To ważniejsze od pracy, istotniejsze od żony, to sprawa dumy i sławy, życia i śmierci- to Old Firm! Sporo czasu jednak minęło nim Szkoci zrozumieli, że derby Glasgow to powód do dumy, a nie do wstydu.
Pierwotne znaczenie określenia „Old Firm” wskazywało na znudzenie Szkotów swoją ligą i kompleks wobec rozgrywek w innych krajach, gdzie o mistrzostwo walczyło znacznie więcej drużyn niż tylko dwie. W końcu jednak zrozumiano, że gdy się nie ma co się lubi, to się lubi to co ma, a poza tym tak jak szkoccy kibice zazdroszczą innym bardziej ciekawszych i wyrównanych lig, tak fani futbolu z innych krajów marzą, by również u siebie oglądać derby o takiej historii i prestiżu jak starcie gigantów z Glasgow.
Emocje i temperatura derbów komercyjnej stolicy Szkocji, jak mówi się o Glasgow, wykracza daleko poza ramy futbolu. Nie jest ważne to, że Celtic i Rangers kompletnie zmonopolizowały ligę szkocką (w sumie oba kluby zwyciężały ligę 93 razy, zaś puchar kraju zdobywały 63 razy; podczas 109 lat istnienia ligi szkockiej, tylko 10 razy zdarzyło się, żeby tytuł nie trafił w ręce z kogoś z Old Firm; ostatni raz w sezonie 1983/1984 kiedy mistrzem kraju zostało FC Aberdeen, prowadzone wówczas przez sir Aleksa Fergusona), ważna jest wyznawana religia, podejście do kwestii bycia częścią składową Wielkiej Brytanii czy przynależność do danej klasy społecznej. Możesz mieć pokój pełen plakatów piłkarzy Celticu i Rangers, możesz paradować po Glasgow w koszulce Henrika Larssona bądź Barry`ego Fergusona, być częstym bywalcem Celtic Park bądź Ibrox Park, ale jeśli nie wyznajesz konkretnej ideologii, nie posiadasz określonego światopoglądu, nigdy nie będziesz prawdziwym fanem The Bhoys bądź The Gers. Celtic założyli irlandzcy imigranci, którzy do Szkocji przybyli w okresie wielkiej rewolucji przemysłowej. Jako, że dominującym wyznaniem na Zielonej Wyspie jest katolicyzm, stąd też o Celtach mówi się jako o klubie katolickim. Swoją cegiełkę do powstania Rangersów dorzucili też Irlandczycy- protestanci (choć głównymi inicjatorami i założycielami klubu byli Brytyjczycy) i już pretekst do wielkiej wojny religijnej był gotowy. Władze obu klubów od lat robią wszystko aby zmarginalizować konflikty na tle religijnym. Zarówno jedni i jak i drudzy odcięli się od współpracy z najbardziej fanatycznymi grupami kibiców, do akcji włączył się także szkocki parlament wespół ze szkockim kościołem katolickim, zaś piłkarze Celtiku i Rangers uczestniczą w przeróżnych spotkaniach w szkołach czy domach dziecka, by przekonywać, że w derbach Glasgow najważniejszy jest przede wszystkim futbol. Efektów tych prób jakiś szczególnych nie ma, bo do krwawych bójek, nierzadko ze skutkiem śmiertelnym, dochodzi po każdym meczu z udziałem obu zespołów. Najodważniejszym aktem walki o załagodzenie konfliktu było kupno przez Rangersów w 1989 katolika Mo Johnson`a, co jednak jeszcze pogorszyło sprawę, zwłaszcza, że ów gracz wcześniej występował w barwach…Celtiku. Dziś już na rynku transferowym władze obu klubów nie kierują się w pierwszej kolejności wyznaniem zawodnika, którego chcą kupić, ale dla fanów wciąż niezwykle ważne jest, żeby piłkarz ich klubu nie był tego samego wyznania co rywal zza miedzy.
Inna kwestią będąca czynnikiem zapalnym w relacjach kibiców obu klubów jest sprawa przynależności Szkocji do Wielkiej Brytanii. Celtowie odpowiadają się za pełną autonomią swojego kraju, będąc zafascynowani niezależnością Irlandii od Zjednoczonego Królestwa. Z drugiej strony sami nie specjalnie związani są ze swoją ojczyzną. W meczach międzypaństwowych niezbyt przejmują się występami The Tartan Army, mocno ściskając kciuki za Irlandię. – Nie kibicujemy reprezentacji Szkocji, bo ta zbyt bardzo kojarzy się z Rangersami – tłumaczą fani z Parkhead. Sympatycy The Gers z kolei, poza tym, że kibicują narodowej reprezentacji, cieszą się również z sukcesów Anglików, zaś na meczach szkockiej kadry zawsze towarzyszy im flaga św. Jerzego. Konflikt na linii Celtowie- Rangersi zaostrzyła również sytuacja w Irlandii Płn. gdzie demonstracje miejscowej ludności dotyczącej przyłączenia Ulsteru do Irlandii, krwawo stłumili Brytyjczycy. Fani Celtiku oczywiście poparli swoich braci z Wyspy Św. Patryka, natomiast kibice Rangers byli po stronie prowodyrów masakry z Derry. Co ciekawe, kibice obu klubów mocno zaangażowali się w pomóc obu stronom konfliktu i pewien ułamek ofiar tamtych wydarzeń, stanowili sympatycy klubów z Glasgow. Ale nienawiść kibiców obu zespołów do siebie to też wypadkowa specyfiki miasta, które też do najpiękniejszych w Szkocji nie należy, a poza tym zajmuje pierwsze miejsce w rankingu miast, gdzie najczęściej dochodzi do bójek z użyciem noży w Europie. Władze zespołów robią wszystko by przerwać lub ograniczyć do minimum tą plagę. Np. w czasie Old Firm, w barach i pubach panuje absolutny zakaz chodzenia w barwach obu klubów, tak by nie dochodziło do rozrób. Fani obu ekip sami mogą jednak w pewnym stopniu ograniczyć tą masakrę, nie zapuszczając się w pewne rejony. W Szkocji, sympatyków obu drużyn oddziela rzeka Clyde: kibice Celtiku mieszkają bowiem na północy i wschodzie kraju, zaś miłośnicy Rangers na południu i zachodzie.
W Old Firm zagrało w sumie pięciu Polaków: czterech w barwach Celtiku (Dariusz Dziekanowski, Dariusz Wdowczyk, Maciej Żurawski i Artur Boruc) i jeden w barwach Rangers (Dariusz Adamczuk). Gole na swoim koncie ma dwóch biało- czerwonych: Wdowczyk, który pokonał bramkarza The Gers w meczu Pucharu Szkocji, wygranym przez Celtów 2:1 i Magic, którego trafienie w lutym 2006 r. zapewniło The Bhoys cenne zwycięstwo 1:0 na Ibrox Park. Obaj byli jednak aktorami jednego spotkania- Artur Boruc błyszczy w niemal każdym Old Firm, a dla piłkarzy i kibiców Rangers jest wrogiem numer jeden. Za co? Za znaki krzyża robione przy ich trybunie na każdym spotkaniu, za to, że paradował po Ibrox Park z wielką flagą Celtiku, celebrując kolejny tytuł mistrzowski, za to, że nie podał ręki trzem podopiecznym Walter`a Smith`a w poprzednim sezonie po ostatnim gwizdku sędziego, a także za włożenie, zaraz po spotkaniu, t-shirtu z twarzą Jana Pawła II. Ale przede fani The Gers nienawidzą go za to, że jest bramkarzem klasy światowej i nie raz i dwa, wygrywał derby Glasgow dla Celtiku. Sam Artur zaś nie wyobraża sobie życia bez Old Firm. – To jest coś niesamowitego – mówi Polak o derbach Glasgow. Nie ma drugiego takiego meczu na świecie, a atmosfera na trybunach jest niepowtarzalna. Tego się nie da opisać słowami, to trzeba przeżyć na własnej skórze!
wg mnie najbardziej brutalne derby na swiecie,
swietna atmosfera na trybunach zwlaszcza na celtic
parc lubie je ogladac ze wzgledu na ogromne
zaangazowanie obu zespolow i czeste okazywanie przez
pilkarzy jak bardzo nie nawidza swoich rywali
Moim zdaniem CELTIC WYGRA TE DERBY. Boruc będzie
dobrze bronił, tak mi się zdaje.