W Polsce powstał kolejny autorski projekt trenera Marcina Gabora - TrainerPRO. Idea ta jest nawet w Europie kompletnie nowa, bo ma pomóc zachęcić trenerów do poszerzania wiedzy, rozwoju warsztatu szkoleniowego, wspierać kluby w zakresie pełnej profesjonalizacji oraz pomóc znaleźć szkoleniowca, odpowiadającego ich faktycznym potrzebom. O tym, czy taki projekt ma szansę na zaadoptowanie się w polskich warunkach porozmawialiśmy z jego pomysłodawcą, czyli trenerem Gaborem.
Jaka jest według pana największa bolączka polskiej piłki?
Najpoważniejszy problem stanowi niezrozumienie piłki nożnej, przejawiające się w bardzo różnych formach. Tę wielce skomplikowaną dyscyplinę sportu traktuje się przez pryzmat nieprawdopodobnych ogólników, zatrważających uproszczeń oraz koszmarnych stereotypów. Na tym etapie następuje ukierunkowanie, wpływające w kolejnych krokach – w zależności od roli w świecie piłki nożnej – na postrzeganie futbolu, przemyślenia, postawy i podejmowane decyzje. W naszym kraju ewidentnie brakuje głębokiej analizy zagadnień taktycznych, rozkładania ich na czynniki pierwsze, dokładnego rozpatrywania. Strategia, taktyka oraz organizacja gry – ku mojemu ubolewaniu – nie zajmują miejsca na samym szczycie hierarchii ważności, lecz są raczej stawiane w roli tematyki hobbystycznej, względnie niewygodnego uzupełnienia.
Rozumiem, że ma Pan na myśli nie tylko niższe ligi, ale także ekstraklasę?
Poza wyjątkami, polskie drużyny prezentują przeciętny poziom organizacji gry, a raczej tendencja skłania do określenia wspomnianego pułapu mianem słabego i bardzo słabego. Kultura gry – będąca czynnikiem systematyzującym boiskowe działania – ustępuje najprostszym środkom. Obranie takiej drogi w kontekście konkretnego meczu prowadzi do absolutnego chaosu, braku kontroli nad wydarzeniami, natomiast w perspektywie długofalowego rozwoju sportowego skutkuje uwstecznieniem.
Kluby w Polsce nie posiadają własnej filozofii, charakterystyki działania, precyzyjnej wizji, zarządzane są bez spójnej i obliczonej na lata koncepcji. Brakuje uporządkowanych struktur klubowych, z pionem sportowym na czele. Podmiotami sportowymi zawiaduje się w sposób chaotyczny, przypadkowo zmieniając na chwilę aktualny nurt. Ciągle mamy do czynienia z obsesją wyniku, paraliżującą nie tylko jakiekolwiek symptomy postępu, ale nade wszystko hamującą choćby najmniejsze przejawy koncepcyjnego myślenia.
U nas chyba najlepiej może oddać to średni czas pracy trenera w klubie…
Niezrozumienie piłki nożnej oraz brak nawet podstawowej zdolności prawidłowego pojmowania specyfiki pracy trenera odciskają piętno w postaci nieposzanowania tego niezwykle trudnego i ważnego zawodu. Pomija się – na ignorancką modłę – długofalowy charakter, niesamowitą złożoność, jak również rzeczywiste składowe weryfikacji szkoleniowca. Z powyższych powodów średni czas pracy trenera w jednym klubie został skrócony do karykaturalnych rozmiarów czasowych, na czym traci nie tylko szkoleniowiec, ale także zespół, piłkarze i klub. Listę problemów – czasem naprawdę żenujących – mógłbym rozwijać jeszcze długo, jednak zakończę na powyższym rejestrze. Zachęcam, by się nad nim pochylić.
Co według Pana ma tak wielki wpływ na nierozumienie futbolu przez polskich trenerów, dziennikarzy?
