Derby to najważniejsza rzecz dla każdego kibica i nieważne czy są to derby miasta, regionu, kraju czy całej Europy. Tu nie ma miejsca na obiektywizm: jednych się kocha, drugich nienawidzi, a gdy mecz już się zacznie, nie ma nic ważniejszego niż jego wynik. Wygrany aż do następnego spotkania przechadza się z dumą, przegrany, ukrywa się po kątach, odliczając dni do rewanżu. To rzecz ważniejsza od żony, pracy, religii i kraju, to sprawa życia lub śmierci. Serwis iGol.pl zaprasza na przegląd największych i najważniejszych derby na świecie. Na początek starcia Barcelony z Realem.
Żadne derby nie wywołuje na całym świecie takich emocji jak pojedynki Blaugrany z Królewskimi. Żadne nie jest określane tak wzniośle jak El Clasico czy Gran Derbi Europa. Kibice z innych krajów, z pewnością będą się sprzeczać z tezą, że to właśnie te derby są najważniejszymi na świecie. Ale taka jest prawda- w Anglii o mistrzostwo kraju od lat walczy wielka czwórka: Arsenal, Chelsea, Liverpool i Manchester United, we Włoszech kwartet: Inter, Juventus, Milan, Roma, do tego dochodzą jeszcze derby Rzymu: Lazio- Roma, w Niemczech sporadycznie zdarza się, by po mistrzostwo kraju sięgnął ktoś inny niż Bayern Monachium, a derby Monachium: Bayern- TSV 1860 czy Zagłębia Ruhry: Borussia Dortmund- Schalke 04, poza naszymi zachodnimi sąsiadami, nigdzie indziej nie wywołują tak wielkich emocji. We Francji od sezonu 2001/2002 rządzi Olympique Lyon, więc takie starcia jak Olympique Marsylia- PSG są raczej w cieniu hegemona ze Stade Gerland. W Hiszpanii od dawna w walce o mistrzostwo Hiszpanii liczą się Barca i Real, z rzadka ustępując na tronie miejsca komuś innemu (w XXI wieku tylko dwa razy zdarzyło się, by La Ligę wygrał ktoś inny- udało się to Valencii w sezonie 2001/2002 i 2003/2004). Stąd też właśnie gdy już giganci staną na przeciwko siebie, mówi o tym cały świat. W pozostałych krajach albo nie ma pojedynków o takim stopniu natężenia emocji albo występują one dość często, co sprawia, że nie są już tak atrakcyjne i jedyne w swoim rodzaju jak ma to miejsce w przypadku starć Barcy i Realu w Primera Division.
No i derby w żadnym innym kraju (może poza Szkocją i starciami katolickiego Celtiku z protestanckim Rangers, no, ale to zupełnie inny kaliber uczuć i emocji) nie mają takiego podtekstu ideologicznego, historii naznaczonej prześladowaniami, śmiercią tysięcy osób i walką o autonomię. Pierwsze Gran Derbi odbyły się 13 maja 1902, kiedy w półfinale Copa del Rey, Barcelona pokonała Real Madryt 3:1, ale okres prześladowań Katalończyków zaczął się dopiero 23 lata później, kiedy ówczesny dyktator Hiszpanii, Primo de Rivera zamknął stadion Barcy (wtedy Les Corts) i zawiesił na pół roku działalność Barcy, gdyż mieszkańcy Katalonii wygwizdywali nagminnie hiszpański hymn w czasie spotkań międzypaństwowych (założyciel klubu Hans Gamper, musiał wówczas szybko uciekać z kraju). Prawdziwa nienawiść Katalończyków do Kastylijczyków zrodziła się jednak po wojnie domowej w Hiszpanii, zaś starcia tych ekip odbywały się pod naprawdę wysokim napięciem. Po dojściu do władzy gen. Franco tłumione były wszelkie dążenia ludności z Katalonii do wolności. Zabroniono nadawania katalońskich imion i używania tego języka. Jeszcze w trakcie wojny domowej, ludzie Franco, zamordowali ówczesnego prezydenta FC Barcelony- Josepa Sunyola (notabene ci sami ludzie zabili również prezydenta Realu- Rafaela Sancheza Guerra), zaś bomba zniszczyła część siedziby klubu gdzie znajdowały się trofea. Franco z całego serca nienawidził Barcelony, gdyż Blaugrana była symbolem wolności, katalońskiego nacjonalizmu z regionem i jego ludnością, zaś dykator chciał Hiszpanii zjednoczonej, bez podziałów na poszczególne wspólnoty autonomiczne. Życie kraju miało być skupione w jego rodzinnym Madrycie i to stolica Hiszpanii miała mieć wówczas wszystko to co najlepsze. Reszta miast miała być tylko dodatkiem do zestawu.
Żeby możliwie jak najmocniej uzależnić od siebie Katalonię, na stanowisko prezydenta Barcelony wprowadził swojego człowieka- Enrico Pineyro. Pierwsze ruchy nowego władcy na Camp Nou (choć pewnie w głównej mierze inspirowane przez gen. Franco) to zamiana nazwy klubu na Club de Futbol Barcelona, co brzmiało bardziej po kastylijsku oraz modyfikacja herbu, z którego usunięta została flaga Katalonii. Te innowacje w nazwie zespołu i herbie, to jednak nic z tym, co przeżywali piłkarze. Barca w pierwszej połowie lat 40-tych nie przegrała Gran Derbi Europa z Realem 1:11 w Copa del Rey bo była po prostu słaba, tylko poległa, bo…polec musiała. W pierwszym meczu Katalończycy wygrali bowiem 3:0 zaś przed rewanżem byli zastraszani, że jeśli ośmielą się wygrać z Królewskimi, wszyscy zginą Takie pogróżki wcale nie były żartem, bo w czasie II wojny światowej, podobna historia miała miejsce w przypadku graczy Dynama Kijów, więzionych w niemieckich obozach koncentracyjnych. Kijowianie mieli zagrać towarzysko z reprezentacją niemieckich żołnierzy, ale pod warunkiem, że Niemcy wygrają. Dynamo jednak zwyciężyło i piłkarzy tego zespołu, zaraz po meczu rozstrzelano, wszystkich, ubranych jeszcze w trykoty sportowe. Wracając jednak do tamtego starcia Barcy z Realem, to tuż po jego zakończeniu wydarzyła się rzecz niezwykła. Otóż prezydent Pineyro, widząc nieludzkie traktowanie graczy z Barcelony podał się do dymisji. Stało się coś, czego absolutnie nikt nie mógł się spodziewać- wśród ludzi gen. Franco są tacy, którzy posiadają serce. Ale i tak był to wyjątek, potwierdzający tylko regułę.
Nienawiść Barcelony do Realu wzmocnił również kontrowersyjny transfer Argentyńczyka Alfredo di Stefano do ekipy Królewskich, choć ten, wcześniej trenował z zespołem Blaugrany i wszystko wskazywało na to, że na stałe przeniesie się na Camp Nou. Tak wielki gracz jakim był niewątpliwie di Stefano nie mógł jednak umknąć Realowi, stąd pod naciskiem franksistów do dymisji podał się zarząd Barcy, co oznaczało ni mniej ni więcej, że Duma Katalonii oddaje Argentyńczyka Królewskim. Transferów piłkarzy Barcelony do Realu i Realu do Barcelony w historii było w sumie 24, ale żaden nie wywołał tylu kontrowersji co ten z 2000 r. kiedy po pięciu latach gry na Camp Nou, Luis Figo postanowił przenieść się na Santiago Bernabeu, kosztując Królewskich w sumie 56 mln dolarów. Portugalczyk dzięki temu transferowi stał się nie tylko najdroższym piłkarzem świata, ale także wrogiem publicznym numer jeden katalońskich socios. Ci bowiem kochali go ponad wszystko, a ten wyciął im taki numer. Gdy w lipcu 2000 r. wybory na prezydenta Realu wygrał Florentino Perez i publicznie ogłosił, że sprowadzi do Madrytu Figo, nie wierzyli w to ani fani Barcy ani Realu. Portugalski pomocnik zapewniał kibiców Barcelony, że nigdy nie zrobiłby im czegoś takiego, a za plecami pertraktował z Królewskimi. Gdy już podpisał kontrakt z zespołem z Madrytu, wbił kolejny nóż w plecy sympatyków Blaugrany. – W Barcelonie nigdy w pełni mnie nie doceniono – powiedział. Przy okazji pierwszej wizyty Figo w białej koszulce Realu na Camp Nou, kibice zgotowali mu prawdziwe piekło. Rzucali w niego czym popadnie: butelkami, telefonami komórkowymi, a nawet…głową świni. Portugalczyk z początku wykonywał rzuty rożne, ale później, w obawie o zdrowie Portugalczyka, wyręczał go w tym kto inny. Nie zabrakło również transparentów z obraźliwymi epitetami (np. Figo Judasz) i wielkiego dolara, w którym jednak głowę George`a Washington`a zastąpiła głowa Luisa Figo.
Taka oto jest historia tych wielkich i wywołujących emocje jak nic innego na świecie, Gran Derbi Europa. Od czasów wojny domowej w Hiszpanii i dojścia do władzy gen. Franco, mecze Barcy z Realem to nie tylko rywalizacja Katalonii z Kastylią, ale Barcelony reprezentującej wolność oraz Realu związanego z hiszpańskim centralizmem. Do tej pory obie drużyny grały ze sobą 263 razy. Duma Katalonii triumfowała 94 razy, Królewscy 89, zaś remis miał miejsce w 53 przypadkach, Barca w sumie strzeliła 403 bramki, Real 394 (bilans obejmuje również mecze nieoficjalne). Najlepiej burzliwą historię Gran Derbi Europa i emocje jakie ten mecz wywołuje opisał Luis Enrique, w przeszłości gracz zarówno Barcelony jak i Realu: – Barca i Real to odwieczni przeciwnicy, których celem jest noszenie głowy wyżej niż rywal. Ale tak naprawdę oba kluby bardzo siebie potrzebują, bo futbol to sport, który nie może istnieć bez pasji. A czy jest coś bardziej wywołującego pasję niż mecze Barcelony z Realem?
Świetny artykuł. Przynajmniej można dowiedzieć się
czegoś nowego i poczytać trochę o tym więcej.
Dokładnie, artykuł bardzo trafny. Jestem od zawsze
kibicem katalończyków, ale w artykule jest sporo
informacjo o których jeszcze nie miałem pojęcia.
Czekam na kolejne części tematu: derby, bo pomysł
trafny.
Coś pięknego... na mecze Realu Madryt z Barceloną
czekam już od początku sezonu... Nie ma nic lepszego
niż pojedynki tych drużyn. Mecze te są bardzo
zacięte, lecz tylko zwycięska drużyna zazna chwały.
Zaś klub, który poniesie klęskę będzie wyśmiany
niezależnie od tego jaki futbol pokarze.
piekny artykul :)
i tylko szkoda że bilety zaczynają sie od 1200 euro
:D
To nie prawda, że Figo przeszedł w ten sposób do
Realu. Nikt nie sądził, że Perez wygra wybory, więc
Figo zawarł umowę, że jeśli Florentino zwycięży to on
przejdzie do Królewskich. Perez wygrał, więc Figo
musiał spełnić umowę. Lepiej się stało, że grał w
szeregach Los Blancos, ponieważ w Katalonii nie był
doceniany. Real był, jest i będzie najlepszy. HALA
MADRID!
autor tego oto artykułu ewidentnie ukazuje że jego
sympatia leży po stronie barcelony a przynajmniej ja
odczułem takie wrażenie.
Bardzo dobry artykuł. I "kibice" realu zobaczą
albo usłyszą (mam przynajmniej taką nadzieję), że na
łożu śmierci Di Stefano przyzna się do tego, że był
zmuszony do przeprowadzki z pięknej Barcelony do
Madrytu. Wystarczy trochę poczytać o tym jak ludność
Katalonii była traktowana przez ludzi franco! Aż
dziwne, że niektórzy Polacy lubią real...to tak jak
by lubili niemiecką reprezentację...bo przecież
szkopy nas mordowały, wywoziły, katowały... Taką sama
"sympatią" ludzie z Barcelony obdarzają
mierdy... Podobne traktowani byly Baskowie...
nigdy nie bylem przywiazany do zadnej z tych ekip
jednak patrzac na gwiazdy jakie graly w obu druzynach
sklaniam sie od realu i 2 wielkich zawodnikow,
mianowicie Zidana i Ronaldo (R9) ktorych mialem
szczescie ogldac >
Czy dobrze liczę ??
Do tej pory obie drużyny grały ze sobą 263 razy. Duma
Katalonii triumfowała 94 razy, Królewscy 89, zaś
remis miał miejsce w 53 przypadkach.
94+89+53
mialobyc bodajze 236. Licze na szybko ale nie mam juz
czasu narq.
trafny artykul, ktory uszczegóławia trochę moją
wiedzę.
Autorowi proponowałbym przeczytać dwie prace
będące autobiografiami dwóch wybitnych piłkarzy.
Po pierwsze w 2000 roku ukazała się książka di
Stefano w której Alfredo doskonale tłumaczy, że
nigdy nie chciał grać w Barcelonie, a klub był
tylko jego krótkim przystankiem podczas jego
ucieczki z Kolumbii. Po drugie biografie Mariano
Martína (mam nadzieje, że kibice Barcy wiedzą kim
on był). W swej autobiografii wydanej w 1996
przyznał, że przed słynnymi grand derbi zawodnicy
Barcelony nie byli zastraszani. A w przerwie sami
się pokłócili i nawet doszło do rękoczynów.
Jeśli chodzi o komentarz obiektywnego to weź pod
uwagę fakt, że Barcelona to komunistyczny klub. W
całej Hiszpanii poza prowincją Barcelona jest ona
traktowana jak Legia w Polsce. Czy nacjonaliści są
lepsi, czy gorsi od komunistów ciężko porównać.
Franco w II wojnie światowej nie brał udziału