W Podbeskidziu czas na ewolucję, a nie rewolucję


Zakończony właśnie sezon w 1. lidze nie był dla bielszczan udany, a to skutkuje tym, że w Podbeskidziu nie obędzie się bez zmian

22 maja 2022 W Podbeskidziu czas na ewolucję, a nie rewolucję
Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

To był dziwny sezon dla ekipy z Bielska-Białej. Po pierwszej rundzie zespół był w ścisłej czołówce ligi i nic nie zapowiadało, że wiosną ulegnie to zmianie. A tak się jednak stało. Podbeskidzie przez większość rundy nie potrafiło wygrać, a gdy to się w końcu udało, było już za późno. My jednak skupimy się na tym co dalej. Co wydarzy się w przyszłym sezonie 1. ligi, a nie co było w tym właśnie zakończonym.


Udostępnij na Udostępnij na

Choć szanse na baraże prysły właściwie dopiero w ostatniej kolejce, to nie oznacza, że Podbeskidzie grało dobrze. Wręcz przeciwnie, runda wiosenna była bardzo słaba, a to za sprawą słabych wyników. W tabeli 1. ligi tylko za okres od lutego bielszczanie zajmują miejsce praktycznie na samym dole ligowej tabeli. To powoduje, że w Podbeskidziu latem będą zmiany. Jak duże i czego będą dotyczyć?

Co dalej?

Nie jest tajemnicą, że w Bielsku-Białej poważnie zastanawiają się nad przyszłością trenera-strażaka Mirosława Smyły. Szkoleniowiec, który przyszedł do zespołu za zwolnionych Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego, w pięciu spotkaniach zdobył siedem punktów. Nikt jednak nie wie, czy to wystarczy. Czy wrażenie – pozytywne – które wywarł szkoleniowiec, spowoduje, że będzie dalej pracował w Podbeskidziu. Jeśli jednak zostałaby podjęta decyzja o zakończeniu współpracy, to do zatrudnienia pod Klimczokiem, według informacji portalu Bielsko.biala.pl, poważnym kandydatem byłby Ivan Djurdjević.

Trener Smyła poprawił co prawda wyniki zespołu, ale do gry drużyny nie wprowadził właściwie nic szczególnie nowego. Wyjątkiem może być jednak pewne uproszczenie gry oraz częstsze zastosowanie długich podań niż wcześniej. Należy przy tym oczywiście pamiętać, że szkoleniowiec nie miał na wprowadzenie swoich metod zbyt dużo czasu. Czy Mirosław Smyła powinien więc być trenerem Podbeskidzia w następnym sezonie?

Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Bo z jednej strony czas, który trener Smyła spędził w Bielsku-Białej, trzeba ocenić raczej pozytywnie. A z drugiej ten szkoleniowiec nigdy nie prowadził klubu walczącego o awans do ekstraklasy. Niemniej jak dla nas Mirosław Smyła powinien otrzymać szansę prowadzenia zespołu w następnym sezonie, bo to, co wypracowano przez te pięć spotkań, może działać tylko na plus w nowych rozgrywkach.

Piłkarze – kto zostaje, kto odchodzi?

W Podbeskidziu kontrakty wraz z końcem tego sezonu wygasają dość sporej liczbie piłkarzy. Wśród nich są zarówno zawodnicy, którzy grali dużo, praktycznie wszystkie mecze, jak również tacy, którzy murawy nie powąchali prawie w ogóle. Z tego, co można usłyszeć, z klubem na pewno pożegnają się dwaj słowaccy bramkarze, Martin Polacek i Michal Pesković, oraz grający „ogony” Filip Laskowski i Szymon Mroczko. Odejście dwóch doświadczonych golkiperów pozwoli zwolnić w budżecie klubu dość sporą liczbę pieniędzy, które będą mogły być przeznaczone na transfery.

Wiele wskazuje również na to, że wypożyczenie Daniela Mikołajewskiego nie zostanie przedłużone. Jeśli chodzi zaś o sytuację Giorgiego Merebashviliego, Scaleta, Gacha i Konrada Gutowskiego, to tu decyzji na ten moment nie ma. Ale w naszej ocenie wszyscy raczej pożegnają się z Bielskiem-Białą, a przynajmniej tak powinno być, patrząc na ich grę w zakończonym sezonie. Dylematem może być tylko decyzja w sprawie Kacpra Gacha.

Oprócz zawodników, którym umowy wygasają 30 czerwca, pojawia się pytanie, co dalej z Dominikiem Frelkiem, który ma za sobą słaby sezon, a szczególnie rundę wiosenną. Podobnie sytuacja ma się z Dawidem Polkowskim, który nie zachwycał swoją grą kibiców, ale głównie z uwagi na grę nie na swojej pozycji. Co istotne, obaj mają jeszcze z klubem ważne kontrakty na następny rok, a więc jedyną opcją na ich odejście z zespołu byłoby rozwiązanie umowy albo ich sprzedaż do innej drużyny. To pierwsze wiąże się z kosztami, a do realizacji tego drugiego potrzebny jest chętny do zakupu.

Zupełnie inna sytuacja ma miejsce w przypadku kilku absolutnie wyróżniających się piłkarzy Podbeskidzia. Jeppe Simonsen, Ezequiel Bonifacio czy Matvei Igonen mogą zaliczyć ten sezon, tę rundę do udanych. Może to skutkować tym, że znajdą się zainteresowani sprowadzeniem tych piłkarzy. Jednak jak na razie o takowych cicho.

Kto przyjdzie, co się zmieni?

Pomimo tego, że okno transferowe jeszcze się nie otworzyło, to w Podbeskidziu miało już dojść do dwóch transferów. Według informacji Bartłomieja Kawalca i Dominika Wardzichowskiego podpisana już została umowa z młodym bramkarzem Lecha Poznań, który dotychczas występował w rezerwach i CLJ. Maksymilian Manikowski, bo o nim mowa, w przyszłym sezonie ma być numerem „2” w bramce „Górali”. Drugi transfer to, jak donosi portal Weszło, Kamil Kruk, młody, ale już posiadający doświadczenie na poziomie ekstraklasy i młodzieżowej reprezentacji Polski środkowy obrońca.

Jeśli chodzi o następne transfery, to bielszczanie będą raczej celować w zawodników, którym wygasają umowy. Chodzi po prostu o to, aby było taniej. Priorytetem transferowym w naszej ocenie powinni być piłkarze na pozycję środkowego obrońcy, środkowego pomocnika, skrzydłowego lub też ofensywnego pomocnika i napastnika. Do tego niezbędne wydaje się powiększenie głębi składu. Głębi, której wielokrotnie brakowało w tym sezonie.

Z kolei wśród piłkarzy wypożyczonych największe emocje wzbudza Maksymilian Sitek, który ma za sobą dobry sezon w ekstraklasowej Stali Mielec. A ta, choć posiada prawo pierwokupu, to z tego, co słyszymy, na dzisiaj z niego nie skorzysta z powodu zbyt wysokiej klauzuli wykupu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze