Już po raz 80. francuskie kluby staną do walki o najważniejsze piłkarskie trofeum w kraju nad Sekwaną. Piękny jubileusz i wyjątkowy sezon czeka nas w tym roku. Czego można się spodziewać i co warto wiedzieć przed zbliżającymi się nieuchronnie rozgrywkami?
Mistrzostwo już przesądzone?
Tak na pewno myśli wielu, którzy francuską piłką się słabo się interesują i dochodzą do nich niekończące się depesze o rosnącej potędze w sercu tego kraju. Niewątpliwie kolejne transfery wielkiego formatu gwiazd pokazują, jakim potencjałem będzie dysponował teraz Paryż. Każdy zdaje sobie sprawę, że w innych miastach takich pieniędzy się nie wydaje, a w sumach rzędu kilkunastu milionów euro liczy się raczej klubowy budżet, a nie gażę dla jednego piłkarza. Cóż z tego? Wystarczy obejrzeć ze dwa sezony Ligue 1, by się przekonać, do jakich cudów dochodzi we Francji. Z czołówki rankingu UEFA wciąż jest to najmniej przewidywalna europejska liga, a dowodem niech będzie poprzedni sezon, w którym chłopaki z Montpellier pokazali, że nie tylko pieniądze się liczą.
Jak to jednak wygląda na papierze? Który z klubów ma ambicje zagrozić potężnemu Paris Saint-Germain? Na pierwszy plan wysuwa się ekipa Lille, która już kolejny raz z rzędu chce znaleźć się w samym czubie. O tym, że istnieje życie po Edenie Hazardzie, łatwo się przekonać, patrząc na transfery i sparingi „Les Dogues”. Przed rokiem trener Rudi Garcia musiał zmierzyć się z brakiem Gervinho, teraz powinien zasklepić dziurę po Belgu, niezależnie od tego jak dużą. Dostał do ręki dwie znakomite karty, bo młodego reprezentanta i wschodzącą gwiazdę, Marvina Martina, oraz doświadczonego i bardzo wysokiej jakości Salomona Kalou. Sądzę, że już od pierwszych kolejek będzie można zobaczyć ponownie piękną i atrakcyjną grę Lille, która jednocześnie jest bardzo efektywna.
Wielką niewiadomą pozostaje każdy z Olympique. Ich okno transferowe trudno powiedzieć, że wzmocniło, a może jeszcze znacznie osłabić. Z Lyonem już pożegnał się Szwed Kim Kallstrom i jego śladami bardzo pragnie pójść Michel Bastos, co pozostawi ofensywne zadania w środku pola Yoannowi Gourcuffowi – czy to rozsądne? Marsylii nikt istotny nie opuścił, ale już pojawiły się pogłoski o transferze Alou Diarry do West Hamu i Cesara Azpilicuety do Chelsea. Oba zespoły, OL przed rokiem, a imiennik z południa od tego sezonu, rozpoczęły nowy rozdział w budowaniu zespołu. Fundamentem mają być młodzi i zdolni wychowankowie, których doświadczeniem wspierać będzie tych kilku pozostałych piłkarzy. Co z tego wypali, trudno zgadnąć. Wiadomo, że ambicje tych klubów rok w rok są wielkie i tylko czekać, co z takiej mieszanki ograniczonych możliwości i napompowanych nadziei wyniknie.
Do grona czołowych ekip, które na pewno myślą otwarcie o pucharach, a może i o uszczknięciu miejsca w Lidze Mistrzów, dołożyć trzeba jeszcze Rennes i Bordeaux. O tych pierwszych trudno coś więcej się rozpisywać, bo w każdym sezonie narobią smaku kibicom, a potem i tak w kluczowym momencie korzystne miejsca odjadą im pociągiem ekspresowym. Więcej ciepłych słów można powiedzieć o „Żyrondystach”. Już przed rokiem Francis Gillot otrzymał zielone światło w tworzeniu od fundamentów potentata francuskiego rynku. Co prawda, początek sezonu był katastrofalny, ale widać było, że im bliżej do końca, tym coraz śmielej poczynał sobie były szkoleniowiec Sochaux. Coś, co wydawało się bajką, udało się na finiszu osiągnąć – „Żyrondyści” zagrają w Lidze Europy. Teraz nie zamierzają zostawać w blokach jak przed rokiem, co doda tylko smaczku rywalizacji na górze. Nam przyjdzie się tylko cieszyć, że prawdopodobnie znaczący w tym udział będzie miał „Ludo” Obraniak.
A co z Montpellier? Tu dopiero będzie niezły eksperyment. Klub o niewielkim potencjale finansowym sięgnął po mistrzostwo i zagra w Lidze Mistrzów. Z jednej strony stracił najlepszego strzelca, Oliviera Giroud, i zaraz pewnie straci ostoję obrony, Yanga-Mbiwę, a z drugiej dość intensywnie zainwestował w transfery – sprowadzenie Herrery, Mouniera, Charbonniera i Congre może budzić respekt. Wiadomo, że zeszły sezon był dla „La Paillade” sezonem konia i niejasne jest wciąż, czy tę formę można przeciągnąć na kolejny sezon. Jeśli tak, Montpellier może zostać na lata jednym z najlepszych klubów we Francji i zająć miejsce po dołujących klubach Olympique. Jeśli jednak nie wytrzyma tegorocznego obciążenia, to kibice będą musieli drżeć o byt swojego klubu. To w końcu od awansu do Ligi Mistrzów rozpoczął się marsz do drugiej ligi w wykonaniu Auxerre.
Derby, derby, derby
Wiadomo, że Francja z derbów nie słynie i wiele jest zarzutów wobec tej ligi, iż lokalnym rywalizacjom brakuje ognia. Ten rok będzie jednak wyjątkowy. Co prawda, już po zaledwie roku pożegnać się trzeba z derbami Burgundii, które przeniosły się na zaplecze, lecz w ekstraklasie będzie teraz znacznie goręcej. A to za sprawą wyspiarskich meczów Bastii i Ajaccio. O temperamencie Korsykan łatwo się było przekonać przy wielu meczach zeszłego sezonu. Teraz gdy do „Niedźwiedzi” dołączą sąsiedzi z północy, może się okazać, że antagonizmy PSG i Marsylii to przy tym pikuś.
W Ligue 1 pozostają wciąż wspomniane derby Francji – teraz o wiele ciekawsze, gdy Paryż tak mocno włączy się do walki o tytuł – potrójne derby Bretanii – choć wciąż bez Nantes, to również elektryzujące – a także derby Rodanu. Rywalizacja pomiędzy Saint-Etienne a Lyonem się wyrównuje, ci pierwsi równają do góry, a rywal po latach dominacji nieco spuścił z tonu. „Zieloni” postarają się wykorzystać zmieniający się we Francji układ sił.
Do tego ciekawego i kolorowego obrazu lokalnych antagonizmów i chęci dominacji na własnym poletku dołączą jeszcze szampańskie zespoły. Tak, tak. Jedna ojczyzna wina spadła, lecz druga awansowała. Rzutem na taśmę w poprzednim sezonie do ekstraklasy awansowały Troyes oraz Reims, zwiększając rozgrywkom derbowy repertuar.
Powrót giganta sprzed lat
O ekipie z Reims warto powiedzieć jeszcze kilka słów. Po 33 latach do elity powraca jeden z najbardziej zasłużonych klubów we Francji. Lata 40. i 50. były czasem jego największej chwały i, co prawda, w dzisiejszych czasach sześć tytułów i do tego nie zdobytych w kilka sezonów z rzędu wrażenia nie robi, to trzeba pamiętać, że to właśnie Reims było pierwszym francuskim klubem, który otarł się o prymat na kontynencie. Większą legendą ówczesnej Europy okazali się jednak „Los Blancos” z Madrytu i Francuzi musieli najpierw w 1956 – pierwsza edycja Pucharu Europy – a następnie w 1959 roku obejść się smakiem. Do ich sukcesów nawiązali dopiero w latach 70. „Zieloni” z Saint-Etienne.
Teraz to na pewno nie ta sama ekipa, nie ten sam potencjał. Hubert Fournier i jego podopieczni o mistrzostwo walczyć nie będą i żadna taka perspektywa nie jawi się im na wiele najbliższych lat. Celem na zbliżające się rozgrywki będzie, jak dla każdego beniaminka, utrzymać się w elicie. Nie zmienia to jednak faktu, że dobrze się stało, iż jedna z najistotniejszych dla francuskiego futbolu firm powróciła tam, gdzie jej miejsce. Pewien udział miał i na pewno będzie miał nasz rodak. Grzegorz Krychowiak podczas okresu wypożyczeń z Bordeaux trafił na półtora sezonu do Szampanii, by pomóc awansować do Ligue 2, a następnie się w niej rozgościć. Teraz na zasadzie transferu definitywnego „Żyrondyści” pożegnali się z reprezentantem polskiej młodzieżówki, a ten z wielką radością powitał swoich dawnych kolegów, by pomóc im utrzymać wielką historię w ekstraklasie.
Rusza sezon ligowy w europie a liga francuska
najbardziej przykuwa moja uwage. Mam nadzieje ze ten
sezon bedzie zdecydowanie lepszy dla ekipy z
Marsylii. Zmiana trenera byla konsekwencja slabej
postawy w zeszlym sezonie. Do zdrowia wrocil A. Ayew
a jego mlodszy brat gra na coraz wyzszym poziomie.
Licze na dobra gre Lille i Stade Rennes oraz
odrodzenie Nicei , ktora za czasow kiedy gral Bakary
Kone liczyla sie w ligue1.