Wielka chwila Wasyla. Historia zatoczyła koło


31 stycznia 2015 Wielka chwila Wasyla. Historia zatoczyła koło

8200 dni. Ta liczba z pewnością będzie dzisiaj, a także po zakończeniu weekendu wielokrotnie przywoływana. Tyle właśnie czasu minęło od momentu, gdy Robert Warzycha wpisał się na listę strzelców w meczu z Manchesterem United. Od tej chwili z utęsknieniem czekaliśmy na kolejną bramkę Polaka w Premier League.


Udostępnij na Udostępnij na

Cofnijmy się do roku 1992. Był 19 sierpnia, a Everton, w którego barwach występował Warzycha, rozgrywał mecz z „Czerwonymi Diabłami”. Polak zaliczył rewelacyjny występ: najpierw asystował przy jednej z bramek, a później sam zmusił rywala do kapitulacji. To był ostatni gol Polaka na angielskiej ziemi, biorąc pod uwagę najwyższy szczebel rozgrywek. I warto przyznać, że nie było to zwykłe trafienie, bo nasz rodak niemalże zmasakrował defensywę United.

Od tego czasu kilku naszych reprezentantów miało przyjemność występować w najlepszej lidze na świecie. Był Olisadebe w barwach Portsmouth, byli także Smolarek czy Rasiak. Ten ostatni zresztą miał okazję pokonać bramkarza w Premier League, ale to trafienie nie zostało uznane przez sędziego. Nic więc dziwnego, że utęsknienie dnia, w którym ponownie przyjdzie nam się cieszyć z bramki naszego reprezentanta, zaczęło przypominać poważne zniecierpliwienie.

Wiele obiecywaliśmy sobie po awansie Leicester, którego mocnym punktem w Championship był Marcin Wasilewski. Tyle że Polak wylądował na ławce i niewiele wskazywało, że dostanie szansę na wymarzony debiut na Wyspach. Ta chwila jednak w końcu nadeszła, a świetnie grający i przede wszystkim walczący o każdą piłkę Polak z miejsca stał pewnym punktem układanki Nigela Pearsona.

Po cichu zaczęliśmy myśleć o pierwszym od ponad 20 lat trafieniu naszego rodaka, tym bardziej mając w pamięci skuteczność „Wasyla” podczas gry w Belgii. I w końcu doczekaliśmy wielkiej chwili polskiego walczaka. I znowu historia zatoczyła koło, bo zdarzyło się to podczas starcia z Manchesterem United. Polak wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z boku boiska i strzałem głową zmusił Davida de Geę do kapitulacji.

https://vine.co/v/OtHQmHt7vUO

8200 dni, tyle czasu musieliśmy czekać na kolejną bramkę Polaka w Premier League. I trzeba przyznać, że trudno byłoby znaleźć gracza, który aż tak bardzo na to trafienie zasłużył. I to nie tylko zaskakującym powrotem do futbolu po ciężkiej kontuzji, ale przede wszystkim katorżniczą pracą na każdym treningu. A nam pozostaje się cieszyć i liczyć, że na kolejny taki powód do radości będziemy musieli czekać zdecydowanie krócej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze