Angielska herbata: VARiatkowo – sędziowanie po angielsku


Wprowadzenie technologii VAR w Premier League miało rozwiązać problem skandalicznego sędziowania. Zamiast poprawy jest znacznie gorzej, niż było

22 października 2019 Angielska herbata: VARiatkowo – sędziowanie po angielsku

Skandalicznie niski poziom sędziowania od lat jest największym problemem Premier League. Decyzje arbitrów wielokrotnie wypaczały ostateczne rezultaty, tym samym decydując nawet o końcowym zestawieniu tabeli. Farsę powtarzaną co tydzień na boiskach angielskiej ekstraklasy miało zakończyć wprowadzenie technologii VAR. Powtórki wideo zamiast pomóc rozwiązać naglący problem sprawiły jednak, że większość arbitrów sędziujących w Premier League kompromituje się jak nigdy dotąd.


Udostępnij na Udostępnij na

Od zawsze sędziowie piłkarscy byli posądzani o stronniczość. Decyzja niekorzystna dla jednego z zespołów powodowała oburzenie sympatyków „pokrzywdzonej” drużyny. Po części nie bez powodu, bo liczne afery korupcyjne, nie tylko w Polsce, nadszarpnęły i tak już mierny wizerunek arbitrów. Umocniły przekonanie o stronniczości sędziów i ukrytych powodach podejmowania niektórych decyzji. Skoro kiedyś ktoś „wziął”, to ten pewnie też – z tego założenia przez lata wychodziło większość kibiców zgromadzonych na stadionach w naszym kraju.

Przyśpiewki nienadające się do cytowania, choć czasem bardzo kreatywne, stale były kierowane w stronę sędziów. Przede wszystkim głównych oraz liniowych, choć technicznym też czasem się dostawało. Nasz kraj nie był jednak wyjątkiem. Nad Wisłą posądzano arbitrów o korupcję, w innych ligach powszechnie o sympatyzowanie z którymś z zespołów. Problem miało na dobre rozwiązać wprowadzenie technologii VAR. Udowodnić, że sędziowie czasem tylko się mylą, ale dzięki powtórkom wideo mogą naprawić popełniony błąd. W Polsce podziałało.

Oporność Anglików i VAR w Premier League

Po wprowadzeniu technologii na boiska naszej ekstraklasy zniknęły liczne kontrowersje, którymi media żyły nawet kilka dni po zakończeniu każdej kolejki. Kogo tym razem okradziono z punktów, gol z trzymetrowego spalonego – tematów do analizy nie brakowało. VAR wyeliminował jednak kardynalne błędy arbitrów, które wypaczały ostateczne rezultaty. Charakterystyczny znak wykonywany przez sędziego, wskazujący na użycie technologii, stał się częścią naszej piłkarskiej rzeczywistości. Rzeczywistości, która uległa pozytywnej zmianie. W porównaniu do czasów sprzed wprowadzenia VAR-u na boiskach polskiej ekstraklasy jest znacznie lepiej. Liczba przypadków gdy jedna z drużyn czuje się pokrzywdzona przez sędziego zmalała do minimum. Kibicom na stadionie i przed telewizorami ciśnienie też nie podnosi się do granic możliwości. Technologia w futbolu sprawiła, że momentalnie zrobiło się przejrzyście.

Plusy korzystania z VAR-u zauważyły szybko inne państwa. Powtórki wideo wprowadzono do wielu lig. Rewolucja technologiczna w piłce trwała w najlepsze, a sędziowie coraz rzadziej byli posądzani o stronniczość. Korzyści z wprowadzenia systemu nie widzieli jednak w Premier League. Paradoksalnie, bo przecież to Anglicy w 2010 roku po nieuznanej bramce strzelonej prawidłowo przez Franka Lamparda, zaczęli napierać na obecność technologii w futbolu. To poskutkowało systemem goal-line, który z powodzeniem od lat pomaga arbitrom w Premier League.

Do VAR-u podchodzono na Wyspach niechętnie. Wprowadzenie systemu było jednak kwestią czasu i stało się faktem. Decyzję powszechnie kibice przyjęli z euforią, gdyż skandalicznie niski poziom sędziowania od lat był największym problemem angielskiej ekstraklasy. Wypaczanie rezultatów, katastrofalne błędy i niezrozumiałe decyzje – sól w oku Premier League, którą zamiast jak najszybciej usunąć, zaadaptowano. Nadzieją na normalność była technologia. Jednak obecnie wiadomo, że VAR w Premier League zamiast poprawić, tylko pogorszył beznadziejny poziom sędziowania. Kolejne kompromitacje widzi cały świat, który już się nie śmieje, lecz patrzy z politowaniem. Tak tragicznie jeszcze nie było.

VARiactwo, czyli katastrofa mimo VAR-u

Teoretycznie na powtórce wideo każdy powinien widzieć to samo. W praktyce w angielskiej ekstraklasie sędziowie widzą, co chcą widzieć. A dokładniej asystenci wideo, gdyż w Premier League arbiter tylko konsultuje się przez słuchawkę, nie sprawdzając zdarzenia na monitorze, jak powszechnie ma to miejsce w polskiej ekstraklasie. Żeby przypadkiem mecz nie potrwał dłużej o te trzy czy cztery minuty…

https://twitter.com/mniklas98/status/1185952925291614209

W efekcie VAR w Premier League tylko zwiększył negatywny stosunek do arbitrów. Na lepsze nie zmieniło się nic. Nieodgwizdany ewidentny karny? Jak najbardziej. Pominięte zagranie ręką? Też. Jedynie przy spalonych angielscy sędziowie jeszcze nadążają. Jednak w zdecydowanej większości (wiel)błąd godni (wiel)błąd. Apogeum (ale pewnie się mylę) miało miejsce podczas Derbów Anglii. W takich spotkaniach, meczach na świeczniku, gdzie decyduje zazwyczaj jeden gol, błędy są najbardziej widoczne. Arbiter Martin Atkinson nie odgwizdał przewinienia na Divocku Origim, po czym wyprowadzony atak przez Manchester United zakończył się golem. Spokojny o nieuznanie bramki był Jürgen Klopp. Szybko się zdziwił, bo trafienie po konsultacji z asystentem wideo zostało uznane. Jasne, ocena całej sytuacji zależy od herbu na czerwonej koszulce. Jednak wspomniane zdarzenie tylko zwiększyło niechęć, nie, nienawiść kibiców Liverpoolu do Martina Atkinsona. Tym bardziej że arbiter od dawna słynie z nieprzychylnych dla „The Reds” decyzji, co w swojej autobiografii podkreślił nawet Steven Gerrard.

Zakładając jednak bezstronność, Anglik po prostu popełnił (kolejny) błąd. Błąd, który nie mógł zostać naprawiony, gdyż nie podreptał do monitora. Asystenci wideo w Premier League w każdej kolejce udowadniają, że są niekompetentni. Katastrofalne decyzje krzywdzące zespoły były podejmowane przed wprowadzeniem technologii na boiskach angielskiej ekstraklasy. Po wprowadzeniu technologii są nadal, lecz wzrosła tylko frustracja kibiców, zawodników, trenerów i mediów. FA broni jednak niczym lew arbitrów, po raz kolejny zamiatając problem pod dywan. Na zasadzie – skoro o tym nie mówimy, to nie istnieje. Cały świat widzi, że jest odwrotnie. VAR w Premier League miał zmienić sędziowanie na lepsze i nadal może. Potrzebne jest jednak uderzenie w pierś i przyznanie przez przedstawicieli angielskiej federacji, że jest źle. Potrzeba także kursów doszkalających dla arbitrów by technologia rzeczywiście zmieniła sędziowanie na lepsze. By VAR pomagał przynajmniej w takim stopniu jak w polskiej ekstraklasie.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Na prawdziwe punktobranie udali się ostatnio zawodnicy Aston Villi. Klub z Birmingham w trzech kolejkach zgromadził siedem punktów, zadomawiając się w środku tabeli. Porównania do Fulham, ze względu na miliony wydane na transfery, jakby ucichły. Na Villa Park w końcu w pełni cieszą się angielską ekstraklasą. Jeśli  podopieczni Deana Smitha utrzymają wysoką dyspozycję, to sympatycy „The Villans” pocieszą się także w kolejnej kampanii.
  • W przeciwieństwie do Aston Villi, inny beniaminek, Norwich City, złapał sporą zadyszkę. Zespół Daniela Farke nie potrafi wygrać ligowego spotkania od połowy września. Mimo imponującego początku „The Canaries” osunęli się do strefy spadkowej i ciężka walka o utrzymanie staje się coraz bardziej prawdopodobna. Pytanie czy zakończona powodzeniem.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze