Problemem wszystkich stadionów świata są symulanci. Piłkarze często próbują gry aktorskie, starając się wymusić rzuty wolne i karne. Przeciwko takim działaniom jest między innymi trener Arsenalu Londyn, Arsene Wenger, który jednocześnie skrytykował... Eduardo da Silvę, swojego podopiecznego.
Eduardo da Silva uciekł się do symulacji w polu karnym Celtiku Glasgow podczas meczu rewanżowego czwartej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Prowadzący spotkanie arbiter dał się nabrać Brazylijczykowi z chorwackim paszportem, ukarał za domniemany faul bramkarza „The Boys”, Artura Boruca, podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił sam poszkodowany. Kierownictwo wicemistrzów Szkocji zgłosiło oficjalny protest do UEFA, który został uwzględniony, za co as Arsenalu został ukarany dwumeczową dyskwalifikacją.
– Trzeba uznać, że ten skandal jest wynikiem działań mediów. Arsenal złożył odwołanie od tej decyzji, gdyż uważał, że ma słuszność w swoim postępowaniu. Jeżeli UEFA, rozpatrując naszą skargę, zdecydowałaby się nałożyć na Eduardo nie dwa, a cztery mecze dyskwalifikacji, musielibyśmy się z tym pogodzić – stwierdził Wenger.
– Jestem zadowolony, że Eduardo będzie mógł zagrać ze Standardem, ponieważ nasza drużyna zaczyna odczuwać problemy kadrowe z powodu kontuzji. Arsenal stracił Theo Walcotta, Samira Nasriego, Andrieja Arszawina i Robina van Persiego. Ale jednocześnie chcę podkreślić, że problem symulacji jest bardzo istotny. W danym przypadku nie było zbyt wiele dowodów na „nurkowanie” w wykonaniu Eduardo, ale z grą aktorską piłkarzy musimy walczyć wszyscy – dodał francuski trener.