Tylko i aż remis we Wrocławiu


17 marca 2013 Tylko i aż remis we Wrocławiu

Po wyrównanym meczu Śląsk Wrocław zremisował z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:1. W 31. minucie Sebastian Mila nie wykorzystał rzutu karnego. Wynik po godzinie gry otworzył Pawela. Wyrównał dopiero w 92. minucie Łukasz Gikiewicz.


Udostępnij na Udostępnij na

Mecz rozpoczął się bardzo dynamicznie. Już w pierwszej akcji Sebastian Mila miał okazję do zdobycia otwierającej wynik bramki i zamknięcie ust krytykom, którzy rzucili się na niego po słabych występach w pierwszych meczach nowej rundy. Piłka po jego strzale spotkała się jednak ze słupkiem. „Górale” odpowiedzieli dosyć szybko dośrodkowanie w pole karne i uderzeniem głową Koniecznego. Piłka jednak przeleciała ponad bramką i wylądowała na górnej siatce. Pierwsze minuty naprawdę mogły spełniać oczekiwania kibiców, którzy wyjątkowo tłumnie przybyli na Stadion Miejski we Wrocławiu.

Dariusz Łatka, Sylwester Patejuk
Dariusz Łatka, Sylwester Patejuk (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

Podbeskidzie jak na zespół z końca stawki stawiał obecnemu mistrzowi skuteczny opór. Czasem pomagali sami „Wojskowi”. Po jednym z błędów Marcina Kowalczyka sytuację musiał ratować Kaźmierczak, blokując strzał Górkiewicza. Chwilę później Śląsk uratowała poprzeczka, w którą piłka uderzyła po strzale głową Demjana. Generalnie wszystkie stałe fragmenty gry robiły sporo zamieszania w szeregach Śląska Wrocław.

W 30. minucie Łukasz Gikiewicz wbiegł z piłką w pole karne. Miał przed sobą Zająca, a ten sfaulował. Sędzia się nie wahał i wskazał wapno na jedenastym metrze! Do piłki podszedł Sebastian Mila i nie wykorzystał karnego! Strzał był słaby i Zając nie miał problemu ze sparowaniem tego uderzenia. Zła seria kapitana Śląska Wrocław trwa. WKS ruszył do przodu po tej zmarnowanej okazji. Przy rzucie rożnym Mila podał krótko do Soboty. Ten znalazł Kaźmierczaka, który próbował piętką zaskoczyć bramkarza Podbeskidzia. Nieskutecznie. Sędzia Siejewicz nie doliczył nic do regulaminowego czasu gry i pierwsza połowa zakończyła się remisem.

Rok Elsner i Damian Szczęsny
Rok Elsner i Damian Szczęsny (fot. Rafał Rusek /iGol.pl)

Druga połowa nie rozpoczęła się zbyt imponująco. Tempo siadło. Brakowało okazji z obu stron. Goście spokojnie czekali na piłkę, po czym momentalnie przechodzili do kontrataków.  W końcu stało się, Podbeskidzie wyszło na prowadzenie po bramce Paweli. Kelemen nie miał nic do powiedzenia. Na Stadionie Miejskim rozbrzmiały gwizdy zdenerwowanych kibiców. Trenerzy zdecydowali się na zmiany, a jedną z nich było prowadzenie Elsnera za Stevanovicia. Szczerze mówiąc, trudno mi jest zrozumieć, dlaczego Dalibor wyszedł dzisiaj od pierwszej minuty. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę jego zaangażowanie w ostatnich meczach.

Chwilę później na boisku pojawił się również Mouloungui, nowy nabytek Śląska. Duża nadzieja, ale i wielka niewiadoma. Został przywitany gromkimi brawami i już przy pierwszym kontakcie próbował zaprezentować swoje umiejętności i wypadło to całkiem pozytywnie. A tymczasem Podbeskidzie szukało drugiej bramki na przypieczętowanie prowadzenia. Sytuację raz uratował sędzia liniowy, zobaczył bowiem spalonego, którego nie było, a raz Marian Kelemen swoimi świetnymi interwencjami. Gdy już wydawało się, że Podbeskidzie pokona mistrza, w 92. minucie bramkę na 1:1 zdobył Łukasz Gikiewicz. Szybkim zdecydowanym strzałem nie dał szans bramkarzowi. Chwilę później sędzia Siejewicz zakończył mecz. Tylko i aż remis dla obu drużyn. 

Komentarze
~!!! (gość) - 12 lat temu

W naszej lidze chyba każdy z każdym może wygrać
...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze