Tytoń zaczyna bez szału


20 września 2014 Tytoń zaczyna bez szału

Sporo obiecywaliśmy sobie po przejściu polskiego bramkarza do Primera Division. Po okresie niebytu w PSV wszyscy liczyli, że  w Elche się odbuduje, co będzie stanowiło dobrą wiadomość także dla reprezentacji Polski. Tyle że przynajmniej na początku ciężko być optymistą co do jego dalszej przyszłości.


Udostępnij na Udostępnij na

Przyznam się szczerze, że mnie wiadomość o przejściu Przemka do Hiszpanii ucieszyła. Dostał od losu sporą szansę rywalizacji z najlepszymi piłkarzami na świecie. A o tym, nawet grając regularnie w Holandii, mógł tylko pomarzyć. Również klub, do którego trafił, to nie jest całkowity outsider Primera Division, raczej drużyna środka tabeli, która jednak musi się liczyć z tym, że trochę trzeba będzie powalczyć o utrzymanie.

Także i sytuacja w klubie wydawała się wymarzona. Jego głównym rywalem do gry miał być niezły, choć trochę chimeryczny, Manu Herrera, który poza tym jest grubo po 30 urodzinach. Walka o miejsce w składzie od początku toczyła się na korzyść Polaka i to on tę rywalizację wygrał.

I od razu mina mu pewnie zrzedła. Okazało się bowiem, że swój ligowy debiut będzie musiał rozegrać z Barceloną. I to w dodatku na Camp Nou, gdzie w zeszłym roku „siódemkę” musiał wyciągać nowy bramkarz Realu Madryt, Keylor Navas. Polak zagrał przeciętny mecz. Co miał wpuścić, to wpuścił, a nic poza tym nie wykonał. Podobnie było w kolejnych starciach ligowych.

Iskierka nadziei pojawiła się przed piątkowym meczem z beniaminkiem z Eibaru. Wszak, kiedy Przemek ma zachować czyste konto i pomóc wywalczyć trzy punkty, jak nie z takim przeciwnikiem. Wyszło jednak jak zwykle zupełnie na odwrót.

Już sam początek źle się ułożył dla bohatera Euro 2012. Już w 3. minucie musiał wyciągać piłkę z siatki. I ciężko powiedzieć, aby był w tej sytuacji bez szans. Kolejny mecz i następna bramka w bliższy słupek. Tradycja? Zresztą oceńcie sami.

http://www.youtube.com/watch?v=GKnvMvVySmw

Później było już zresztą tylko gorzej. Tuż przed przerwą Przemek wyszedł „na grzyby” podczas dośrodkowania z rzutu rożnego, niczym sam Iker Casillas i efekt musiał być taki:

http://www.youtube.com/watch?v=3xjO4ARpFlE

Pojawia się więc pytanie, co dalej będzie z polskim bramkarzem? Bo sporym nadużyciem byłoby obarczanie go winą za porażkę z beniaminkiem, ale trudno powiedzieć, że w obu sytuacjach nie mógł się lepiej zachować.

Trener Elche jest dość specyficzną osobą i bardzo rzadko dokonuje zmian w bramce. Zazwyczaj, gdy zdecyduje się on na jednego zawodnika na tej pozycji, to raczej na cały sezon. Nie oznacza to jednak, że Polak może spać spokojnie. Wręcz przeciwnie. Sporo głosów krytyki płynie, o czym pisze „Marca”, z ust kibiców, którzy słusznie zauważają, że podczas meczu z beniaminkiem cztery strzały leciały w światło bramki i aż dwa zakończyły się bramkami. Zresztą postawmy sprawę jasno: oczekują oni, że będą mieć w bramce człowieka, który czasami, gdy drużynie nie idzie, pomoże swoimi interwencjami w zdobyciu chociażby punktu. A na razie mają ręcznik, który wpuszcza wszystko, co leci.

Teraz przed Tytoniem klasówka o nieporównywalnie większym poziomie trudności i mecz na wyjeździe z Valencią. A na Estadio Mestalla każdy najmniejszy błąd będzie skrupulatnie wykorzystany przez rywala.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze