Wygrali już z każdym z wielkiej holenderskiej trójki – Ajaksem, PSV i Feyenoordem. Gdyby nie nieliczne wpadki, mogliby być liderem tabeli. Vitesse Arnhem przeszło metamorfozę pod okiem trenera Ruttena i niespodziewanie włączyło się w walkę o tytuł.
W ostatnią niedzielę Nadreńczycy ostatecznie udowodnili, że w Holandii każdy musi się z nimi liczyć. Powstrzymali PSV, które do tej pory zdobywało średnio ponad trzy gole na mecz. Vitesse dało sobie wbić tylko jednego, gdy na początku spotkania Velthuizena pokonał Timothy Derijck. Samo odpowiedziało trafieniami śmiercionośnego duetu Jonathan Reis – Wilfried Bony.
Rutten dostaje szansę
W poprzednim sezonie drużyna z Arnhem zajęła w lidze siódme miejsce. Zakwalifikowała się nawet do eliminacji Ligi Europy, ale straciła trenera Johna van den Broma, który odszedł do Anderlechtu Bruksela. W jego miejsce został zatrudniony Fred Rutten. Za nowym szkoleniowcem ciągnęła się fama tego, który skompromitował zespół PSV w jeden tydzień – w marcu 2012 ekipa z Eindhoven poległa w starciach z Twente (2:6), NAC (1:3) oraz Valencią (2:4). To doprowadziło władze „Boeren” do takiej furii, że niemal natychmiast powierzyły pieczę nad zespołem Phillipowi Cocu.
Wydawało się, że ośmieszony Fred Rutten długo nie będzie mógł znaleźć zatrudnienia. Drużyna z Arnhem podała mu jednak pomocną dłoń i ku zaskoczeniu wszystkich okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Narodziny drużyny
Vitesse nie udało się zakwalifikować do Ligi Europy. Na jej drodze stanęło rosyjskie Anży Machaczkała. Początek zmagań ligowych również nie był zbyt dobry w wykonaniu podopiecznych Ruttena, ci bowiem zremisowali na własnym boisku z ADO Den Haag. Później zaczęło być jednak zdecydowanie lepiej. Do składu wskoczył Renato Ibarra, bez którego trudno dziś wyobrazić sobie ekipę Nadreńczyków. Vitesse wygrało dwa kolejne mecze z niżej notowanymi rywalami i nadszedł moment, od którego wszystko się zaczęło. Spotkanie z Feyenoordem w 4. kolejce Eredivisie pokazało piłkarzom w żółto-czarnych strojach, że stać ich naprawdę na wiele. Przez długie momenty byli lepsi od przeciwników, walczyli z nimi jak równy z równym i dążyli do zwycięstwa. Przed początkowym gwizdkiem każdy kibic w Arnhem wziąłby remis w ciemno, ale podczas meczu wszyscy uwierzyli, że Vitesse może zgarnąć trzy punkty. I tak się stało – w doliczonym czasie gry decydujący cios zadał Bony Wilfried.
Król jest tylko jeden
W letnim okienku transferowym obywatel Wybrzeża Kości Słoniowej był jednym z najgorętszych zawodników na holenderskim rynku. Były gracz Sparty Praga prezentował się po przenosinach do Kraju Tulipanów tak dobrze, że zaczął być nazywany „afrykańskim Hulkiem”. Krążyły plotki, że reprezentant WKS-u przeniesie się do Anglii. Wtedy do transferu nie doszło, ale coś wciąż jest na rzeczy. – Chelsea potrzebuje kogoś takiego jak on. Torres zawsze stara się i walczy, ale nie jest tak silny. Przykro mi krytykować Hiszpana, lecz taka jest prawda. Vitesse nie zdoła zatrzymać tak świetnego snajpera jak Bony na zawsze. Mam nadzieję, że kiedyś razem zagramy na Stamford Bridge – mówił trzy tygodnie temu dla portalu Goal.com Tomas Kalas, który jest wypożyczony do Holandii właśnie z Chelsea.
Obecny klub zawodnika wycenił go latem na 10 milionów funtów. Nikt nie zapłacił tyle kilka miesięcy temu, ale zimą może się to zmienić. Wilfried Bony jest liderem klasyfikacji strzelców Eredivisie. Do tej pory zanotował 15 trafień. Gra Vitesse jest w dużej mierze uzależniona od niego – inni ofensywni gracze, jak Jonathan Reis czy Renato Ibarra, głównie asystują i wypracowują sytuację skutecznemu koledze. W ostatniej kolejce ligi holenderskiej Reis i Bony pogrążyli PSV Eindhoven.
Czy ekipa z Arnhem utrzyma obecną formę i do końca sezonu będzie się liczyć w walce o mistrzostwo? To zależy głównie od tego, czy Wilfried Bony pozostanie na stadionie Gelredome. Fred Rutten oparł grę swojego zespołu na jednym, niezwykłym zawodniku. To przynosi efekty, ale już niedługo może się okazać, że wiosną siła ognia Nadreńczyków znacznie zmaleje. Co wtedy zrobi szkoleniowiec Vitesse?
Jesienna końcówka Ere zapowiada się atrakcyjnie.
Ja jednak liczę na PSV.
Tylko Ajax. Pierwszy przekona się o tym Fey.
Chyba PSV się przekona.
2012-12-01 19:45 Ajax Amsterdam - PSV Eindhoven
chu.j wa.m w. dup.e jeb.ane ku.rwy Tylko Willem
II