Radykalizm poglądów piłkarskich, eksponowany przez bardzo liczne grono w naszym kraju, to pokłosie mikrej wiedzy. W myśl zasady – im mniej wiesz, tym masz mniej wątpliwości. Czynników wpływu na obecny stan rzeczy jest przynajmniej kilka. Poczynając od rozumienia futbolu, bazującego na doświadczeniach sprzed kilku dekad. Piłka nożna ewoluuje nieustannie, ale w Polsce strukturalne przemyślenia wciąż tkwią w latach 70. i 80. Zmieniła się diametralnie otoczka, kilka spraw ściśle związanych ze szkoleniem indywidualnym, jednak najważniejsze spektrum zagadnień pozostaje nietknięte.
Za istotny punkt trzeba również uznać liniowość przekazywania wiedzy. We wszystkich właściwie dziedzinach życia młodzi ludzie dążą do poszukiwania własnej drogi. W rodzimym futbolu obserwuję często bezrefleksyjne przyjmowanie określonych prawd piłkarskich, bez próby własnego sprawdzenia jej wartości. Łatwość opierania przekonań na ogólnikach, uproszczeniach i stereotypach mocno przyciąga. Tym bardziej, że otrzymuje się potwierdzenie środowiska o słuszności myślenia. Rozprzestrzeniony konformizm zawsze torpedował szanse na poczynienie progresu. Ale z konformizmem żyje się prosto, miło, przyjemnie, a do tego można jeszcze nieźle się urządzić, korzystając z dobrodziejstwa futbolu. Do rzetelnego traktowania futbolu potrzebna jest pasja i przenikliwość.
Innym problemem jest kult autorytetów telewizyjnych. W dzisiejszych czasach, stabloidyzowanych do granic absurdu, osoba występująca w programie telewizyjnym zawsze ma rację. Choćby głosiła największe bzdury, i tak kreuje opinie.
Wciąż jednak wszyscy też zgodnie narzekamy na poziom naszej piłki. Widzimy więc chyba, że coś jest nie tak.
Od lat utyskuje się nad poziomem piłki nożnej w Polsce, szukając przyczyn w tematach zastępczych. Długie lata wypominano kulejącą infrastrukturę, narzekano na długie przerwy rozgrywkowe, niesłusznie wskazywano na rzekomo słabych piłkarzy. Nie mamy wcale słabych piłkarzy, tylko słabe drużyny – to ogromna różnica w podejściu! Nigdy nie skupiano się na faktycznych zagadnienia piłkarskich, które poruszyłem powyżej. Obecnie liczne komponenty uzupełniające uległy poprawie, a polska piłka nadal grzęźnie na mieliźnie. I wciąż nie ma ogólnej dyskusji, dotykającej prawdziwych problemów.
Od prawie 5 lat prowadzi Pan warsztaty „Piłka nożna – poznaj ją od nowa”, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Jakby przekrojowo spojrzeć na ich edycje, to więcej zgłasza się ludzi młodych, chcących się dopiero rozwijać w tej dziedzinie, czy raczej tych którzy już mogą pochwalić się jakimś ciekawym CV trenerskim/dziennikarskim?
Zdecydowanie częściej goszczę osoby młode stażem. Zarówno z niewielkich klubów, jak i tych, na co dzień występujących w ekstraklasie. Podobnie rzecz się ma z dziennikarzami. W szkoleniach biorą udział żurnaliści największych telewizyjnych kanałów sportowych czy portali internetowych, ale i przedstawiciele mniejszych mediów. I to jest jedna z cech charakterystycznych mojego przedsięwzięcia – szeroka dostępność. Doświadczeni trenerzy lub dziennikarze pojawiają się rzadko. To ma związek z pokorą, a raczej jej brakiem. Futbol uczy pojętnych pokory, ponieważ świadomość wielowarstwowości naszej ukochanej dyscypliny nakazuje odpowiednią postawę. Niestety, bywa tak, że długie lata obecności w środowisku i piastowane stanowisko odrywają od rzeczywistości, jednocześnie wywołując uczucie pozyskania wszelkiej wiedzy. A „ciekawe CV”, jak Pani to sformułowała, nie świadczy o poziomie wtajemniczenia. Liczy się wiedza „oksfordzka”, a nie dokument ukończenia tej prestiżowej uczelni.
Pana doświadczenie w dziedzinie piłki nożnej jest bardzo duże. Gdyby Pan musiał wybrać, to co Panu pomogło najbardziej rozwinąć się w tej dziedzinie, to co by to było?
Nie przesadzajmy. Moje doświadczenie nie jest jeszcze tak duże, choć rzeczywiście miałem okazję pracować w mocno odmiennych rolach, związanych z piłką nożną. Po latach mam ogromną satysfakcję, że wypracowałem własną filozofię piłkarską. Precyzyjną i szczegółową, obejmującą postrzeganie piłki nożnej, preferowany model gry oraz projekty wpływające na rozwój piłki nożnej. To największe moje osiągnięcie nie byłoby możliwe bez kilku momentów w życiu, stanowiących swoiste punkty orientacyjne.
Pierwszy z nich to niewątpliwie liczne wyjazdy do Niemiec i możność obserwowania z bliska tamtejszej kultury piłkarskiej. Jako że premierowe wojaże odbywały się w wieku 12-13 lat, już nieco później rozumiałem, że w Polsce widzi się futbol inaczej. Jeszcze wówczas nie wiedziałem, na czym polega różnica, lecz sam „błysk” okazał się kluczowy. Czynna gra w niższych klasach rozgrywkowych unaoczniła mi dramat młodych ludzi, próbujących wiązać się z tą dyscypliną. Praca w mediach, jako scout i analityk taktyczny, powołanie do życia marki ScoutingPRO, wreszcie rozpoczęcie pracy szkoleniowej – wszystkie te sytuacje mają dla mnie ogromną wartość poznawczą.
W procesie autorozwoju niezwykle istotnie jawią się typowo ludzkie czynniki. Mam na myśli pasję do przedmiotu rozważań, profesjonalizm, determinację, chęć poszerzania wiedzy, szukanie własnej drogi, kwestionowanie wszechobecnych doktryn, budowanie autorskiej wizji. Podpisuję się także pod słowami znanego psychologa, Jacka Walkiewicza, który stwierdził: Profesjonalizm nie jest dziełem przypadku. To pasja tworzy profesjonalizm. A profesjonalizm znaczy jakość.
Wiem, że miał Pan przyjemność pracować w sztabie Cracovii, Miedzi Legnica, też jako pierwszy trener. Teoria jaką pan prezentuje na warsztatach to jedno. Jak ma się to jednak w praktyce? Sam Pan próbował to u nas przecież wprowadzać. Skutki były rożne. Jest duży opór ze strony klubów, piłkarzy, trenerów?
Od razu zaoponuję i nie zgodzę się z dwoma postawionymi hipotezami. Podczas warsztatów prezentuję założenia mojej filozofii piłkarskiej, wyjaśniam szczegóły rozumienia strategii, taktyki, organizacji gry, przedstawiam prawdziwie fachową analizę taktyczną, pomagam interpretować boiskowe sytuacje i następstwa pojedynczych zdarzeń na murawie. Czynię to na bazie – inaczej być nie może – teorii, ale wszystkie przemyślenia oraz idee wspieram pierwiastkiem praktycznym. To jednak już efekt końcowy, zaś baza praktyczna powstaje w głowie, gdzie – w trakcie kilkunastoletnich analiz – tworzyłem szeroki zakres kategorii sytuacji, szukając optymalnych rozwiązań. Zresztą, każda precyzyjnie wypracowana i funkcjonalna teoria znajdzie zastosowanie w praktyce. Dlatego używam zbitki słownej pod tytułem „praktyczna teoria”. Przecież po raz pierwszy w historii zorganizowałem warsztaty w maju 2010 roku. A wówczas nie miałem jeszcze na koncie zatrudnienia w żadnym klubie piłkarskim. Jednak treści przekazywane podczas wtedy były – poza niuansami – tożsame z obecnie przedstawianym materiałem merytorycznym.
Dopełnieniem praktycznego punktu widzenia stało się wdrożenie założeń tej filozofii w kolejnych klubach. Przez kilka lat pełniłem funkcję drugiego trenera i analityka taktycznego w sztabie, któremu przewodził jeden z najlepszych polskich trenerów – Wojciech Stawowy. Nasza kooperacja układała się świetnie, ponieważ wyznajemy identyczne podejście do futbolu, łączy nas to samo postrzeganie absolutnej większości zagadnień taktycznych. Jednak również jako pierwszy trener miałem okazję wprowadzać poszczególne elementy taktyczne i – zgodnie z oczekiwaniami – wszystkie prezentowane teorie znalazły swoje potwierdzenie.
Zdecydowanie sprzeciwiam się twierdzeniu, że skutki wdrażania moich zapatrywań były różne. Już pomijam fakt, że w Polsce nie wspiera się ludzi, wyrażających odmienne zdanie i mających diametralnie inne pomysły od ogółu. Czeka się na ewentualne potknięcia, czerpie satysfakcję z prymitywnych instynktów. To wynik – raz jeszcze powtórzę – niezrozumienia futbolu, smutnej mentalności, niskiego poziomu postrzegania rzeczywistości oraz niewydolnego systemu własnej oceny. Każda z drużyn, przy której pracowałem – niezależnie od funkcji w sztabie – osiągała kolejne etapy rozwoju. Miała – w zależności od długości kadencji – swój styl lub jego zalążki, była dobrze zorganizowana pod względem taktycznym, każdy z zawodników dokładnie wiedział, jakie ma zadania na boisku i jak ma się zachować.
Mówiąc „różne” nie miałam na myśli, że te skutki były złe, ale chodziło mi głównie o to, że nie dano Panu popracować dłużej w niektórych klubach.
Wiele osób nie rozumie, że dobry trener potrzebuje 3-4 lat – przy relatywnie harmonijnym progresie – na wypracowanie systemu gry, precyzyjnej wizji oraz wszystkich pochodnych. Trzeba przyjąć do wiadomości, że drużynę transformuje się na wielu płaszczyznach. Etos pracy treningowej, przystosowanie do odpowiedniej charakterystyki treningu, wdrożenie założeń taktycznych w każdej wymyślonej kategorii sytuacji, wyrugowanie złych nawyków i przetransponowanie w poprawne (zaczyna się po ośmiu miesiącach wspólnego działania), wieloletnie i ukierunkowane przygotowanie fizyczne zawodników, zmiana mentalności graczy, zbudowanie określonej świadomości piłkarzy, wpojenie dyscypliny zespołowej – boiskowej i pozaboiskowej. Skomplikowany konstrukt wymaga spokojnego działania. I w każdym zespole, na który miałem wpływ, wszystkie składowe solidnie się rozwijały i miałem z tego powodu dużą satysfakcję.
Trener to nie wyniki, lecz dziesiątki innych faktorów. Wyniki to efekt końcowy wytężonego, wieloletniego działania. A nie jego składowa. Jeśli jednak ludzie zarządzający klubami nie rozumieją długofalowości tej pracy, a także połączenia pracy szkoleniowej z koncepcją pionu sportowego i całego podmiotu, myśląc, że Barcelona czy Manchester United zostały zbudowane w trzy miesiące, to… nie jestem wszystkim w stanie natychmiast pomóc. Może się zdarzyć, że w przyszłości będę tracił posadę jako trener, ponieważ nie jestem w stanie wyczarować efektów wieloletniej pracy w kilka miesięcy, a czasem też tygodni. Opór, brak pojmowania fachowych przemyśleń i otwartego umysłu stanowią chleb codzienny szkoleniowców. Dopóki klubowi włodarze i kibice nie przyswoją tezy, że w ten sposób nie krzywdzą jedynie trenera, ale i własny klub, dopóty będziemy odbijali się od ściany.
W grudniu wystartował Pana nowy projekt TrainerPRO, który ma m.in. pomóc klubom w doborze odpowiedniego szkoleniowca. Na podstawie jakiej weryfikacji będziecie umieszczać tam swoich kandydatów?
Marka TrainerPRO jest pierwszą w Europie agencją analityczno-doradczą o takiej kompleksowości pomysłu. Współpraca z trenerami oraz klubami ma na celu pomoc w wielostopniowym rozwoju szkoleniowców, wsparcie w procesie profesjonalizacji klubów, jak również oddziaływanie na planowy dobór trenerów do klubów na podstawie dopasowania, zgodnego z rolą i profilem trenera. Wyszukiwanie, weryfikacja i zatrudnianie szkoleniowców odbywa się w naszym kraju bardzo nieprofesjonalnie. Przypadkowe podpisywanie kontraktów – połączone z niezrozumieniem specyfiki pracy trenera – powoduje poznawanie stylu pracy, elementów warsztatowych pracownika dopiero po kilku tygodniach. Powstają nieporozumienia, rozczarowania, błyskawicznie szuka się następcy.
Agencja TrainerPRO będzie pracowała nad uświadomieniem klubowych decydentów, wspomagając profesjonalizację klubów poprzez fachowe wyszukiwanie i weryfikację szkoleniowców. Warunkiem koniecznym jest jednak wypełnienie arkusza informacyjnego, zawierającego aż 74 punkty, podzielone na 9 bloków tematycznych. Obecnie umożliwiamy rozpoczęcie współpracy trenerom, chcącym wypełniać swoje obowiązki w następujących rolach: pierwszy trener drużyny seniorów, drugi trener drużyny seniorów, pierwszy trener juniorów/trampkarzy, trener bramkarzy. Opracowanie dokumentu rejestracyjnego pozwala korzystać z pełnej oferty marki – obecność w bazie danych stwarza szansę polecenia do klubu, umożliwia wzięcie udziału w spotkaniach analitycznych, przeznaczonych tylko dla trenerów współpracujących, ale także zapewnia preferencyjne warunki uczestnictwa w moich warsztatach piłkarskich oraz kooperacji w zakresie usług fakultatywnych i partnerskich.
Program TrainerPRO dopiero startuje. Wiadomo, że pierwszy rok będzie najważniejszy i pokaże czy jest już w Polsce zapotrzebowanie na tego typu usługi. Czy macie Państwo już jakieś wstępne założenia ilu trenerów/klubów chcielibyście zainteresować do współpracy?
Wcale nie uważam, aby pierwszy rok funkcjonowania był najważniejszy. Planuję budować i rozwijać markę TrainerPRO niczym silną drużynę – długofalowo, przez wiele lat. Nie zakładam żadnego czasookresu, który miałby ograniczać działania firmy. Skomplikowane projekty tworzą się bez pośpiechu. Już w pierwszym miesiącu działalności rozpoczęliśmy współpracę z pewną grupą trenerów, kilka klubów wyraziło wstępną chęć kooperacji, poszerzamy grono naszych partnerów, a do tego osobiście otrzymuję słowa uznania od „ludzi futbolu” z Niemiec, Austrii, Holandii, czy Hiszpanii. Jednak podchodzę do wszystkiego spokojnie. Mam wizję firmy i dokładnie wiem, w którym kierunku chcę podążać. Nie stawiam celów związanych z liczbą „poleconych trenerów”, bowiem nie liczy się masowość, tylko fachowość i precyzyjne dopasowanie. A ponadto, zaproponowanie kandydatury szkoleniowca znajduje się na końcu procedury, na której składa się szereg fundamentów. Za to w kwestii liczby trenerów współpracujących drzwi są otwarte na oścież, ponieważ jesteśmy w stanie wesprzeć rozwój każdego szkoleniowca.
Nie znam kraju, w którym nie istniałoby zapotrzebowanie na poszerzanie wiedzy trenerów, podnoszenie jakości pracy szkoleniowców, profesjonalizację klubów, czy uporządkowanie problematyki wyszukiwania, weryfikacji oraz zatrudniania trenerów. Dzięki konsekwentnym poczynaniom, zamierzamy wpisać się na stałe w świadomość trenerów i przedstawicieli klubów.
Uczestnictwo w programie nie daje 100% gwarancji znalezienia pracy, a wielu trenerów zapewne będzie na to liczyć.
Jeśli trener zamierzał zgłosić akces do współpracy z marką TrainerPRO, licząc, że da mu to pewne zatrudnienie, to znaczy, że nie zrozumiał idei agencji analityczno-doradczej. To znaczy również, że dla tego człowieka najważniejszą wartością jest fakt znalezienia pracy, a nie jakość wykonywanych działań, rozwój zawodowy i komfort pracy. Mało tego, taka osoba – poruszając wątek prozy życia – nie ma świadomości, że podpisanie umowy w przypadkowym klubie spowoduje, iż niebawem ponownie pozostanie bezrobotna. Wysiłek włożony we współpracę? To celowe działanie, mające stanowić pierwsze sito weryfikacyjne. Zależy mi na tym, by z marką TrainerPRO współpracowali szkoleniowcy zmotywowani, zaangażowani, cechujący się pasją. Mogą posiadać początkowo mniejszą wiedzę i umiejętności, jednak powinni wykazywać determinację. O wiedzę i umiejętności zadbamy w wieloletnim procesie wspierania rozwoju oraz profesjonalizacji.
Wielogodzinne zaangażowanie w uzupełnianie arkusza niesie ze sobą niezwykle ważne przesłanie edukacyjne. Obliguje szkoleniowca do zdefiniowania zapatrywań piłkarskich, poukładania wizji gry, zweryfikowania zagadnień strategiczno-taktycznych, ustalenia charakterystyki warsztatu szkoleniowego oraz wykonania rozlicznych procesów myślowych. Ustanowiłem ośmiowariantową drogę rozwojową dla trenerów, a wypełnienie arkusza jest pierwszym krokiem. Każdy szkoleniowiec może także skorzystać z dodatkowej weryfikacji trenera, podczas której analizuję poziom pracy na podstawie materiałów filmowych – jednostek treningowych i meczów.
Czy nie boi się Pan, że program TrainerPRO może nie przyjąć się w polskich realiach? Jak przekonać kluby i trenerów do współpracy? Szczególnie w niższych ligach decyzja o zatrudnieniu to często wizja/kaprys prezesa bądź właściciela…
Absolutnie nie mam takiej obawy. Wierzę, że kampania edukacyjna marki TrainerPRO uzmysłowi trenerom, że warto poszukać własnej tożsamości piłkarskiej oraz szkoleniowej, zobaczyć piłkę nożną z innej perspektywy i ciągle się rozwijać. Liczę także na stopniowe otwieranie się ludzi odpowiedzialnych za kluby. Jeśli pozwolą sobie pomóc i zrozumieją, że profesjonalny podmiot sportowy można zbudować zarówno w ekstraklasie, jak i w IV lidze, na przestrzeni kilku lat zyskają tak wiele, że do tej pory nawet o tym nie marzyli.
Zadaje Pani pytania o sposób przekonania do współdziałania Trenerów oraz Kluby. Raczyła Pani także napomknąć o kaprysach prezesów. Czyż wszystkie te wątpliwości nie mają wspólnego mianownika? Owszem – mentalność i brak świadomości potrzeby zmian. Marka TrainerPRO to odbicie zespołu piłkarskiego. Istnieje potrzeba cierpliwości, konsekwentnej realizacji nakreślonego planu i długofalowe działania. Przyda się również wsparcie osób, rozumiejących zamysł agencji analityczno-doradczej. TrainerPRO buduje. I to jest trudne przedsięwzięcie. Bo krytykować i burzyć potrafi każdy.
Coraz bardziej mnie śmieszy, ilu to ludzi w Polsce wie co jest bolączką naszej piłki i jak ją uzdrowić. Od super - extra ekspertów w TV czy prasie po wszelkiej maści trenerów. Ok, dobrze, że każdy z nich wie to i tam to, ale problem polega na tym, że jak przyjdzie co do czego to nasza piłka nadal wygląda jak wygląda i jeszcze chwile i będziemy w tyle za taką potęgą jak Islandii, bo za Cypr już na pewno jesteśmy i nie mam tu na myśli rankingu FIFA.
Z naszą piłką, to jak z piękną dziewczyną zamiast opowiadać dokoła jak to by się do niej zagadało i jak to ona by jadła z ręki, to trzeba wstać, otrząsnąć się i pójść to zrobić, bo od samego mówienia jeszcze nic się nie wydarzyło. Czynny nie słowa ;)
żenująca jest mentalność polaków hejterzy są najinteligentniejsi ale chyba dla siebie samych a w polskiej piłce potrzebna jest filozofia bo jak by przelozyc man utd i barcelone w polskie realia to zrobila by sie wielka wyprzedaz i kluby po 5 latach nie daly by rady wejsc do ligi mistrzow dalej zatrudniajcie trenera na 2 miesiace w tym czasie nie zdazy zmienic nic i jaki on zly kpina ;)