Tragiczny rok Wojciecha Golli


28-letni obrońca otrzymał właśnie potężny policzek od losu. Stoper Śląska Wrocław drugi raz w tym roku zerwał więzadła krzyżowe i może mówić o swojej prywatnej sportowej katastrofie w 2020 roku

9 listopada 2020 Tragiczny rok Wojciecha Golli
Pawel Andrachiewicz / PressFocus

Stosunkowa większość piłkarzy przechodzi swoją karierę bez tak poważnych kontuzji, a przynajmniej nie w tak krótkim odstępie czasowym. Gdy tak się jednak dzieje, należy mówić o nieprawdopodobnym pechu. Prawdziwe piłkarskie deja vu rodem z Cypru miało miejsce w obecnym tygodniu, gdy okazało się, że wicekapitan Śląska Wrocław przeżywa drugą bardzo poważną kontuzję tego samego kolana w zaledwie nieco ponad dziewięć miesięcy.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed spotkaniem Śląska Wrocław z Górnikiem Zabrze oficjalna strona klubu oznajmiła, że defensor ucierpiał na jednym z przedmeczowych treningów. Okazało się, że przytrafiła mu się identyczna kontuzja, jaka miała miejsce na obozie w Cyprze. Piłkarz będzie musiał pauzować przynajmniej sześć miesięcy. Przybliżmy jednak sytuację z początku tego roku.

Cypryjski koszmar

W sobotę, 25 stycznia 2020, w ostatnim sparingu na obozie zimowym na Cyprze gracz wrocławskiego klubu ucierpiał w starciu z przeciwnikiem. 28-latek zamierzał zatrzymać kontratak jednego z zawodników ówczesnego rywala Śląska, jakim była rosyjska FC Ufa. Piłkarz niefortunnie postawił nogę i w konsekwencji padł na murawę niczym rażony prądem.

Samo zdarzenie wyglądało dość drastycznie, zawodnik nie był w stanie podnieść się z boiska o własnych siłach. Dramaturgii dodawało zachowanie obrońcy. Gdy twardziel i boiskowy walczak pokroju Golli pada na murawę i trzyma się tak mocno za głowę, jakby wręcz chciał wydrapać sobie oczy, a do tego z bólu rzuca się po murawie jak oparzony, wówczas wiadomo, że jest to coś cholernie poważnego.

Gdy w 56. minucie tego spotkania doktor Śląska Wrocław, Wojciech Sznajder, pokazał w stronę ławki rezerwowych wymowny gest oznaczający przymusową zmianę wskutek kontuzji, można było spodziewać się najgorszego. I tak również było. Jak później przekazano – diagnostyka wykazała uszkodzenie więzadeł krzyżowych przednich – co oznaczało pauzę byłego reprezentanta Polski.

Mam dwadzieścia osiem lat i nigdy dotąd tak naprawdę nie doznałem poważnej kontuzji. Na pewno nie takiej. Nigdy dotychczas nie czułem takiego bólu jak wtedy na Cyprze. Z bólu aż nie pamiętałem, że przybiegł trener. Dopiero po kilkunastu sekundach zaczęło do mnie docierać, co się właściwie stało. Po cichu myślałem, że może to „tylko” łąkotka. Jeszcze na drugi dzień, kiedy wstałem z łóżka, miałem możliwość pełnego zgięcia i wyprostu kolana. Bolało, ale nie myślałem, że będzie aż tak źle. Zostałem odesłany do Polski i na rezonansie wyszło to, co wyszło powiedział Golla w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.

Defensor został wysłany w niedzielę do Polski, natomiast już w czwartek czekała go operacja rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w prawym kolanie. Choć sama rehabilitacja i okres powrotu do pełnej sprawności zawodnika przebiegały zgodnie z założeniami, to nie było dane nam już zobaczyć go na ekstraklasowych stadionach w sezonie 2019/2020.

Mizerna defensywa Śląska Wrocław

Po tym, jak klub ze stolicy Dolnego Śląska poinformował nas o kontuzji na jednym z treningów przed meczem, wiadomo było, że Golla nie zagra w sobotnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze. Trener Vitezlsav Lavicka miał niemało kłopotów, ponieważ w tej kolejce nie mógł również liczyć na swojego lewego obrońcę, Dino Stigleca, który zmuszony był pauzować za uzbierane żółte kartki.

Finalnie szkoleniowiec WKS-u zmuszony został do lepienia z tego, co było dostępne, więc na murawę od pierwszej minuty wybiegli doświadczony 34-letni Mariusz Pawelec oraz węgierski stoper, Mark Tamas. I choć obaj panowie nie zdołali ustrzec się od niewielkich błędów, to nie miało to absolutnie żadnego wpływu na wynik tego spotkania, które finalnie zakończyło się bezbramkowym remisem.

To właśnie Tamas jest realnym kandydatem do zastąpienia Golli. 27-latek meldował się w tym sezonie dotychczas w sześciu spotkaniach i zanotował łącznie 452 minuty. Rozpoczął skromnie, od wejścia z ławki w inauguracyjnym sezonie 2020/2021 w spotkaniu z Piastem Gliwice. Na boisku przebywał wówczas aż minutę! Potem było lepiej – cztery spotkania z rzędu od pierwszej do ostatniej minuty przeciwko Pogoni, Cracovii, Wiśle Płock oraz Legii. Uzbierał dodatkowo trzy „żółtka”.

Ewentualną opcją awaryjną pozostaje Piotr Celeban. Jest to jednak wariant nieco oddalony ze względu na jego zaufanie u trenera Lavicki. Wydaje się, że 35-latek na dobre zadomowił się na prawej stronie obrony i na tę chwilę nie ma na niej konkurenta, który mógłby mu zagrozić.

Z drugiej strony, czeski szkoleniowiec mógłby postawić na tej pozycji na skrzydłowego Lubambo Musondę – tylko po co? Zambijczyk doskonale radzi sobie w tym sezonie wyżej i jest niemalże nie do ruszenia. Oczywiście grał również na prawej obronie, jednak wydaje się, że obecne obsadzenie prawej strony boiska jest wręcz idealnym wariantem. Celeban w tym sezonie rozegrał wszystkie spotkania do końca oraz zanotował dwie bramki i otrzymał żółtą kartkę.

Niewątpliwym partnerem któregoś z wyżej wymienionej dwójki będzie Israel Puerto. Hiszpan stanowił solidny duet stoperów z Wojciechem Gollą, gdy ten był zdrowy. W tym sezonie zaliczył pięć spotkań, uzbierał na boisku 450 minut i otrzymał dwa razy żółty kartonik.

Trener Lavicka ma w swojej talii jeszcze kilku piłkarzy na pozycję środkowego obrońcy. Wydaje się jednak totalną abstrakcją, gdyby wyszli w pierwszym składzie, zastępując podstawowego stopera Śląska. W kręgu zainteresowań mogą znaleźć się również inne nazwiska. Pawelec, który nominalnie w tym sezonie gra na lewej obronie. Jest również Zivulić, który został zdegradowany do drugiej drużyny i nawet tam nie dostaje szans.

Ostatnią deską ratunku mogą być stoperzy właśnie z rezerw wrocławskiego klubu – młody Poprawa lub Kucharczyk. Szanse na wykorzystanie ich w pierwszym składzie są jednak niemal nierealne.

Jak wrocławianie radzili sobie bez Golli w rozgrywkach 2019/2020?

W ubiegłym sezonie Śląsk stracił łącznie 46 bramek w lidze. Gdy rywale strzelali gole Matusowi Putnockiemu, w całym sezonie występowało pięć różnych par dwójki stoperów. W pierwszych dwóch spotkaniach zagrał duet Golla – Celeban, który na cztery mecze stracił dwa gole.

Następnie do „Trójkolorowych” dołączył Israel Puerto i z marszu stworzył duet z Wojciechem Gollą. Swoją współpracę rozpoczęli od spotkania z Cracovią i również przeciwko niej – równo pięć miesięcy później – skończyli ją w tamtym sezonie. Na 15 meczów stracili 18 bramek.

Zanim 28-latek doznał kontuzji, opuścił jedynie jedno ligowe starcie – z Rakowem. Pauzował wówczas za kartki. W jego miejsce wszedł Pawelec, który do spółki z Puerto zagrał jedno spotkanie, w którym Śląsk stracił gola. Gdy pojawiła się kolejna alternatywa w postaci Zivulicia, nie jako defensywnego pomocnika, ale środkowego obrońcy, Lavicka postanowił prędko z niej skorzystać. Do spółki z Chorwatem trafił oczywiście Puerto. Ten duet rozegrał razem trzy spotkania, w których stracił aż dwa razy tyle bramek.

Jedyną dwójką, która nie zagrała na zero z tyłu pod nieobecność Golli, był duet Celeban – Zivulić. Wówczas w starciu z Pogonią za kartki pauzował Puerto. Mecz skończył się bezbramkowym remisem. Czeski trener szybko doszedł do wniosku, że Zivulić w obronie to jednak poroniony pomysł i postanowił ściągnąć do klubu Marka Tamasa. Węgier prędko wyrobił sobie partnerską relację z Hiszpanem i stał się idealnym zastępcą Golli. W duecie z Puerto na 13 spotkań stracili 19 bramek.

Podsumowując, Śląsk w sezonie 2019/2020 z Wojciechem Gollą stracił 20 bramek na 19 możliwych spotkań. Bez byłego kapitana natomiast na 18 spotkań udało się trafić aż 26 razy do bramki Śląska. To pokazuje tylko. jak bardzo może ucierpieć defensywa wrocławian bez 28-latka w obecnych rozgrywkach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze