Niedaleko Półwyspu Apenińskiego leży największa wyspa Morza Śródziemnego – Sycylia. Prócz najwyższego wzniesienia, a zarazem najwyższego aktywnego wulkanu w Europie, Etny, Sycylia słynie jeszcze z dwóch rzeczy. Pierwszą, dość niechlubnie mówiąc, jest sycylijska mafia, z kolei drugą – w aspekcie sportowym – klub piłkarski US Citta di Palermo. I to właśnie włoskiej drużynie poświęcona została trzecia część cyklu „Wielcy nieobecni”.
W poprzednim sezonie zabrakło niewiele, by awansować do elity Serie A. Czwarte miejsce gwarantowało US Palermo grę w barażach. Lecz porażka w dwumeczu z Frosinone premiowała do najwyższej klasy rozgrywkowej właśnie rywali. Nie znaczy to, że zespół z Sycylii nie zaznał smaku pierwszoligowych potyczek. Mimo obecnych problemów kiedyś był ich podstawowym reprezentantem.
Podwaliny pod drużynę marzeń
Sycylijski klub został założony 1 listopada 1900 roku. Data co prawda nostalgiczna, ale prawdziwy smutek kibice przeżywali dopiero w XXI wieku. Natomiast w 1907 roku ogłoszono, że oficjalnymi barwami nowego teamu będą kolory różowy i czarny. Od czasów utworzenia rozgrywek Serie A US Palermo po raz pierwszy zadebiutowało w nich w sezonie 1932/1933. W lidze nie należało do czołówki, często balansując w drugiej części tabeli. I tak do roku 1970, kiedy to pierwszoligowa sielanka została przerwana. Późniejsze okresy to błąkanie się po Serie B lub niższych ligach. Przełomowym momentem był sezon 2003/2004, podczas którego Palermo awansowało do krezusów futbolu z pierwszego miejsca. Wówczas drużynę przejął sycylijski biznesmen, Maurizio Zamperini.
Złota era Zamperiniego
Maurizio Zamperini urodził się w 1941 roku i obok Silvio Berlusconiego jest kolejnym znanym biznesmenem we Włoszech. Piłkarski świat usłyszał o nim dopiero w 1987 roku, gdy postanowił kupić Venezię znajdującą się wtenczas w Serie C2. Tym samym uratował drużynę z bankructwa i pragnął wyprowadzić ją na piedestał. Potrzebował dziesięciu lat, żeby zrealizować swój cel. Jednak włoskie eldorado skończyło się wraz z sezonem 2001/2002. Venezia została zdegradowana do Serie B, a charyzmatyczny właściciel postanowił w 2002 roku zakupić inny klub.
Powędrował znacznie na południe, by przejąć sycylijskie Palermo i wypromować je na najwyższy szczebel rozgrywkowy w kraju. Włoch nie owijał w bawełnę, nie rzucał słów na wiatr i od razu zakasał rękawy, by spełnić obietnice. W swoim debiucie jako prezes klubu uplasował się na szóstej lokacie, a w następnym roku „Rosanero” zajęli pierwsze miejsce dające im bezpośredni i upragniony awans do Serie A. Do włoskiej ekstraklasy zespół wprowadził Francesco Guidolin, który w sezonie 2004/2005 sprawił, że jego podopieczni stanęli na równi z innymi gigantami calcio, zajmując wysokie szóste miejsce.
Ten wyczyn świadczył o tym, że w następnym roku różowo-czarnych kibice mogli zobaczyć w Pucharze UEFA. Mimo zadowalających efektów Guidolina zwolniono, a jego następcą został na krótko Giuseppe Papadopulo. Bądź co bądź to był dobry sezon obydwu szkoleniowców, którzy, można powiedzieć, po połowie doprowadzili Palermo do ćwierćfinału europejskich rozgrywek, uznając wyższość Schalke 04. Natomiast w lidze Papadopulo osiągnął historyczny wynik w postaci piątego miejsca.
Potem kolejny raz Zamperini obsadził stanowisko trenera osobą Guidolina. Tym właśnie charakteryzowały się rządy biznesmena, który potrafił w ciągu jednego sezonu zatrudnić kilku menedżerów. Do 2011 roku Palermo regularnie toczyło walkę o miejsca w europejskich pucharach, dopiero w sezonie 2011/2012 został zauważony spadek formy. W efekcie Maurizio Zamperini w 2013 roku po raz pierwszy poczuł smak drugoligowej rywalizacji. Wystarczył rok, by znów zasilić szeregi Serie A. I tutaj pojawiły się nieoczekiwane okoliczności, które przyczyniły się do tego, że następny klub ambitnego włodarza zaczął popadać w kłopoty finansowe.
Przyczyny upadku
Z racji tego, że Maurizio Zamperini inwestował na wielu frontach, miało to być zabezpieczeniem przed ewentualnymi niespodziankami. Jednak pojawiający się na horyzoncie kryzys przyczynił się do upadania przedsięwzięć Włocha. Najgorsze lata to te od 2013 do 2015 roku. Wówczas zagrzmiało w księgach finansowych sycylijskiej chluby. Aby utrzymać klub, niezbędne były liczne wyprzedaże czołowych piłkarzy. I tak z zespołem żegnali się klasowi zawodnicy tacy, jak: Paulo Dybala, Andrea Bellotti czy Franco Vasquez.
– Włożyłem w ten klub ponad 100 milionów euro. Obecnie nie mogę już włożyć nic więcej ze względu na kryzys, który uderzył we wszystkie moje inwestycje. Wiecie, że jeżeli nie sprzedałbym rok temu Dybali do Juventusu, a Belottiego do Torino, to klub miałby 40–50 mln euro straty za sam ubiegły rok? Albo wiecie, że jeżeli nie znajdę 15 milionów euro, to klub może nie dokończyć sezonu? Cały czas szukam nowych inwestorów i powoli zaczynam od tego wariować, ale dalej próbuję. Muszę znaleźć kogoś rozsądnego, aby po moim odejściu Palermo nie skończyło tak jak niegdyś Venezia. Być może niezbędne okażą się kolejne sprzedaże, no chyba że przybędą Chińczycy. Wtedy może uda się tego uniknąć – tak tłumaczył swoją sytuację w chwili kryzysu Maurizio Zamperini.
Sprzedanych zawodników zastępowano graczami z niższej półki, którzy nie byli w stanie udźwignąć ciężaru gry z mocniejszymi rywalami. Duży wpływ na zaistniały kryzys miały roszady trenerskie. Zamperini przewodził klubem przez 15 lat, a w czasie tego okresu zatrudniał około 40 trenerów. Nic więc dziwnego, że Palermo nie potrafiło wyrobić sobie własnej filozofii gry. A to skutkowało stopniowym spadkiem do Serie B i długiem wynoszącym 70 mln euro. Prokurator złożył wniosek o upadłości włoskiego zespołu, ale działacze próbowali się odwoływać, tłumacząc swoje decyzje w następujący sposób:
– Zysk na dzień 30 czerwca 2017 roku wyniósł 4 miliony euro. Nasz budżet jest kontrolowany przez specjalne instytucje i poświadczony przez firmę audytorską. Nie wykryto w nim żadnych anomalii. Został oceniony jako solidny, a także mówiono, że jest lepszy niż u wielu klubów występujących w Serie A. To pozwala na nas patrzeć z ufnością.
Koniec końców Zamperini w listopadzie 2017 roku zrezygnował z funkcji prezesa i opuścił klub, a jego miejsce zastąpił Giovanni Giammarva. Jednak z biegiem czasu pojawia się światełko w tunelu, co jednocześnie sprawia, że Palermo dzielnie walczy o powrót do Serie A.
Generacja piłkarzy
Zamperini pragnął, by US Palermo stało się jedną z potęg Serie A. W związku z tym z każdym nowym sezonem pozyskiwał piłkarzy, którzy w późniejszym czasie stali się nie tylko gwiazdami Palermo, ale było o nich głośno również poza włoską ligą. Od momentu przejęcia przez biznesmena sycylijskiej drużyny przewinęło się przez nią wiele gwiazd. Edinson Cavani, Paulo Dybala, Andrea Barzagli czy Salvatore Sirigu to tylko jedne z większych nazwisk. Natomiast najlepszym strzelcem w historii klubu był Fabrizio Miccoli, który grał w nim w latach 2007–2013. W ciągu tych sześciu sezonów zdobył 81 goli w 179 meczach. Swoją przygodę z włoskim zespołem pamiętają także Polacy: Radosław Matusiak, Kamil Glik, Thiago Cionek czy Paweł Dawidowicz, z kolei Radosław Murawski i Przemysław Szymiński od 2017 roku reprezentują barwy „Rosanero”.
Światło w tunelu
Klub ze Stadio Renzo Barbera nie może poszczycić się wielkimi sukcesami. Nie ma na swoim koncie żadnego mistrzostwa kraju, jedynie trzykrotne dotarcie do finałów Pucharu Włoch (1973/1974, 1978/1979, 2010/2011) czy triumfy w niższych ligach, które wiążą się z jakimiś medalami. Nie można zapomnieć o świetnych meczach w Pucharze UEFA, który kilka razy gościł Sycylijczyków.
Mimo wzlotów i upadków Palermo nie zamierza się poddawać i dzielnie walczy na zapleczu Serie A. W poprzednim sezonie było już tak blisko, lecz baraże okazały się barierą nie do przejścia. Teraz nadszedł czas na drugie podejście. Marzenia o powrocie na podwórko, na którym jeszcze niedawno rywalizowano z: Juventusem, Milanem, Interem, Romą czy Napoli, siedzą w głowach włodarzy próbujących wyciągnąć zespół z kryzysu. A skoro Parmie, która również podzieliła swego czasu los „Rosanero”, udało się wejść do czołówki, to czemu ta sztuka nie udałaby się drużynie, którą przywrócił do żywych lata temu Maurizio Zamperini?