Już w najbliższy czwartek Lech Poznań, Legia Warszawa i Ruch Chorzów staną do walki o awans do kolejnej rundy Ligi Europy. W pierwszych meczach III rundy kwalifikacyjnej wszystkie trzy drużyny musiały uznać wyższość swojego rywala.
Lech Poznań – AIK Solna Sztokholm
W pierwszym pojedynku rozegranym w Szwecji podopieczni Mariusza Rumaka przegrali bardzo wysoko, bo aż 3:0. Dobrą wymówką dla lechitów za negatywny wynik mogłaby się okazać nocna pobudka spowodowana alarmem, jednak wszyscy dobrze wiedzą, że nie to było powodem bolesnej klęski. Wówczas za taki rezultat mogłoby odpowiadać kilka aspektów przemawiających za rywalem, jak chociażby fakt, iż piłkarze AIK Solny są w trakcie rozgrywania sezonu. Podobnie można potraktować brak zgrania, duże zmiany w składzie i inne tego typu błahostki.
Po tak wysokim zwycięstwie nie ma chyba już wątpliwości, kto jest faworytem do awansu. Poznaniacy, aby zagrać dalej, musieliby bowiem zdobyć cztery bramki lub wygrać konkurs rzutów karnych po doprowadzeniu do remisu. Dobrą wiadomością jest jednak ostatnia porażka Szwedów, którzy w lidze nie dali rady Kalmar FF i mogą być nieco oszołomieni. Złą wiadomością jest jednak silny blok defensywny rywali, który będą musieli stale atakować piłkarze Lecha. Największą gwiazdą tej formacji jest bez wątpienia Nils-Erik Johansson, który swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Bayernie Monachium. Tam jednak kariery nie zrobił, ale w kolejnych zespołach z powodzeniem prezentował swoje piłkarskie umiejętności.
Piłkarze „Kolejorza” nie dają jednak za wygraną i do końca wierzą w awans. – Gdybym myślał, że nie możemy tego zrobić to nie mógłbym prowadzić zespołu w tym spotkaniu. Dopóki jestem trenerem Lecha Poznań, to wierzę, że stać nas na strzelenie tylu goli i awans do kolejnej rundy. Najważniejsze jest to, że wierzymy, że można to zrobić. W czwartek chcemy stwarzać sobie jak najwięcej sytuacji bramkowych, a wtedy jest szansa, że przerodzą się one w gole – mówi Mariusz Rumak, trener Lecha.
Legia Warszawa – SV Ried
Mimo teoretycznie najłatwiejszego rywala również piłkarze Legii Warszawa nie dali rady wygrać pierwszego meczu. „Wojskowi” mają do odrobienia najmniejszą stratę z pośród reszty naszych drużyn, ale fakt, iż presja wyniku ciąży, coś w głowach tych chłopaków przemawia niestety za Ried. SV Ried to drużyna złożona przede wszystkim z młodych zawodników, którzy dopiero wkraczają w europejską piłkę i wcześniej nie mieli z nią zbyt wiele styczności. Legia natomiast miała szansę się popisać w poprzedniej edycji, gdy w bardzo ciekawy sposób awansowała do fazy grupowej.
Wynik 1:2 nie daje jeszcze zwycięstwa, tak więc nadal faworytem do awansu są zdecydowanie warszawianie. Zdecydowanie największym aspektem u rywala jest ogranie, ponieważ SV Ried już rozpoczęło zmagania w austriackiej Bundeslidze, czego nie można powiedzieć o Legii. Podopieczni Jana Urbana rozegrali w obecnym sezonie bowiem zaledwie cztery mecze i to właśnie w Lidze Europy. W czwartek „Wojskowi” będą zmuszeni do częstych ataków, ale także rozważnej gry w defensywie. Na szczęście wynik 1:0 da awans polskiemu zespołowi.
Trener Legii także miał coś do powiedzenia na temat meczu: – Naszym założeniem jest odrobienie strat. Nie musieliśmy przegrać pierwszego spotkania. W pierwszej połowie żadna ze stron nie miała okazji. Po przerwie popełniliśmy kardynalny błąd w obronie, a później gospodarze wykorzystali rzut karny. W tamtym momencie byliśmy daleko od awansu. Na szczęście chłopaki strzelili gola i odrobili część strat. Teraz chcemy potwierdzić, że nie przypadkowo jesteśmy uznawani za faworytów.
FC Viktoria Pilzno – Ruch Chorzów
Ostatnim polskim zespołem, który w czwartek walczyć będzie o przepustkę do kolejnej fazy Ligi Europy, jest chorzowski Ruch. „Niebiescy” podobnie jak Lech Poznań swój pierwszy pojedynek III rudny kwalifikacyjnej przegrali do zera, jednak stracili jedną bramkę mniej. Największymi gwiazdami w ekipie rywala są dobrze znani polskim kibicom zawodnicy. Daniel Kolar i David Limbersky – bo to o nich mowa – przyczynili się do wyeliminowania z Euro 2012 reprezentacji Polski. W ekipie ruchu najgłośniejszym zawodnikiem wydaje się Arkadiusz Piech, który otrzymał powołanie do kadry na mecz towarzyski z Estonią.
Szkoleniowiec Ruchu nie załamuje jednak rąk: – W kadrze zabrakło tym razem Gabora Straki, któremu wyjazd uniemożliwiła kontuzja. Dwa dni przed meczem Słowaka zaatakowało zapalenie ścięgna Achillesa i jego występ w meczu z Czechami jest wykluczony. W Chorzowie pozostali również kontuzjowany Pavel Szultes oraz niezgłoszony jeszcze do pucharowych rozgrywek Marcin Kikut. W Pilznie będziemy musieli radzić sobie bez Straki. To duża strata dla nas, bo Gabor był naszym podstawowym zawodnikiem.
– Viktoria obnażyła nasze słabe strony, pokazała, jak bezlitośnie wykorzystywać błędy przeciwnika, wskazała nam, jakie tendencje dominują w Europie. Mimo porażki z fragmentów naszej gry mogłem być zadowolony i tego kierunku się trzymamy. Z drugiej strony musimy się wystrzegać błędów, które w konsekwencji doprowadziły do dwubramkowej porażki. Jedziemy rozegrać dobre spotkanie. To nasz najważniejszy cel. Bez walki awansu nie oddamy, jestem o tym przekonany. Mam już pomysł na ten mecz, mam nadzieję, że uda się nam zrealizować nasz plan taktyczny. Viktoria w Chorzowie podyktowała nam bardzo trudne warunki, dlatego musimy zneutralizować jej atuty. Jestem przekonany, że stać nas na to.
tak , tak . Arkadiusz PIEC . popraweczka ;]
Pytanie do redaktorów. Czy Lech Poznań posiada
jakichś NAPASTNIKÓW w składzie? Ślusarskiego i
Ubiparipa nie liczę ponieważ ciężko ich nazwać
piłkarzami! KTO MA STRZELAĆ BRAMKI SKORO NAJLEPSZY
SNAJPER ODSZEDŁ ZA "GROSZE"!? Niech ktoś mi
wytłumaczy na czym polegają wzmocnienia w polskiej
lidze!
Wydaje się, że Lech na chwilę obecną nie ma
żadnego konkretnego napastnika, jeżeliby nie
wliczać w to wymienionych zawodników. Na czym
polega polityka transferowa w Polsce... wydaje się,
że żaden młody i zdolny zawodnik nie wytrzyma zbyt
długo w kraju, ponieważ u nas ważne są pieniądze
z przychodów, a nie rezultaty z zakupionych potem
piłkarzy. Ale to jest moje zdanie.
Czyli wychodzimy z założenia "kupimy młodego za
grosze, rozwinie się i może upchniemy go temu kto
da więcej". Nie znam języka właścicieli klubów.
A szkoda bo chciałbym przetłumaczyć na ich język,
że za puchary i sukcesy idą o wiele większe zyski
pieniężne niż za transfery. Puchary = forsa od
UEFA, sukcesy = większa rzesza kibiców i zyski z
biletów. Matko wydaje się takie proste.