żółtą kartkę. Od tamtej pory przez głowy kibiców przechodziły już zapewne myśli, czy nie jest przypadkiem po meczu.
Granie bez jednego zawodnika zostawiło ślad na grze paryżan. Idealnie odwzorowuje to statystyka strzałów, która w drugiej połowie wyniosła 5:15 na korzyść drużyny gości. Real Madryt przycisnął swoich rywali, co owocowało licznymi dobrymi okazjami. Marco Asensio w 69. minucie spotkania uderzył w słupek.
Nadzieja umiera jednak ostatnia. Drużyna gospodarzy wprawiła stadion w euforię w 71. minucie, gdy po zamieszaniu w polu karnym piłka odbiła się od nogi Edinsona Cavaniego i trafiła do bramki. Było 1:1 i bojowe nastroje chociaż na chwilę powróciły do ekipy PSG.
Na nieszczęście kibiców z Paryża, stadion ucichł 10 minut przed końcem spotkania. Po dośrodkowaniu z prawej strony Adrien Rabiot popełnił błąd przy wybijaniu piłki, co wykorzystał Casemiro i oddał strzał sprzed pola karnego, piłka po rykoszecie znalazła się w siatce.
Madryt ma to, na co zasłużył, Paryż po raz kolejny załamany
To już drugi rok z rzędu, w którym Paris Saint-Germain odpada z Ligi Mistrzów w 1/8 finału. Po raz kolejny paryska drużyna nie potrafi udowodnić swojej wyższości nad topowymi drużynami Europy. I w tym momencie pozycja Unaia Emery’ego na Parc des Princes jest zagrożona. To, co postanowi zarząd, pozostanie oczywiście tajemnicą jeszcze przez jakiś czas, ale internauci już powoli zaczynają spekulacje, w których mówią, że Emery może powoli żegnać się z PSG.
Na Anfield spokojny wieczór
W drugim rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów Liverpool podejmował u siebie FC Porto. To spotkanie stało w cieniu wydarzeń z Paryża i trudno się dziwić, w końcu ekipa z Liverpoolu miała aż pięciobramkową zaliczkę. Awans „The Reds” mieli w kieszeni, toteż pojedynek zakończył się wynikiem 0:0. Juergen Klopp dał odpocząć między innymi takim piłkarzom jak Mohamed Salah czy Virgil van Dijk.
Mimo wszystko w Anglii mogliśmy obejrzeć parę ładnych dla oka akcji. W 18. minucie Sadio Mane oddał strzał, który przeleciał tuż nad poprzeczką bramki Casillasa. Liverpool kontrolował spotkanie i spokojnie utrzymywał się przy piłce, wymieniając krótkie podania i czekając, aby rozbić obronę przeciwnika.
W 31. minucie ponownie Senegalczyk otrzymał podanie w pole karne, tym razem trafił jednak w słupek.
W drugiej połowie sytuacja wyglądała bardzo podobnie. W 59. minucie Roberto Firmino przedzierał się w pole karne, ale jego strzał został zablokowany. Pod koniec meczu zobaczyliśmy jeszcze wspaniałą technikę Jesusa Manuela Corony w 79. minucie, po dobrym dryblingu zabrakło jednak równie dobrego wykończenia.
W 82. minucie Sergio Oliviera oddał strzał z dystansu, z którym poradził sobie Loris Karius. W 88. minucie natomiast zobaczyliśmy jeszcze wspaniałą paradę Ikera Casillasa po strzale głową Danego Ingsa. Niecałe cztery minuty później fani „The Reds” mogli już świętować awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.