Liga Narodów nie kojarzy nam się zbyt dobrze. To w ramach tych rozgrywek swoją przygodę z reprezentacją zaczynał Jerzy Brzęczek. Selekcjoner nie ukrywał, że traktuje je jako pole do eksperymentów, których było dość wiele. I tych udanych, i tych nieco mniej. Kibice się niecierpliwili. Za nic nie rozumieli, że najważniejsze są eliminacje. Wielu przekonywało, że z Brzęczkiem u steru nie zdołamy awansować na Euro. Kiedy się udało – i to w dość dobrym stylu – niektórzy byli zdania, że to wyłącznie dzięki kiepskiej grupie…
Cud musiałby się wydarzyć na przyszłorocznym (bądź też zaległym) wielkim turnieju, aby kibice wreszcie przekonali się do naszego selekcjonera. Albo przynajmniej zrozumieli, że nie jest on taki zły, jak niektórzy go malują. Z drugiej strony szkoleniowcy w Polsce nigdy nie mieli łatwego życia. Chyba tylko w naszym kraju tych nieoficjalnych selekcjonerów jest prawie 38 milionów. Każdy ma swoje zdanie. I to na każdy temat.
I nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie ciągła krytyka. Eliminacje przeszliśmy jak burza. W dziesięciu meczach rywale strzelili nam raptem pięć goli. Ba, bramki traciliśmy wyłącznie w trzech spotkaniach. Mimo to wciąż można usłyszeć głosy, że Brzęczek to amator i nie zna się na swoim fachu. A tutaj warto przytoczyć fragment wywiadu z Piotrem Świerczewskim, którego udzielił naszemu wortalowi przed dwoma laty:
– Na pewno wielu ludzi, w tym środowisko piłkarskie mówi, że Brzęczkowi brak jest doświadczenia. Ja bym się z tym nie zgodził. Doświadczenia brakuje przede wszystkim trenerowi, który nigdy nie był piłkarzem. Jurek był i to całkiem dobrym. Ponadto przed długi czas był kapitanem reprezentacji Polski. Niezwykle charyzmatycznym kapitanem. Ponadto owe doświadczenie łapał przez całe życie. Odkąd zaczął grać w piłkę, zdobywał cenne doświadczenie. To może wydać się śmieszne, ale piłkarz, jak i trener musi je zdobywać przede wszystkim dzięki grze. Jeśli Brzęczek nie będzie miał, na przykład jakiegoś planu, co zrobić z tą czy tą pozycją, on to wymyśli. Na pewno treningi, w których uczestniczył od dziecka zaprocentują. On je ma w jednym palcu. Reasumując w mojej ocenie Boniek postąpił słusznie, dając szansę Brzęczkowi. Jestem pewien, że ją wykorzysta i przyniesie nam wiele radości.
Nie oczekujmy wiele
Kiedy Brzęczek zaczynał pracę w reprezentacji, zastał drużynę rozbitą mentalnie po kiepskim występie na mundialu w Rosji. Miał na przygotowanie kadry raptem kilka dni. Kilka jednostek treningowych. Mimo to w premierowym meczu pod wodzą nowego selekcjonera „Biało-czerwoni” zagrali bardzo dobre spotkanie z faworyzowanymi Włochami. Potem było już nieco gorzej. Troszkę trwało, zanim rozegraliśmy dobre 90 minut. W Lidze Narodów stało się to dopiero w ostatnim meczu przeciwko Portugalii. Wcześniej – jak już wspomniano – Brzęczek wolał nieco poeksperymentować. A testy te miały potem zaprocentować w eliminacjach.
Dzisiaj kadra Brzęczka jest w podobnym położeniu. Selekcjoner ponownie na zbudowanie jedenastki na nadchodzące starcia z Holandią i Bośnią miał kilka dni. Oczywiście – w normalnych warunkach bylibyśmy świeżo po Euro i pewnie wielu sympatyków uważa, że doszłoby do zmiany selekcjonera. Niemniej obecna sytuacja nieco przypomina tę z początków pracy Brzęczka. Dzisiaj również zmierzymy się z faworyzowanym rywalem, a dodatkowo zagramy bez naszej najmocniejszej broni. Zabraknie bowiem Roberta Lewandowskiego, który co prawda we wspomnianym meczu z Włochami zagrał, ale trzy dni później przeciwko Irlandii goleadora Bayernu zabrakło. Napisać, że zagraliśmy wówczas bezbarwnie, to jak nic nie napisać.
Z tego względu trudno oczekiwać od naszej ekipy dzisiaj wspaniałego występu. Oczywiście – sprawienie niespodzianki jest jak najbardziej możliwe. Jak to w piłce. Szczególnie że gra z orzełkiem na piersi zawsze jest czymś wyjątkowym. Jednak niewykluczone, że selekcjoner będzie chciał dzisiaj oraz w meczu z Bośnią przetestować jakieś nowe rozwiązania. Mamy też w kadrze nowe twarze. Być może Jakub Moder oraz Michał Karbownik dostaną szansę gry w podstawowej jedenastce. Ja nie miałbym nic przeciwko…
Emocje jak na grzybach
Inną kwestią w Lidze Narodów są emocje. Niczym niezwykłym jest fakt, że mecze rozgrywa się bez publiczności. To oczywiście ze względu na panującą na świecie pandemię koronawirusa. Jednak nawet oglądając wczorajszy hit rozgrywek – starcie Niemiec z Hiszpanią – trudno było zapomnieć o tym, że nie był to sparing.
https://twitter.com/MichaListkiewi1/status/1301801134508707840?s=20
Oczywiście – Liga Narodów została utworzona, by ograniczyć niemal do minimum mecze towarzyskie. I być może lepsze to niż zwykłe sparingi. Jednak – w dużej mierze przez panującą pandemię – odbiór tych rozgrywek jest nieco osłabiony. Z drugiej strony każdy mecz naszej reprezentacji to prawdziwe święto. Szczególnie że po niemal dziesięciomiesięcznej rozłące z meczami naszej kadry można się było za nimi troszkę stęsknić…