Wielki chaos w łódzkim Widzewie – czy ktoś to poukłada?


Łodzianie mają jedynie matematyczne szanse na awans

19 maja 2021 Wielki chaos w łódzkim Widzewie – czy ktoś to poukłada?
Arewicz

W Widzewie od wielu miesięcy wiele rzeczy nie idzie tak, jak powinno. Klub nie jest dobrze zarządzany, z pracą pożegnał się Enkeleid Dobi, po sezonie straci ją prawdopodobnie Marcin Broniszewski. Forma sportowa także pozostawia wiele do życzenia. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie ponownie będziemy oglądać widzewiaków w Fortuna 1. Lidze.


Udostępnij na Udostępnij na

Widzewiacy po wyjazdowej przegranej z Resovią i remisie z Termalicą praktycznie pozbawili się szans na awans do strefy barażowej. Gra po objęciu przez trenera Broniszewskiego stanowiska pierwszego trenera nie uległa poprawie. Na 18 możliwych do zdobycia punktów pod jego wodzą drużyna zdołała zdobyć zaledwie sześć, tym samym oddalając się od czołówki. Cierpliwość kibiców się kończy.

Po co zwalniano Dobiego?

To pytanie wciąż zadaje sobie wielu kibiców łódzkiego Widzewa. Pod wodzą Albańczyka drużyna wiosną wyglądała lepiej niż jesienią. Po zbliżeniu się do strefy barażowej wpadła w dołek. Przegrałą w Sosnowcu z Zagłębiem i zremisowałą u siebie z Puszczą Niepołomice. Zarząd szybko stracił cierpliwość. Podjął decyzję, która wydaje się nie do końca przemyślana. Powierzanie roli pierwszego trenera wcześniejszemu asystentowi, który nie ma dużego doświadczenia na tym stanowisku, nie mogło się dobrze skończyć. Być może znaczenie miała tu też kwestia finansów. Klub dalej musi wypłacać pensję zwolnionemu w lipcu zeszłego roku Marcinowi Kaczmarkowi, którego kontrakt przedłużył się automatycznie, gdyż drużyna awansowała.

Mecze drużyny Enkeleida Dobiego zdecydowanie nie należały do tych najprzyjemniejszych do oglądania, mimo wszystko drużyna nieźle punktowała, apetyt rósł w miarę jedzenia i wielu w Łodzi uwierzyło w wejście do pierwszej szóstki. Po kilku słabych meczach trener został zwolniony, a teraz drużyna nie ma ani stylu, ani wyników.

Broniszewski w sześciu meczach zdobył sześć „oczek”, widzewiacy na boisku wyglądają bardzo słabo (wyjątkiem był całkiem niezły mecz z Termalicą). Są nieskuteczni w ofensywie, co pokazała pierwsza połowa spotkania z Resovią, w której RTS nie potrafił zamienić 10 strzałów na ani jednego gola. Były też mecze, w których Widzew miał problem ze stwarzaniem sytuacji, chociażby dwa bezbramkowe remisy z Miedzią Legnica i Górnikiem Łęczna. Jedno jest pewne, gra „Czerwono-biało-czerwonych” po zmianie szkoleniowca nie uległa poprawie. Jeżeli coś się zmieniło, to tylko na gorsze.

Czy ktoś kupi klub?

Widzew od czasów reaktywacji w 2015 roku zarządzany jest przez stowarzyszenie RTS, którego budżet w znacznej części opiera się na pieniądzach kibiców. Fani zawsze stoją na wysokości zadania, co roku biją kolejne rekordy w liczbie sprzedanych karnetów. W 2020 roku, podczas rządów Martyny Pajączek, klub zanotował stratę w wysokości ponad 2 milionów złotych. W Widzewie od lat brakuje stabilizacji, drużyna jest wymieniana praktycznie co sezon, nie ma cierpliwości do trenerów. Może w Łodzi potrzebny jest inwestor z prawdziwego zdarzenia, a nie stowarzyszenie, które co roku trwoni pieniądze kibiców?

Na ostatnim walnym zgromadzeniu stowarzyszenia chęć zakupu akcji klubu wyraził Tomasz Stamirowski, na kolejnym zgromadzeniu przedstawił on swoją ofertę. Zadeklarował on inwestycję w wysokości 15 milionów złotych. 10 milionów zostałoby wpłacone do spółki, a pozostałe 5 byłoby gwarancją zobowiązań sponsorskich.

O opinię w sprawie potencjalnego inwestora zapytałem redaktora Łączy nas pasja, Bartłomieja Stańdę. – Tomasz Stamirowski rządził już w Widzewie do spółki z Remigiuszem Brzezińskim przed dwoma laty. Wówczas dokonali rewolucji, budując nową strukturę sportową – tyle tylko, że boisko negatywnie tę budowę zweryfikowało i wzmocniona kilkoma transferami drużyna wygrała zaledwie dwa mecze z czternastu, tracąc szansę na łatwy awans po słynnej serii 10 remisów z rzędu. Dokonano nietrafionych wyborów, jeśli chodzi o zarząd, a także trenera (Jacek Paszulewicz, który miał zapewnić awans, skończył ze średnią 1,0 punktu na mecz). Zdradzały się wówczas niejasności i manipulacje w oficjalnych komunikatach do kibiców (choćby pożegnanie Zdzisława Kapki, który… został w klubie). Moim głównym zarzutem do rządzącego duetu był wówczas brak decyzji o poszukiwaniu inwestora, którym teraz zostać ma sam Stamirowski, a także pozyskania sponsorów. Marzenia o akademii na niewyjaśnionych właścicielsko terenach Startu również były stratą czasu.

– Liczyłem, że przez te lata stowarzyszeniu uda się znaleźć bogatego inwestora z zewnątrz, który pozwoli wnieść Widzew na wyższy poziom. To prawdopodobnie się nie uda. Kolejna rewolucja w zarządzie i drużynie jest nieunikniona – nowy właściciel będzie chciał poukładać klub po swojemu, co jest w zasadzie naturalne – dodaje.

Ciągłe zmiany

Inwestor mógłby być dla Widzewa szansą na normalność i brak ciągłych rewolucji zarówno w zespole, jak i w zarządzie. W tym momencie Widzew zdecydowanie nie jest w miejscu, w którym powinien być, czyli w ekstraklasie. Zasługują na nią z pewnością kibice, którzy na meczu z Termalicą wypełnili stadion do ostatniego możliwego miejsca. Na razie droga na najwyższy poziom rozgrywkowy jest jednak wyboista i pełna przeszkód. Pod względem sportowym to zdecydowanie najgorszy Widzew od reaktywacji, niestety poziom zarządzania może konkurować z poziomem sportowym.

Wszystko wskazuje na to, że Widzewowi w tym sezonie nie uda się awansować do ekstraklasy. Tym samym nie przedłużą się kontrakty Marcina Robaka, Mateusza Możdżenia czy Łukasza Kosakiewicza. Możliwe, że klub zaoferuje nowy kontrakt temu pierwszemu, pozostanie w klubie Możdżenia i Kosakiewicza jest obecnie niewiadomą, tak jak w przypadku kilku innych zawodników. Jeśli chodzi o Marcina Broniszewskiego, wielce prawdopodobne jest to, że po sezonie pożegna się z posadą. Oznacza to kolejne znaczące zmiany latem, przebudowę zespołu, która z pewnością nie będzie czymś pozytywnym w kontekście walki o awans. Oczywiście – w kadrze są piłkarze, którym należy podziękować, ale nie zmienia to faktu, że w klubie brakuje kogoś z wizją, planem, który będzie konsekwentnie realizowany. Jak na razie klub zmienia prezesów jak rękawiczki. Traci na tym każdy.

Widzew nie gra już o nic w tym sezonie. W najbliższych tygodniach powinniśmy dowiedzieć się więcej o potencjalnym inwestorze, a także o tym, kto zostanie w Łodzi na najbliższy sezon i kto się z nim pożegna. Jedno jest pewne – Widzew potrzebuje normalności, spokoju i zażegnania chaosu, który niszczy klub od środka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze