Trochę egzotyki, czyli piłkarze z CONCACAF w ekstraklasie


Pierwszy Meksykanin w ekstraklasie?

24 stycznia 2018 Trochę egzotyki, czyli piłkarze z CONCACAF w ekstraklasie

Arka Gdynia, zajmująca obecnie piąte miejsce w tabeli ekstraklasy, przebywa w Turcji na obozie przygotowawczym do rundy wiosennej. Nadszedł więc czas na wzmocnienia i szlifowanie formy na dalszą część rozgrywek. Jednym z potencjalnych kandydatów do gry w polskim zespole jest piłkarz o egzotycznym dla naszej ligi pochodzeniu. Na testach do drużyny Leszka Ojrzyńskiego pojawił się Enrique Esqueda, który, jeśli udowodni swoją wartość, zostanie pierwszym w historii ekstraklasy Meksykaninem.


Udostępnij na Udostępnij na

Skupimy się jednak na innych piłkarzach, których przenosiny do Polski mogły zdawać się trudne ze względu na zmianę otoczenia. Pierwszym i ostatnim Kostarykaninem notującym występy w polskiej lidze był Junior Díaz, dobrze znany sympatykom Wisły Kraków. Pod koniec 2008 roku podpisał kontrakt z klubem i już po sześciu miesiącach mógł szczycić się tytułem mistrza Polski. Był niezwykle uniwersalny, grywał na boku obrony, zaliczał występy na środku defensywy, a Maciej Skorża wystawiał go na pozycji cofniętego pomocnika. Przyczynił się do zdobycia przez Wisłę dwóch tytułów i został sprzedany w 2010 r. do belgijskiego Club Brugge. Na tym jednak jego przygoda z polską piłką się nie skończyła, rok później wrócił do Krakowa w ramach rocznego wypożyczenia. Otarł się wtedy o Ligę Mistrzów, chociaż wiele wskazywało na to, że już wtedy polski klub wróci do elitarnych rozgrywek. Lepszy w rewanżu okazał się jednak APOEL i to drużyna z Cypru zwycięsko wyszła z dwumeczu.

W ramach pocieszenia dotarł do 1/16 finału Ligi Europy i odpadł wraz z zespołem Roberta Maaskanta po rywalizacji z belgijskim Standard Liege. Junior Díaz, jak sam wspomina, będzie dobrze pamiętał wspaniałe chwile spędzone w Wiśle Kraków. Po przygodzie z polską piłką ruszył na niemieckie boiska, na których na poziomie Bundesligi zaliczył w sumie 69 występów. Polskie warunki na pewno pomogły mu w aklimatyzacji w Europie i w późniejszej grze w mocniejszych zachodnich ligach.

Drugim piłkarzem z strefy CONCACAF, który na pewno został zapamiętany w naszym kraju, jest Luis Henriquez, który niedawno podpisał kontrakt z… Polonią Środa Wlkp. Obecność takiego zawodnika w trzecioligowym zespole jest na pewno wspaniałą promocją dla klubu. Panamski piłkarz w ten sposób miałby powalczyć o miejsce na nadchodzącym mundialu. Sytuacja dosyć niespotykana w naszych ligowych warunkach, jednak Luisa Henriqueza możemy zapamiętać ze słynnych konfrontacji Lecha Poznań w europejskich pucharach ze światowymi markami. W 2010 roku na swoim stadionie pokonał sensacyjnie Manchester City 3:1, a Panamczyk rozegrał wtedy pełne 90 minut. Tak samo jak w zwariowanym meczu z Juventusem, podczas którego w ostatnich minutach Lech po kapitalnym strzale Rudnevsa wyrównał na 3:3. Dla dwukrotnego zdobywcy tytułu mistrza Polski nasze krajowe rozgrywki to jedyne w Europie, w jakich występował. Jednocześnie jest pierwszym i ostatnim Panamczykiem grającym w Polsce.

Nieco mniej znany z tego zestawienia powinien być Carlo Costly, napastnik występujący w GKS Bełchatów w latach 2007–2009. Pomimo gry w nieco mniej utytułowanej drużynie mocno przyczynił się do awansu po 28 latach Hondurasu na mistrzostwa świata w 2010 roku. W eliminacjach strzelił sześć bramek i został wyróżniony przez GKS Bełchatów, gdyż stał się pierwszym piłkarzem klubu, który wywalczył ze swoją reprezentacją miejsce na mundialu. Zawodnicy ze strefy CONCACAF potrafią przenieść swoje umiejętności na polskie boiska i wnoszą sporo świeżości w szeregi swoich drużyn. Transfery powyższych zawodników dawały wiele jakości i zostali oni dobrze zapamiętani w Polsce. Egzotyczne kierunki, a takim niewątpliwie jest Kostaryka, Panama, Honduras jak i Meksyk, mogą wypalić, lecz aklimatyzacja pozostaje kwestią indywidualną.

Wracając do postaci Enrique Esquedy, jest on doświadczonym piłkarzem, którego kariera być może potoczyłaby się inaczej, gdyby nie poważna kontuzja. Już w wieku 18 lat zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej i to w czołowym meksykańskim klubie – America. Przez dobre występy został zauważony przez selekcjonerów reprezentacji Meksyku U-17, U-20 i U-21, lecz pełnił jedynie funkcję głównie rezerwowego. Był między innymi zmiennikiem dla znanego z ligi hiszpańskiej Carlosa Veli. Jego kariera reprezentacyjna nabrała tempa i w dorosłej kadrze znalazł się dzięki powołaniu Hugo Sancheza, byłego piłkarza między innymi Realu czy Atletico Madryt. W 2009 roku strzelił nawet bramkę w meczu eliminacji do mistrzostw świata w RPA z Trynidadem i Tobago. Dwa lata później doznał jednak kontuzji prawej stopy, przez co był zmuszony do rocznej przerwy od grania w piłkę. Po urazie pomimo wątpliwości na temat jego dalszej kariery powrócił na meksykańskie stadiony.

Doszedł nawet do finału Copa Libertadores i zdobył tytuł mistrza Meksyku, lecz odgrywając rolę jedynie rezerwowego. Po tym wszystkim udał się na roczne wypożyczenie do drugoligowej drużyny FC Juarez w 2016 roku, a teraz zjawił się na testach w Arce. Piłkarz o bujnym CV z kraju, którego reprezentanta jeszcze nie mieliśmy, pozostaje dużym znakiem zapytania. W tym sezonie nie zagrał jeszcze ani jednego spotkania i jego przygotowanie fizyczne może budzić wątpliwości. To pozostaje jednak ocenie trenera Leszka Ojrzyńskiego i sztabu szkoleniowego Arki.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze