Warta Poznań w końcu ze składem na poziomie – nie jest już chłopcem do bicia bez argumentów


Warta Poznań nie jest taka słaba, jak wielu się wydaje. Ma czym się odgryźć, co pokazują ostatnie mecze

10 listopada 2023 Warta Poznań w końcu ze składem na poziomie – nie jest już chłopcem do bicia bez argumentów
Dariusz Skorupiński

Odkąd Warta Poznań awansowała do ekstraklasy, mamy obraz jej jako zespołu walczącego o przetrwanie. Spina wszystko, ratuje się, żeby tylko utrzymać się. Jakimś cudem mimo zawsze udaje się jej uciec spod topora i to, co warte podkreślenia, na wielkim luzie. Ten okres trwa już cztery lata i chyba czas przestawić myślenie, bo Dawid Szulczek niekoniecznie jest takim czarodziejem, który lepi z niczego. Już po wszystkich wzmocnieniach kadra Warty wygląda dobrze, najlepiej, odkąd „Zieloni” awansowali do ekstraklasy. Tam już nie ma ludzi z przypadku.


Udostępnij na Udostępnij na

Polityka transferowa Warty wciąż opiera się na tym, żeby przekonać do siebie piłkarzy będących na zakręcie. Wziąć kogoś nieoczywistego, kto nie chce dużo pieniędzy. Jak nie masz pieniędzy, to szukasz oszczędności na każdym kroku. Mamy jednak wrażenie, że tego lata Warta Poznań weszła lekko poziom wyżej. Wciąż nie płaci dużych pieniędzy, ale nie ściąga już do siebie piłkarzy, którzy byli niewypałami w ekstraklasie, i wszyscy liczyli, że Dawid Szulczek nagle coś wymyśli z takim piłkarzem. Na Drogę Dębińską zawitali piłkarze, którzy sprawdzili się na poziomie ekstraklasy. Zaznaczyli swoją obecność, ale jakimś cudem nie zrobili kroku do przodu. To są ludzie na zakręcie, ale co warte podkreślenia, przychodzący na rozsądnych warunkach.

Warta Poznań wykonała dobrą robotę

Stefan Savić, Tomas Prikryl czy Bogdan Tiru to nie są anonimowi gracze nawet dla przeciętnego kibica ekstraklasy. Gdzieś te nazwiska obiły się o uszy. Gdy Savić odchodził z Wisły, to chyba nikt nie spodziewał się, że wyląduje w Warcie Poznań pół roku później. Wydawałoby się to niemożliwe. Przecież to była jedna z jaśniejszych postaci spadającej z ligi Wisły Kraków. Nieudana przygoda w Turcji i wielka umiejętność dyrektora sportowego w przekonaniu do przenosin do Poznania mimo niewielkich pieniędzy. Kontrakt półroczny tak, żeby przekonać się, czy faktycznie Savić wróci do formy, i dopiero od lipca dłuższy kontrakt. Wciąż to była bardzo bezpieczna transakcja. Przecież nikt by się nie zdziwił, gdyby Stefan Savić wylądował w Cracovii, Górniku Zabrze, Zagłębiu Lubin czy nawet Widzewie, który w teorii może więcej zaproponować. A to niby kluby półkę wyżej niż Warta, z większymi możliwościami, a jednak były zawodnika Wisły gra w zielonej koszulce.

Dlatego wielką sztuką jest wyciągnięcie takich graczy. To jest akurat sztampowy przykład. W tym sezonie Savić to bardzo ważna postać zespołu Dawida Szulczka. Gra praktycznie wszystko, a w pierwszych kolejkach nawet zachwycał. Prezentował się nawet lepiej niż za najlepszego okresu w Wiśle. Piłkarz, który bankowo przyda się „Zielonym”. Sam fakt, że Austriak nie może być pewien wyjściowej jedenastki, pokazuje, że Dawid Szulczek w końcu ma jakiś wybór. A jak on ma wybór i szansę wymyślenia czegoś ekstra, to może zdziałać cuda.

Podobnie można powiedzieć o dwóch byłych piłkarzach Jagiellonii Białystok. Ktoś w Białymstoku powie, że Bogdan Tiru miał swoje mankamenty, ale dwa pełne sezony na Podlasiu rozegrał. I nikt ze składu nie mógł go wygryźć. Odchodził z „Jagi” dlatego, że chciał wrócić do kraju, a nie dlatego, że był słaby. Po Tomasu Prikrylu też raczej będą mieć dobre wspomnienia przy Słonecznej. Przecież Czech miał sezon z sześcioma bramkami i trzema asystami. Warta nie wzięła odrzutów. Po prostu świetnie wykorzystała sytuację i mimo że ci dwaj piłkarze nie porywają na razie, to te wzmocnienia powinny się obronić.

Wyższy standard

Było kilku ananasów w kadrze Warty przez te lata, jak gra w ekstraklasie. Często to były opcje bardzo oszczędnościowe i liczenie na to, że ktoś magicznie odpali albo nie będzie aż tak odstawał. Takie były realia „Zielonych”. Ten skład był po prostu często słaby. Nieekstraklasowy i w zasadzie tylko fakt, że najpierw Piotr Tworek potrafił ponieść ten zespół na aspektach mentalnych, a Dawid Szulczek stworzyć taktyczną bestię, udało się przetrwać. Nie bez przyczyny rok w rok byli przewidywani do spadku, nawet w tym roku mówiło się, że nie będą mieć łatwo.

Warta Poznań – im ciężej, tym lepiej

Łatwo nie mają, ale jakby ktoś powiedział Szulczkowi przed sezonem, że będzie miał po 14 kolejkach siedem punktów przewagi nad strefą spadkową, to wziąłby to w ciemno. Wygląda na to, że „Zieloni” powinni celować w więcej niż mityczne 40 punktów z poprzedniego sezonu, a to dzięki lepszej kadrze po prostu. Warta Poznań weszła na trochę wyższy poziom. To już nie wygląda tak, że spoglądamy na skład „Zielonych” i dziwimy się, co niektórzy robią w ekstraklasie. Na ławkę lepiej było już nie spoglądać, bo tam wiało nudą i często podpierano się młodzieżowcami. A jak wiemy, pokaż mi ławkę, to powiem, jak silną masz drużynę. To teraz Dawid Szulczek może z uśmiechem na ustach pokazywać swoich rezerwowych.

Bez trzech kluczowych piłkarzy zawieszonych za żółte kartki Warta Poznań świetnie poradziła sobie z Widzewem. Przy pełnych trybunach na tak gorącym terenie jak stadion Widzewa z rozpędzoną drużyną, którą Daniel Myśliwiec wciąż buduje. Poznaniacy przyjechali, zagrali swoje, to, co sobie zaplanowali, i zdobyli trzy punkty. Pokazali również, ile jeszcze pracy czeka Daniela Myśliwca. Być może nie było to efektowne zwycięstwo, ale to była kwintesencja gry „Zielonych”. Mecz imienia Warty Poznań. To jest gra, w której czuje się wyśmienicie. Swoje zrobił Jędrzej Grobelny, Kajetan Szmyt się odbudował, Marton Eppel się przełamał. Czego chcieć więcej, ale ten mecz, jak i poprzednie udane tygodnie, pokazuje, że z Wartą trzeba zacząć się liczyć. To już nie są zwykłe bolki. To już jest drużyna, która potrafi sobie poradzić w różnych warunkach.

Warta Poznań – luz i spokój o zmienników

Szmyt, Savić, Prikryl czy Dario Vizinger. Często grał tam również Miguel Luis. Tak wygląda rywalizacja w tym momencie na pozycji podwieszonych napastników czy to ofensywnych pomocników – zależy, jak to rozumiemy. Nie są to nazwiska zawodników drużyny walczącej o utrzymanie. Tu drzemie bardzo duży potencjał, a przecież to w tej strefie kreacji Warta Poznań często miała kłopoty. Nie ma świętych krów, o czym przekonał się Kajetan Szmyt. Gdy miał słabszy okres, to po prostu usiadł na ławce, ale teraz widzimy, że odżył. Musiał powalczyć o skład i robi różnicę. Znów czaruje, dając ważne punkty. Bramkę Eppela w Łodzi to on wypracował.

Ale to nie jedyna pozycja, na której Dawid Szulczek ma komfort. Trochę niżej zazwyczaj są ustawieni dwaj środkowi pomocnicy. Nawet jak za kartki wypadli Maciej Żurawski i Mateusz Kupczak, w ich miejsce weszli Niilo Maenpaa i Miguel Luis i dali radę. Zatrzymali Widzew. Wybór jest także na wahadłach. Gdy Konrad Matuszewski wchodził do składu „Zielonych”, wydawało się, że nic z niego nie będzie, ale on okrzepł. Dorósł i teraz jest bardzo solidnym ligowcem, a za jego plecami są przecież Jakub Kiełb i Volodymyr Kostevych. Zawodnicy też sprawdzeni już na poziomie ekstraklasy. Nie inaczej ma się sytuacja na prawym wahadle. Bardzo obiecujący Filip Borowski, który powinien otrzymywać coraz więcej szans. Na razie nie zawodzi Jakub Bartkowski, który przecież od wielu lat jest na poziomie ekstraklasy.

Gdy na początku sezonu były kłopoty z kontuzjami wśród stoperów, miejsce w składzie miał Wiktor Pleśnierowicz. Trochę z konieczności miał to miejsce, ale trzeba przyznać, że radził sobie lepiej, niż wielu się spodziewało. Teraz wychowanek Lecha jest w zamrażarce. Są po prostu lepsi, którzy tworzą czwartą najlepszą defensywę. Jak spojrzymy na skład Warty, to tam nie ma już jakichś ogórków. Każdy ma swoje atuty, a Dawid Szulczek może dostosowywać skład do przeciwnika, co robi zresztą znakomicie.

W meczu z Piastem Dawid Szulczek miał do dyspozycji praktycznie całą kadrę. Oprócz oczywiście Adama Zrelaka i Michała Kopczyńskiego, ale Słowak prędko nie wróci z powodu kontuzji. Na ławce w tym meczu znaleźli się tacy graczy, jak: Savić, Prikryl, Maenpaa, Vizinger, Borowski czy młody Kamiński. Jest w końcu kim tam straszyć. Można powiedzieć, że w końcu to jakoś wygląda. A i tak trzeba przyznać, że kontuzje nie omijają Warty. Zawsze musi się coś przydarzyć, ale tak jak na początku sezonu było łatanie na siłę, tak teraz jest luz i spokój.

Nadchodzą lepsze czasy

Tak jak od zawsze Warta kojarzyła nam się z robieniem wszystko, tylko żeby się utrzymać, tak może powoli widzimy skok jakościowy tej drużyny. Z takim składem i przede wszystkim tak świetnym trenerem, który to wszystko układa, aż prosi się o granie o coś więcej niż utrzymanie. Do tej pory „Duma Wildy” to był pierwszoligowy zespół grający w ekstraklasie. Każdy wchodzący beniaminek miał większe możliwości finansowe i organizacyjne od Warty. W zdecydowanej większości posiadał też lepszy skład.

W tym momencie chyba trzeba powiedzieć „stop”. Ta Warta Poznań naprawdę stała się poważnym graczem o ugruntowanej pozycji ze swoim stylem, który wielu być może się nie podoba, ale jest do bólu skuteczny. Gdyby podpytać trenerów PKO Ekstraklasy o najbardziej niewygodne drużyny, to w samej czołówce byliby „Zieloni”. Skończyły się czasy, gdy Warta była chłopcem do bicia. Teraz z takimi rywalami jak Puszcza to ona dyktuje warunki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze