Od kilku dni nowego trenera ma zespół Girondins Bordeaux. Po bardzo nieudanym sezonie do klubu przyszedł Francis Gillot, który opuścił wcześniej Sochaux. Nowy szkoleniowiec nie krył swojego podekscytowania nowym wyzwaniem.
– Zdecydowałem się przyjść do Bordeux, bo to wielki i popularny klub z ogromnym potencjałem. Jest to także klub, w którym mogę do maksimum wyrazić siebie jako trener – tak Francis Gillot uzasadniał zmianę swojego pracodawcy. W minionym sezonie prowadził on zespół Sochaux, z którym sięgnął po niebagatelną zdobycz dla drużyny, bo kwalifikację do Ligi Europejskiej. – Przejąłem stery w Sochaux w styczniu 2008 roku, gdy mieli pięć lub sześć punktów przewagi nad strefą spadkową. Trzy lata później załapaliśmy się do Europa League. Sądzę, że w Sochaux osiągnąłem maksimum – przyznał Gillot.
Popularni „Les Lionceaux” pod wodzą byłego już trenera zasłynęli z bardzo ofensywnej gry. Również w poprzednich ekipach, m.in. Lens, Francis Gillot próbował zarazić piłkarzy podobną filozofią. Takie nadzieje w Bordeaux wiążą z nim włodarze klubu. – Naszym objektywnie pierwszym celem jest dobra gra w piłkę, dlatego też zatrudniliśmy Francisa – stwierdził Jean-Lois Triaud, prezes „Żyrondystów”. Na te wymagania odpowiedział od razu sam nowo zatrudniony: – Jeśli mogę z piłkarzami, których mam do dyspozycji, grać ofensywny futbol, to tak bym chciał, podobne jak to było w Lens i Sochaux. By tego dokonać, muszę mieć utalentowanych zawodników, zawodników strzelających gole i zdolnych do dogrywania piłek. To piłkarze są kluczem do sukcesu. W nowym klubie potencjału piłkarskiego nie powinno mu zabraknąć.
Girondins Bordeaux w trakcie minionego, bardzo nieudanego sezonu pożegnało się z Jeanem Tiganą. O ile zarząd klubu chciał kontynuować współpracę, to sam trener nie mógł znieść nagonki na jego rodzinę i jego samego ze strony kibiców GB. Dla piłkarzy znad rzeki Żyrondy był to drugi z rzędu słaby rok. W poprzednich rozgrywkach, będąc po rundzie jesiennej liderem Ligue 1, byli w stanie spaść poniżej premiowanych pucharami miejsc. Za rządów Tigany sięgnęli po zaledwie siódme miejsce i również będą musieli obejść się smakiem gry w rozgrywkach UEFA.