Legia mistrzem Polski, GKS Bełchatów spada z ligi, a Robert Demjan zostaje królem strzelców, najlepszym napastnikiem oraz piłkarzem roku. To krótkie podsumowanie sezonie T-Mobile Ekstraklasy! My tymczasem zapraszamy do dłuższego wywiadu z Kazimierzem Węgrzynem!
To dobrze, że w T-Mobile Ekstraklasie mamy dominację dwóch drużyn – Lecha oraz Legii Warszawa?
Nawet bardzo dobrze! Mam tylko nadzieję, że obie te ekipy będą liczyły się w europejskich pucharach, bo to jest dla nas najważniejsze. Dla porównania – spójrzmy na ligę hiszpańską, gdzie przez cały czas utrzymuje się dominacja Realu i Barcelony. Są oczywiście mocniejsze drużyny takie jak np. Atletico Madryt, ale i tak swoją wyższość udowadniają dwa powyższe kluby. Moim zdaniem wszystko zweryfikują kwalifikacje do Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy – zarówno Legia, jak i Lech Poznań przeprowadzają fajne transfery, więc będzie ich stać na prezentowanie dobrego poziomu.
Czego w końcówce sezonu zabrakło Lechowi Poznań? Piłkarze Mariusza Rumaka mieli jeszcze mecz ostatniej szansy z Podbeskidziem, przegrali u siebie 2:0.
Szczerze mówiąc, to Lech zrobił więcej, niż tak naprawdę mógł zrobić. Jak w następnym sezonie „Kolejorz” powtórzy taką serię meczów na wyjeździe, to znowu może powalczyć o tytuł mistrza Polski z Legią Warszawa. W dodatku – poznaniacy mają gorszy skład personalny i dlatego z perspektywy całego sezonu byli trochę słabszym zespołem.
Jak ocenia Pan pierwsze pół roku pracy w wykonaniu prezesa Legii, Bogusława Leśnodorskiego? Czy takich ludzi potrzebuje polska piłka?
Musiałbym przez dłuższy czas przyjrzeć się prezesowi Leśnodorskiemu. Wydaje mi się, że podejmuje on szybkie decyzje, ale trzeba pamiętać, iż szybko nie znaczy dobrze. O jego transferach również nie można mówić w samych superlatywach.
Co prawda, Legia Warszawa zdobyła mistrzostwo Polski, ale już teraz wiadomo, że skład na przyszły sezon będzie inny. Uważa Pan, że polskie drużyny są w stanie utrzymywać w kadrze lepszych zawodników?
Lepszych zawodników, czyli np. kogo?
Na przykład Artura Jędrzejczyka.
Jędrzejczyk miał bardzo solidny sezon i dobrze, że został sprzedany w czasie swojej najwyższej formy – to jest sztuka i Legii się to udało czy z Jędrzejczykiem, czy wcześniej z Maćkiem Rybusem. Dobrą politykę transferową posiada również Lech Poznań, który szybko reaguje na to, co się dzieje i sprzedaje piłkarzy w idealnym momencie – wcześniej było tak z Lewandowskim, z Rudnevsem, a teraz z Aleksem Tonevem, gdzie uważam, że była to bardzo dobra decyzja. Tak należy robić! My nie jesteśmy Barceloną czy Manchesterem United, żeby trzymać piłkarzy, którzy wyróżniają się i grają ponad poziom naszej ligi.
Ale skoro chcemy poprawić poziom naszej T-Mobile Ekstraklasy, to polskie drużyny muszą posiadać w składzie dobrych zawodników.
Żeby poprawić poziom ligi, musimy właśnie sprzedawać takich piłkarzy. Na ich miejsce – za pieniądze z transferu – można kupić dwóch innych graczy, którzy wypełnią tę lukę i wszystko wróci do normy. Ja np. nie uważam, że odejście Toneva osłabi Lecha Poznań, bo jeśli władze klubu dobrze wykorzystują kasę z tego transferu, to zespół może jeszcze nawet na tym zyskać.
Czyli powinniśmy stawiać na młodych piłkarzy, jakich jak: Dominik Furman, Bartek Bereszyński czy Paweł Wszołek?
Według mnie musi być to mieszanka młodości z dużym doświadczeniem. Początkujący piłkarze wypromują się tylko w dobrych zespołach, a dobry zespół nie jest stworzony z samych młodych zawodników. Najważniejsze jest doświadczenie i zgranie – dopiero później można wkomponować w całość nowe, młode talenty.
Nie wydaje się Panu, że kluby z Polski ściągają za dużo słabych obcokrajowców?
Zdecydowanie tak, choć ostatnio jest tego o wiele mniej. Teraz robią tak tylko kluby, które nie mają pieniędzy, bo wszystkie bogatsze zespoły nie kupują już anonimowych piłkarzy – w stylu: a może się uda. Było już kilkadziesiąt takich przypadków, że zagraniczny zawodnik tak szybko jak przychodził ,tak szybko odchodził. Niestety, później jest tylko kompromitacja.
Sukces Piasta Gliwice to dla Pana zaskoczenie?
Jest to duże zaskoczenie, ale ta drużyna pokazała jak ważna jest poukładana, zgodna i solidna praca w klubie. Nie spodziewałem się, że Piast Gliwice będzie grał w europejskich pucharach, ponieważ mamy w lidze lepsze zespoły i personalnie, i finansowo.
Ojcem sukcesu jest na pewno trener Marcin Brosz.
Trener Brosz i cały sztab szkoleniowy oraz wszyscy ludzie zaangażowani w pracę klubu. Z piłkarzy można wyróżnić również Tomka Podgórskiego – lidera całego zespołu, prawdziwego kapitana, świetnie grającego i solidnego przez cały sezon zawodnika.
Jest Pan rozczarowany pracą Tomasza Hajty?
Szczerze mówiąc – nie wiem, czego spodziewać się po Tomku Hajcie. Był to dopiero jego pierwszy sezon w ekstraklasie i myślę, że Tomek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jest na tyle charyzmatycznym facetem, że szybko wyciągnie odpowiednie wnioski – nie wszystkie jego decyzje w klubie były złe i nie wszystkie były dobre. Być może spodziewałem się troszkę lepszego wyniku, lecz gdy spojrzymy na pojedyncze mecze, to gra Jagielloni momentami mogła się podobać – wygrywali przecież spotkanie z potencjalnie lepszymi rywalami.
Więc jest to jeszcze materiał na dobrego szkoleniowca?
Znając Tomka charakter, myślę, że się nie podda i pokaże jeszcze, na co go stać.
Franciszek Smuda wraca do krakowskiej Wisły. Myśli Pan, że jest to dobry ruch ze strony włodarzy „Białej Gwiazdy”?
Zmiana trenera jest ważna, ale nie najważniejsza. Tutaj najbardziej liczy się to, na co stać Wisłę Kraków, bo przez ostatni okres cały czas łatają dziurę w budżecie klubu. Pamiętajmy, że im dłużej będzie to trwało, tym gorzej dla klubu. Oczywiście, musimy szanować decyzję prezesa Jacka Bednarza, który stara się wyprowadzić Wisłę na prostą. Ale tak naprawdę wszystkie problemy „Białej Gwiazdy” to pokłosie tego, co się stało za trenera Maaskanta – był to bodajże najdroższy mistrz kraju w historii polskiej piłki, bo zagraniczny zawodnicy, którzy zostali wtedy ściągnięci, pobierali bardzo wysokie pensje. I to właśnie przez to Wisła dziś cierpi.
Wracając jednak do Franciszka Smudy – wydaje mi się, że jeśli nie dostanie pieniędzy na transfery, to niewiele się zmieni. Będzie musiał ciężko walczyć o to, aby w przyszłym sezonie znaleźć się chociażby w pierwszej ósemce.
W takim razie jak wytłumaczyłby Pan rozbieżność formy w naszej lidze, np. Podbeskidzie i GSK Bełchatów – jesienią a wiosną były to dwa diametralne różne zespoły?
Jest to fantastyczny przykład tego, co się dzieje w ludzkich głowach, kiedy piłkarz musi, kiedy ma mecz ostatniej szansy. Pamiętam, jak za moich czasów gry w piłkę Bogusław Cupiał wezwał nas na dywanik po przegranym meczu z Legią Warszawa – Wisła zajmowała wtedy 13 czy 14 miejsce – i powiedział, że zostało nam jeszcze 14 meczów. Szybko obliczył, ile oczek można zdobyć i dodał, że dwa punkty możemy gdzieś tam po drodze zgubić. My uśmiechaliśmy się pod nosem, bo nikt z nas nie wierzył, że jesteśmy w stanie wygrać wszystkie mecze. A jednak Cupiał odpowiednio nas zmotywował i pokazał, że można. To samo pokazali w tym sezonie piłkarze Podbeskidzia i GKS-u Bełchatów, bo w każdym spotkaniu byli dosłownie skazani na porażkę, a mimo to potrafili wyjść z opresji ogromną ręką.
Kto zatem był najsłabszą drużyną w kontekście całego sezonu? Pogoń Szczecin?
Pogoń Szczecin i Ruch Chorzów grały bardzo słabo w rundzie jesiennej. Tak naprawdę podopieczni Jacka Zielińskiego powinni spaść z ligi, i spadli… moralnie. To była duża porażka całego klubu – zarówno piłkarzy, jak i trenera Zielińskiego. Również i Dariusz Wdowczyk więcej spodziewał się po objęciu posady w Pogoni Szczecin. Są to dwie drużyny, które najbardziej rzucają mi się w oczy, chociaż, hmm… jest jeszcze Zagłębie Lubin – wydawało się, że może być tam tylko lepiej, bo jest i konkurencja, i stworzone dobre warunki pracy, a tak naprawdę była po prostu kicha.
Jednak trener Wdowczyk dołączył do Pogoni Szczecin w połowie sezonu. Myśli Pan, że teraz w okresie przedsezonowym lepiej przygotuje zespół do kolejnych rozgrywek TME?
Taka jest jego rola w Szczecinie i myślę, że on sam chce się – że tak powiem – reaktywować, żeby Pogoń była tylko przystankiem do czegoś większego. Dariusz chce się pokazać, przypomnieć o sobie w świecie polskiej piłki, więc jego pierwszym celem jest poprawa gry Pogoni Szczecin. Czy mu się uda? Zweryfikuje to kolejny sezon.
Robert Demjan został królem strzelców i najlepszym piłkarzem roku. Jak bardzo ceni sobie Pan umiejętności napastnika Podbeskidzia? Jest dobrym zawodnikiem, czy może zagrał życiową formę w jednej rundzie?
I to, i to. Na pewno nie możemy odbierać mu umiejętności, bo pokazał w tym sezonie, że potrafi dobrze grać głową i lewą nogą, i prawą nogą, i umie dobrze się przepychać. Jednak widać, że on sam jest zaskoczony, tym co się wydarzyło, jakie nagrody zebrał na koniec sezonu. Dlatego wydaje mi się, że jeśli nabierze większej pewności siebie, to będzie z niego jeszcze lepszy piłkarz.
Dużo mówi się o transferze Demjana do Wisły czy Legii Warszawa. Uważa Pan, że Robert poradziłby sobie w większym klubie?
Inna gra jest w klubie typu Podbeskidzie, a inna w Legii Warszawa. Fajnie byłoby zobaczyć Demjana w lepszym klubie, ale generalnie jest to bardzo trudne pytanie i myślę, że odpowiedź poznamy dopiero po zakończeniu kolejnego sezonu.
Do T-Mobile Ekstraklasy awansowały Zawisza Bydgoszcz oraz Cracovia. Czy to najlepszy możliwy scenariusz?
Jeżeli chodzi o jakość gry, to nie wiem, bo nie oglądałem aż tak dokładnie rozgrywek I ligi. Natomiast z punktu widzenia rywalizacji w ekstraklasie, to cieszę się z tego, ponieważ są to dwa duże ośrodki. Szkoda mi jedynie Termaliki, bo z tego co widziałem, to właśnie ona najbardziej zasłużyła na awans – w pewnym momencie grali najlepszą piłkę z I ligi. Ale taki jest sport, taka jest piłka nożna.
Jednak Termalica najprawdopodobniej nie dostałaby licencji na udział w T-Mobile Ekstraklasie.
Dlatego drużyna, która chce grać w ekstraklasie, powinna zacząć budować klub od infrastruktury, a dopiero później skupić się na zespole. Jeśli robisz odwrotnie, to może się okazać, że wywalczony awans jest na darmo. Takie powinny panować zasady w I lidze. Bo ekstraklasa to ma być produkt, który musi się dobrze sprzedać. A trochę nie chce mi się wierzyć w to, że Termalika przygotowałaby stadion na miarę najwyższej ligi polskiej.
Wspomniał Pan, że ekstraklasa musi się sprzedawać, tak więc jak poprawić frekwencje na trybunach? Bo oprócz tych ważnych i topowych meczów nie wygląda to najlepiej.
Sam Pan wcześniej powiedział o sprowadzaniu słabszych obcokrajowców. Nie możemy tego robić. Musimy kupować dobrych zawodników, takich jak: Ljuboja, Traore, Dwaliszwili czy Melikson – to są piłkarze, którzy są w stanie przyciągnąć kibiców na trybuny. To po pierwsze. A po drugie, to jeśli drużyny będę prezentowały taki poziom, jak chociażby Podbeskidzie i Bełchatów, czyli kluby z końca tabeli, będzie ta dramaturgia, wielkie serducho i walka do samego końca, to wydaje się, że fani powoli zaczną doceniać naszą, polską ekstraklasę.
Największy pozytyw całego sezonu, to…
Na pewno Piast Gliwice. Również i Kuba Kosecki, który pokazał się z dobrej strony i odciążył Ljuboję oraz Radovicia. Mówiło się o tym, że będzie miał problem ze składem, a on tak naprawdę z niczego stał się podstawowym zawodnikiem Legii Warszawa. Dalej – oczywiście Bełchatów i Podbeskidzie. Obie te drużyny pokazały, jak ważna jest motywacja i walka do samego końca.
Idąc w drugą stronę – największe rozczarowanie całego sezonu, to…
Zdecydowanie Ruch Chorzów – wicemistrzowie kraju spadają na przedostatnie miejsce w lidze. Ale gdybyśmy bardziej przyjrzeli się grze chorzowian, to nie wyglądało to aż tak tragicznie, jak pokazuje tabela. Często stwarzali sobie sytuację podbramkowe, grali ładnie dla oka, a jednak czegoś zawsze brakowało. Do tego wszystkiego doszła słaba dyspozycja linii defensywnej i w rezultacie Ruch odwrócił tabelę z poprzedniego sezonu. Kolejne rozczarowanie to Wisła Kraków. Był to chyba najgorszy sezon „Białej Gwiazdy” od kiedy do kluby weszła Tele-Fonika.
Nie muszę chyba wspominać o Ireneuszu Królu, który zniszczył ponad 100-letnią tradycję Polonii Warszawa. Znam go z GKS-u Katowice i przez cały czas zastanawiam się, co chciał zrobić, co miał na myśli, przejmując Polonię Warszawa
Tym bardziej, że Ireneusz Król miał propozycje od Stowarzyszenia Polonia Warszawa, które chciało przejąć i uratować cały klub.
Nie wiemy, czy Stowarzyszenie uratowałoby Polonię, bo podobno klub jest zadłużony na tyle, że nie wiadomo, czy ta sztuka by się im udała. Jedno jest pewne – bardzo, ale to bardzo szkoda takiej tradycji!
I ostatnie pytanie dotyczące przyszłego sezonu T-Mobile Ekstraklasy – reforma ligi. Będzie ciekawiej?
Trochę się zastanawiam, czy te pierwsze mecze rozgrywane w środku okresu wakacyjnego będą stały na wysokim poziomie, bo niektóre spotkania rozgrywane będą przy wysokiej temperaturze o godzinie 13:00 i nie wiemy, jak się to wszystko sprzeda. Myślę, że najciekawsza będzie sama końcówka przed podziałem na grupy, ponieważ ekipy ze środka tabeli będą walczyły o możliwość grania w grupie mistrzowskiej. A jak rozmawialiśmy wcześniej, kiedy gra się o coś, to wtedy drużyna potrafi się zmobilizować i wznieść się na swoje wyżyny.
Obserwuj autora tekstu na Twitterze: @JakubSosnicki