Uniknąć pocałunku śmierci – Legia Warszawa i Raków przed trudnym zadaniem


Legia Warszawa i Raków Częstochowa będą walczyć w fazie grupowej europejskich pucharów. Jak ostatnio polskie drużyny sobie radziły z łączeniem trzech rozgrywek?

21 września 2023 Uniknąć pocałunku śmierci – Legia Warszawa i Raków przed trudnym zadaniem
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Przed laty Michał Probierz nazwał grę w europejskich pucharach pocałunkiem śmierci. Choć generalnie te słowa nowego selekcjonera wydają się mocno kontrowersyjne, to jeśli spojrzymy na chłodno na poszczególne występy drużyn, które zaszły gdzieś dalej w rozgrywkach europejskich, to były trener Cracovii miał naprawdę dużo racji. Nic nie jest czarno-białe, ale dużo było w ostatnich latach przypadków, gdy awans do fazy grupowej oznaczał duże kłopoty i był, co by nie mówić, pocałunkiem śmierci. Jak Legia Warszawa i Raków Częstochowa poradzą sobie z grą co trzy dni i jak to bywało w ostatnich latach?


Udostępnij na Udostępnij na

Awanse Legii i Rakowa odpowiednio do fazy grupowej Ligi Konferencji i Ligi Europy to oczywiście wielkie sukcesy. Jest to również jeszcze wyzwanie dla tych klubów, aby pogodzić grę w PKO Ekstraklasie z graniem w europejskich pucharach. To wcale nie jest takie proste. Niejeden klub już mocno się na tym przejechał, choćby Legia Warszawa. Bardzo rzadko też ekipy grające na jesień w pucharach zdobywały mistrzostwo, w zasadzie to się nie zdarza, a jak będzie w tym sezonie?

Będzie trudno o mistrzostwo

Godzenie europejskich pucharów z ligą to odwieczny temat i wieczny problem polskich klubów. Oby te problemy poszły już w niepamięć, a jest ogromna szansa, żeby ten trend odwrócić. Być może Legia i Raków nie zdobędą mistrzostwa, choć i tak są głównymi kandydatami do tego i są w dobrej pozycji, ale fajnie, jakby nie latali po dole tabeli. Mimo wszystko wypadałoby dobić do tych europejskich pucharów. Chodzi przecież o to, żeby iść cały czas do przodu. Zwłaszcza Legia Warszawa tęskni za zwycięstwem w ekstraklasie i liga będzie dla niej bardzo ważna. Nie ma miejsce na odpuszczanie.

Ostatnią drużyną, która zdobyła mistrzostwo, mimo że zaszła do fazy grupowej europejskich pucharów, była Legia Warszawa, ale to już było lata temu. Sezon 2016/2017, w którym udało się nawet zająć 3. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów i zagrać w 1/16 Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam. Żeby jednak uzmysłowić, jak dawno to było, wymieńmy trenerów, którzy doprowadzili do tego sukcesu Legię. Besnik Hasi i Jacek Magiera prowadzili ten zespół, który można powiedzieć, że zapisał się w historii polskiej piłki. W ostatnich piętnastu latach ta sztuka zespołowi z Łazienkowskiej udała się jeszcze trzy razy, ale to tylko pokazuje, że to wcale nie jest takie proste, żeby wypaść dobrze na dwóch frontach.

Ostatnie lata to dominacja zespołów, które jednak odpadły jeszcze na poziomie kwalifikacji lub w ogóle nie grały w europejskich pucharach. Jak na przykład Lech, który po nieudanym sezonie mógł skupić się tylko na lidze. Przed rokiem Raków również na dobrą sprawę od września mógł sfokusować się na krajowych rozgrywkach, co zrobił bardzo dobrze. Podobnie Legia w sezonie 2020/2021, w którym po pożegnaniu z Ligą Europy wykorzystała fakt, że „Kolejorz” awansował do fazy grupowej. W tym sezonie również będzie o to bardzo trudno, bo skupiony jedynie na lidze będzie silny Lech Poznań, ale też i inne drużyny mogą odskoczyć Legii i Rakowowi, które rozegrają zdecydowanie więcej meczów.

Legia Warszawa i Lech mocno przejechały się na fazie grupowej

Dwie drużyny, które chyba najbardziej żałują tego, że zaszły tak daleko, to Lech Poznań za czasów Dariusza Żurawia i Legia Warszawa z Czesławem Michniewiczem i Markiem Gołębiewskim. Co by nie mówić, to niedaleka historia, ale jakże brutalna. Nie ma co ukrywać, że były to momenty bardzo trudne dla kibiców obu drużyn. Nikt nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje z obiema ekipami, że grają tak dramatycznie. Do tej pory mówiło się jedynie, że trudno pogodzić ligę z pucharami, ale to, co się wydarzyło w tych dwóch sezonach, przeszło najśmielsze oczekiwania. Na szczęście oba zespoły otrząsnęły się po tych łomotach, które dostały.

Chyba na zawsze w pamięci kibiców Lecha pozostanie spotkanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała przy Bułgarskiej. Żeby dobrze przygotować się do starcia z ostatnim zespołem ligi, trzeba było odpuścić prestiżowy mecz w Lizbonie z Benficą. To jest po prostu nie do uwierzenia, że poważny klub wystawił rezerwy na spotkanie w europejskich pucharach, żeby ratować w jakikolwiek sposób sytuację w lidze. Ostatecznie Lech wygrał to ważne spotkanie z Podbeskidziem, wypromował się w tym sezonie Jakub Moder, ale „Kolejorz” zajął dopiero 11. miejsce na koniec sezonu. Co prawda zaliczył udaną przygodę w kwalifikacjach Ligi Europy, ale żaden kibic nie chciałby znów przeżywać takiego sezonu jak wówczas. Chyba najbardziej upokarzający mecz to starcie z Pogonią kilka dni przed Bożym Narodzeniem i porażka 0:4 na własnym stadionie.

Zaledwie rok później los Lecha podzieliła Legia. W zasadzie to stołeczny klub upadł jeszcze niżej, gdyż naprawdę realnie musiał obawiać się o ligowy byt. Jest to śmieszne i absurdalne, ale niestety prawdziwe. Aleksandar Vuković powracający na ławkę trenerską, żeby ratować zespół, a przecież kilka miesięcy wcześniej został zwolniony i w zasadzie sam wprosił się do drużyny, widząc, co wyprawia się przy Łazienkowskiej. Wcześniej Marek Gołębiewski jako trener z rezerw przejmuje zespół w rozsypce i doprowadza do stanu nędzy i rozpaczy. W takiej sytuacji Legia nie znajdowała się nigdy. Wyobraźcie sobie siedem porażek z rzędu w przypadku mistrza kraju. Nic tego nie tłumaczy. Nawet zwycięstwo z Leicester City nie cieszyło tak, widząc, co się dzieje z tym zespołem w lidze.

Legia Warszawa i Raków na drodze, by złamać stereotypy

Takie tragedie raczej nie grożą Legii i Rakowowi, ale ku przestrodze przypominamy, że łączenie ligi z pucharami to nie jest taki łatwy chleb. Czasami awans do fazy grupowej okazuje się początkiem końca danego zespołu i staje się on ofiarą własnego sukcesu. Oczywiście nie jest to regułą. Najlepszym przykładem jest Lech z poprzedniego sezonu, który pokazał, że można. Nie obyło się bez trudniejszych momentów, ale takie chyba są nieuniknione. Nie ma co oczekiwać, że Legia Warszawa czy Raków wejdą w rundę wiosenną z pięcioma punktami przewagi nad resztą, ale wciąż mogą się liczyć w walce o mistrzostwo, a to już będzie coś.

Mimo wszystko na razie zaskakująco dobrze łączą rozgrywki. Bez większych wpadek i wciąż z nadziejami na sukces. W zasadzie gdyby oba zespoły rozegrały zaległe spotkania i wygrały je, to znajdowałyby na szczycie tabeli, co jest bardzo pozytywne i świadczy o tym, że oba kluby wydają się dobrze przygotowane do grania co trzy dni. Specjalnie używamy słowa wydaje się, bo różnie to bywa w praktyce.

Bylibyśmy zatem bardzo zdziwieni, gdyby którąś z drużyn dotknął pocałunek śmierci. Zdecydowanie bliżej im jak na razie do walki o mistrzostwo niż losu Legii i Lecha sprzed kilku lat, które utopiły się. Z zaskakującym pozytywizmem można patrzeć w przyszłość. Fajnie byłoby jeszcze, jakby udało się coś pograć w europejskich pucharach. Legię i Raków stać na to. Być może Atalanta i Aston Villa to drużyny ze zdecydowanie wyższej półki, ale z pewnością można pokusić się w następnych spotkaniach o napisanie niezapomnianej historii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze