W ostatnim spotkaniu 10. kolejki angielskiej Premier League West Bromwich Albion gładko rozprawiło się z Southampton 2:0. Obie bramki dla podopiecznych Steve’a Clarka zdobył Peter Odemwinge. W ekipie „Świętych” zabrakło Artura Boruca, który został odsunięty od drużyny po swoim nieodpowiedzialnym zachowaniu w meczu przeciwko Tottenhamowi.
Steve Clarke świetnie sobie radzi jako szkoleniowiec West Bromwich Albion. Nauki u takich sław jak Jose Mourinho czy Roy Hodgson nie poszły na marne i jak na razie szkocki menadżer świetnie prowadzi swój pierwszy klub. Tym razem formę byłego asystenta menadżera w Chelsea oraz Liverpoolu miała sprawdzić czerwona latarnia Premier League – beniaminek z Southampton. W ekipie „Świętych” zabrakło niestety Artura Boruca, który po oskarżeniach kibiców „Kogutów” o nieodpowiedzialne zachowanie i prowokowanie został odsunięty od drużyny. Polaka zabrakło nawet na ławce rezerwowych.
Lepiej rozpoczęli ten mecz gospodarze, którzy od razu narzucili beniaminkowi swoje tempo gry. Dla Steve’a Clarka oraz jego piłkarzy było jasne, że trzy punkty muszą zostać na The Hawthorns. Kibicie zgromadzeni na stadionie West Bromwich Albion na gola czekali przez 36 minut. Na listę strzelców wpisał się niezawodny Peter Odemwingie, wykorzystując podanie od Mulumbu. Gości mógł dobić jeszcze Shane Long, jednak jego strzał był niecelny. Do przerwy gospodarze schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Trzy minuty po wznowieniu gry mogło być 1:1, ale piłka po uderzeniu Lamberta uderzyła w poprzeczkę. Zawodnicy Steve’a Clarka zdali sobie sprawę, że powinni dobić rywala i do końca spotkania bezpiecznie kontrolować jego przebieg. WBA znowu mogli liczyć na geniusz Odemwingie, który po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Chociaż „Święci” przegrywali już dwiema bramkami, zamierzali odjechać ze stadionu rywala chociaż z bramką kontaktową. Jednak próby Olssona i Yoshidy okazały się niecelne. Zgodnie z przewidywaniami trzy punkty nie opuściły „The Hawthorns”.
Dzięki temu zwycięstwu WBA awansował na… piątą pozycję w tabeli. Steve Clark zdobył więcej punktów niż Arsenal, Newcastle czy Liverpool. Czyżby Szkot miał ambicję grać w europejskich pucharach?
Ten zespół jeszcze kilka lat temu kojarzył mi się
z taką drużyną, która max. może powalczyć o
utrzymanie i zajęcie w ostatecznym rozrachunku
miejsca 14-17-tego w lidze. Grał tam wówczas na
napadzie "Bednar" i to jego kojarzę najlepiej z
tamtych (wcale tak nie odległych) czasów jak
również Korena, Olsona. No i cóż. SPADLI.
Ten obraz zmienił się w moich oczach kiedy trenerm
WBA został Di Matteo. Pierwszy sezon świetny.
Wprowadzenie WBA powtórnie z drugiego miejsca do PL.
Drugi sezon już nie tak udany. Warto jednak
zauważyć, że grał on bardzo widowiskowym
ofensywnym stylem. Wprowadził ofensywniejsze zmianki
w drużynie, sprawił, że ta ekipa zaczęła grać
naprawdę świetnie! Choć nie zawsze... na
rozpoczęcie sezonu choćby porażka z Chelsea 6:0,
póżniej jednak wygrana w świetnym stylu z
Arsenalem na Emirates 2:3. Ostatecznie zwolniony w
lutym 2011. Mimo wszystko bardzo mocno odcisnął
swoją pieczę na tej drużynie. Ray Hodgson to
kolejny menadżer który nie jako kontynuował dalszy
rozwój drużyny. Naprawdę udany sezon 11/12
ostatecznie zakończony na wysokim 10 miejscu.
Później wiadomo, Hodgson zostaje szkoleniowcem
Anglii.
Zastępuje go od początku tego sezonu Steve Clark.
Wielki człowiek, który w końcu dostał szansę
menadżerki. Trochę był zły, że nie dostał
szansy w Liverpoolu choć dla mnie to jeszcze
fajniejsza sprawa, że objął WBA.
Wprowadził wiele zmian, świetna organizacja
defensywna. Liczne czyste konta, przemyślane akcje
no i cóż...Jeszcze kilka lat temu walka o
przetrwanie w PL później nawet spadek do
Chempionship a teraz mega szansa na puchary. Clark to
świetny menadżer i liczę, że na koniec sprawi,
że ta drużyna zajmie miejsce w granicach 5-7
miejsca.
Pozdrawiam ;)