Po kolejnej klapie Polaków na Euro trzeba powoli wracać do starej, szarej rzeczywistości. Należy ponownie wrócić do oglądania i zachwycania się czołowymi reprezentacjami Europy, a w naszym przypadku zastanowić się, co znowu poszło nie tak. Lista wniosków może być całkiem okazała: brak czasu Sousy na wprowadzenie swojej wizji taktycznej, przygotowanie mentalne, kontrowersje co do przygotowania fizycznego. Ciąży również postawa kilku piłkarzy. Za duże rozczarowanie mogą uchodzić wychowankowie Lecha Poznań: Jóźwiak, Puchacz i Moder.
Oczywiście w kadrze reprezentacji jest większa liczba zawodników, którzy mają w sercu Poznań. Sousa powołał też Kownackiego, Linettego czy Kędziorę. Fani Lecha na pewno oburzą się na samo przypomnienie, ale kawał czasu w drużynie z Wielkopolski spędził też Bartosz Bereszyński. Poznęcać się za słabą grę można by było nad każdym z tych, bądź co bądź, utalentowanych zawodników. Jednak spodziewać się więcej można było głównie po trójce najmłodszych chłopaków z obecnie najlepszej akademii w Polsce.
Moder jedynie z przebłyskami
Po meczu z Hiszpanią zebrało się trochę pozytywnych opinii o Jakubie Moderze. Chwalono jego udział przy zdobytej przez Lewandowskiego bramce. Dodatkowo środek pola w kontraście ze spotkaniem przeciwko Słowakom wyglądał o niebo lepiej, parę groźnych okazji powstało właśnie dzięki dobrej grze poprzez ten sektor.
Mimo wszystko jego gra miała trochę wad. Przy straconej bramce w meczu z Hiszpanią zachowywał się dość niemrawo. Kiedy przeciwnik rozciągnął grę, środkowy pomocnik nie do końca wiedział, gdzie ma się udać. Przez swoje niezdecydowanie nie pokrył odpowiednio rozgrywającego piłkę w środkowej strefie Marcosa Llorente, a także nie zaasekurował w wystarczający sposób pilnującego skrzydła Puchacza (który też zachował się bardzo niezdecydowanie, ale do niego jeszcze wrócimy).
Do tego dużo osób chyba zapomina, że to właśnie Moder ewidentnym stemplem na nogę Gerarda Moreno sprowokował rzut karny dla Hiszpanów. „Jedenastka” na szczęście została niewykorzystana przez rywali, przez co patrzymy na tę sytuację przez różowe okulary. Jednakże sam faul był naprawdę niepotrzebny, bo nastąpił w zasadzie już po oddaniu piłki do środka przez skrzydłowego Hiszpanów. Ponadto statystyki Polaka z tamtego meczu nie imponują.
Ze Słowacją Moder zagrał jedynie ogony, a ze Szwecją nie wystąpił z powodu kontuzji. Reasumując – nie pokazał na przestrzeni całego turnieju niczego szczególnego. Szkoda, gdyż ciągle w pamięci można mieć jego popisy w barwach Lecha Poznań oraz przyzwoitą rundę dla Brighton.
Jakub Moder i Jan Bednarek – co zrobimy bez nich? Czy jest hierarchia?
Jóźwiak chciał, ale nie mógł
Kamil Jóźwiak był pewniakiem do pierwszego składu dla Paulo Sousy. Przed Euro zawodnik urodzony w Międzyrzeczu wydawał się jednym z najbardziej potrzebnych dla reprezentacji zawodników. Tak samo jak w Derby nie miał zbyt wielu pozytywnych liczb, ale na boisku kipiała od niego chęć pokazania się na tle bardziej doświadczonych kolegów. Pokazywał to, co uwielbiamy – ambicję i charyzmę.
Te cechy na Euro nie wyparowały. Jóźwiak był taki sam jak wcześniej pod tym względem. Jednak pojawił się pewien problem – dyspozycja sportowa. Mecz z Hiszpanią był najlepszy dla skrzydłowego grającego w Anglii. Grał, podobnie jak cała reprezentacja, szybciej i dokładniej niż kiedykolwiek wcześniej. Zanotował asystę, którą chyba odpokutował za kilka dość istotnych strat w trakcie tego spotkania. Jednak mecz ze Słowacją to był pokaz nieudolności, powolnego rozgrywania akcji oraz niecelnych dośrodkowań.
Z kolei spotkanie ze Szwecją to była jedna wielka tragedia. Oglądając ten mecz z rodziną, w domowym zaciszu, na pewno dało się usłyszeć opinię o treści: „Jóźwiak do zmiany po przerwie!”. Piłkarz wychowany w Lechu na pewno chciał coś zrobić. Jednak ile razy dotknął piłkę, tyle razy ją tracił. Do tego niepotrzebnie spowalniał akcje. Jeśli piłka trafiała na jego stronę, zaraz wracaliśmy do ponownego rozgrywania piłki, którym drażniliśmy siebie bardziej niż Szwedów. Dośrodkowania? W pierwszej połowie Jóźwiaka można zapamiętać z jednego niezłego, prostopadłego podania do Roberta Lewandowskiego. Reszta dograń do środka to była jedna wielka kompromitacja. Piłka nie trafiała do kolegów w polu karnym, lecz do powietrza znajdującego się poza polem karnym.
Ponadto Jóźwiak jest winny pierwszej bramki dla Szwedów. Po niezłym, aczkolwiek pechowym odbiorze piłki przez Kamila Glika futbolówka trafiła właśnie do wychowanka Lecha. Ten z kolei w ogóle nie trafił w piłkę, co w polu karnym musiało się skończyć tragicznie. Tym bardziej że Jóźwiak chciał ją po prostu wybić na oślep. Ta sytuacja to podsumowanie Euro w jego wykonaniu – chciał, ale mu nie wychodziło.
Puchacz bez głowy
Tymoteusza Puchacza na tym turnieju zapamiętamy z jednego – nieskutecznych rajdów. Tak samo jak polski boczny obrońca robił to w Lechu, tak chciał zaskakiwać rywali podczas występów w reprezentacji. Jednak dobre przygotowanie atletyczne, zwinność oraz szybkość to nie wszystko. Nowy zawodnik Unionu tracił wiele piłek, zachowywał się niesamowicie nieudolnie w defensywie oraz, podobnie jak Jóźwiak, nie był w stanie postraszyć rywali celnym dośrodkowaniem.
Sousa wychwycił już, że 22-latek ma potencjał na bycie dobrym wahadłowym. Jednak Puchacz swojego potencjału na tej pozycji jeszcze nie objawił. Wydaje się, że piłkarzowi brakowało momentami zimnej głowy. Zamiast nieudolnie wdawać się w pojedynki, mógł oprzeć swoją grę w większym stopniu na kolegach z zespołu. Warto próbować, jednak po kilku próbach mógł sobie odpuścić dryblowanie i wstrzymać się z długimi rajdami chociażby do strefy najbliżej bramki przeciwnika. Portugalski szkoleniowiec na pewno był wściekły na jego grę, bo w meczu ze Szwecją zdjął go już po przerwie. Wolał bardziej wyważonego Frankowskiego, a nie jeźdźca bez głowy.
Mamy potencjał!
Mimo szeregu zarzutów wobec piłkarzy wypuszczonych w świat przez Lecha Poznań należy zachować umiar w krytyce. Na Euro wszyscy wymienieni zawodnicy „sparzyli się”. Można odczuwać niedosyt, bo znowu o obliczu gry reprezentacji Polski decydowali Kamil Glik i Robert Lewandowski. Tak jak liczyliśmy na młodych i ich świeżość, tak oni niestety nie zbawili kadry. Jednak w Katarze, o ile się tam dostaniemy, mogą to zrobić.
Poza niewątpliwymi chęciami cała wymieniona trójka musi wykorzystać doświadczenie nabyte na Euro 2020, a następnie później wychodzić na boisko na większym luzie. Bo można mieć wrażenie, że w tym przypadku wpływ na ich grę miała zwyczajna, najczęściej głęboko ukrywana trema. Zapewne to ona ich sparaliżowała, ale nie ma co się poddawać. Szybsza gra, celniejsze podania, poprawa jakości w defensywie i będziemy jeszcze się cieszyć zarówno tymi chłopakami, jak i całą reprezentacją.