W niedzielę na rosyjskich boiskach rozegrano cztery spotkania. Dwa z nich zapowiadały się szczególnie ciekawie. Na szczęście, w przeciwieństwie do poprzednich kolejek, nie zabrakło w nich ani emocji, ani bramek. Dotyczy to zwłaszcza pojedynku w Kazaniu.
Pierwsze z wyżej wymienionych wydarzeń miało miejsce w Moskwie, gdzie doszło do konfrontacji zajmujących odpowiednio trzecie i drugie miejsce w tabeli Dynama i Amkaru. Dość trudno było przed tym meczem wskazać faworyta. Teoretycznie więcej szans na zwycięstwo dawano zawodnikom Andrieja Kobieliewa. Nękani nieco trudniejszym kryzysem permianie również chcieli się przełamać i udowodnić, że tak wysokie miejsce im się należy. Szczególne znaczenie starcie to miało dla bramkarzy opbu zespołów, zwłaszcza dla Siergieja Narubina, który chciał udowodnić, że wcale nie jest groszym specjalistą od Władimira Gabułowa sprzedanego po Euro 2008 do Dynama. Od pierwszego gwizdka sędziego odważniej zaatakowali „Biało-niebiescy” i bardzo szybko objęli prowadzenie. Po 240 sekundach gry po szybkiej akcji gospodarzy pechowo do swojej bramki skierował Michaił Afansjew. Gospodarze szybko chcieli podwyższyć, ale strzał Kierżakowa na rzut rożny sparował Narubin. Niedługo potem do głosu zaczęli dochodzić goście. Przyjezdni, którym cofnięci do obrony moskwianie zostawili sporo miejsca, zaczęli dochodzić do pozycji strzeleckch. To, że nadal na tablcy świetlnej widniał wynik 1-0, gopodarze zawdzięczli tylko źle ustawionym celownikom piłkarzy Amkaru oraz dobrej dyspozycji Gabułowa. Miejscowi często uciekali się do fauli. Do przerwy żółte kartki dostali Aleksandr Kierżakow, Leandro Fernandez i Kiriłł Kombarow. Ostatecznie dowieźli jednak prowadzenie do przerwy.
W drugiej połowie gra nieco siadła, ale nie brakowało emocji. Obie strony dążyły do zdobycia gola. Bliżsi tego byli gospodarze, ale w bramce Amkaru dobrze spisał się Siergiej Narubin. Również „Czarno-czerwoni” mieli swoje okazje. Próbowali Kusziew i Wołkow, ale nie wystarczyło to na Władimira Gabułowa. Z czasem ataki przyjezdnych stały się coraz bardziej chaotyczne. W ostatnich minutach grali już po prostu „na aferę”, uparcie szykując wyrównującej bramki. Niestety nie udało im się to i w meczu na szczycie ulegli Dynamu 0-1. Dzięki tej wygranej zawodnicy Andrieja Kobieliewa stanęli przed realną szansą objęcia przodownictwa w tabeli. Musieli czekać na wynik spotkania w Kazaniu, gdzie liczyli na wygraną wciąż urzędujących mistrzów Rosji.
Swojego triumfu przede wszystkim spodziewali się sami czempioni. Dick Advocaata starał się dobrać taką taktykę, która umożliwi im pokonanie niepotrafiącego wygrać od ponad dwóch miesięcu Rubinu. Jego odpowiednik po drugiej stronie Kurban Bierdyjew był w trudnej sytuacji. Jego drużyna pogrążona w głębokim kryzysie stanęła naprzeciw najlepszgo teamu poprzedniego sezonu spisującego się ostatnio nienajgorzej. Wydawało się, że tylko cud mógł dać im trzy punkty. Zenit chyba trochę zlekceważył przeciwnika, który od samego początku grał po prostu koncertowo. Już po ośmiu minutach kazańczycy cieszyli się z prowadzenie, które zapewnił im Aleksandr Bucharow. Zaledwie 600 sekund później było już 2-0, a kolejną bramkę dla gospodarzy zdobył były lider reprezentacji Ukrainy, Serhij Rebrow. Petersburczycy dość szybko otrząsnęli się po tych dwóch ciosach i sami spróbowali zaatakowć. W 23. minucie doszło do przewinienia w plu karnym gospodarzy. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze poszedł niezawodny z tej odległości Anatolij Tymoszczuk i również tym razem się nie pomylił. Piłkarze z byłej stolicy Rosji próbowali częściej przedzierać się w okolice „szesnastki” Siergieja Ryżikowa. Jednak świetnie spisywała się defensywa Rubiny, która umiejętnie wyprowadzała szybkie kontry. Jedna do przerwy nie udało im się podwyższyć prowadznie.
W drugiej polowie obraz meczu bardzo się nie zmienił. Zenit próbował atakować, ale bardziej chciał niż mógł. Całkowicie zneutralizowany i odcięty od podań został najlepszy piłkarz mistrzów, Andriej Arszawin. Za to bardzo śmiało poczynał sobie dobrze dysponowany w teamie gospodarzy Turek Gokdeniz Karadeniz, który świetnie dyrygował swoimi prtnerami, którzy raz po raz pozwalali Małafiejewowi wykazać się bramkarskim kunsztem. Reprezentacyjny golkiper robił co mógł, ale nawet on nie był w stanie w 72. minucie zablokować uderzeni Bucharowea, który pokonał go po raz drugi. 240 sekund później nerwy puściły Sebastienowi Puygrenierowi. Wprowadzony w drugiej połowie Francuz brutalnie potraktował przeciwnika, za co otrzymał zasłużoną czerwoną kartkę. W tym momencie stało się jasne, że czempioni tego starcia już nie wygrają. Rubin kontrolował mecz, a na 5 minut przed końcem petersburczyków Andriej Kobienko, strzelając czwartego gola. Porażka oddaliła Zenit od obrony tytułu, która staje się coraz mniej realna. Natomiast wygrana umożliwiła kazańczykom utrzymanie pozycji lidera i dwupunktowej przewagi na drugim w tabeli Dynamem. Jeśli prowadzący w Premier Lidze w najbliższym czasie utrzymają taką formę, ich nadzieje na pierwsze w historii klubu mistrzostwo wzrosną, a może nawet i urealnią.
W pozostałych rozegranych dziś pojedynkach Spartak Nalczik pokonał 2-0 Tereka, a CSKA rozbił na wyjeździe Saturna 4-0. Dwa gole w tym meczu zdobył Vagner Love, który jednocześnie stał się nowym liderem klasyfikacji najskuteczniejszych w Premier Lidze.