Craig Dawson – ten chłopak będzie śnił się fanom Tottenhamu latami. Obrońca West Bromwich najpierw strzelił samobója, później natomiast sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość i tym samym ograniczył szanse "Kogutów" na mistrzostwo Anglii do minimum. Dzisiejszy remis na White Hart Lane oznacza, że Leicester potrzebuje trzech punktów, aby sensacja stała się faktem.
To nie był Tottenham z ostatnich spotkań. Niby kombinacyjnie, niby z polotem i jednocześnie konsekwencją, jednak bez oczekiwanego efektu. W tym meczu po stronie gospodarzy było wszystko – od sytuacji sam na sam, przez słupki i strzały z dystansu, aż po dryblingi i nieodgwizdane ręce w polu karnym (Jonny Evans dostał piłką w łokieć, sędzia się z tego wybroni). Brakowało tylko jednego. Bramek.
Z ratunkiem przyszedł Craig Dawson, który przy próbie ratowania zespołu przed zabójczymi stałymi fragmentami Tottenhamu sam trafił do siatki. Cała pierwsza połowa to absolutna dominacja „Spurs”, którym po prostu brakowało szczęścia. Kolejne gole wisiały w powietrzu, podopieczni Mauricio Pochettino mieli aż dwanaście okazji bramkowych i identyczna druga połowa miała zagwarantować spokojną końcówkę.
https://vine.co/v/iUFmFLQgdD6
Inny scenariusz tego spotkania ułożył Tony Pulis. Walijczyk musiał odbyć niezłą pogadankę w szatni ze swoimi graczami, bowiem ci w drugich 45 minutach zagrali dokładnie tak, jak powinni zagrać przeciwko takiemu rywalowi. Szczelnie w obronie, szanse upatrywane w kontrach… i w końcu bramka Dawsona, oczywiście po stałym fragmencie. Tottenham im dalej w grę, tym bardziej bił głową w mur, znając wczorajszy wynik Leicester i sytuację w tabeli.
https://vine.co/v/iUFdBl9FrYV
Sędzia dołożył aż pięć minut, ale nawet to nie dało Kane’owi i spółce wymarzonej bramki. Bliżej ostatecznego trafienia byli goście, którzy raz na pięć minut mieli akcję, po której fanom gospodarzy serce podskakiwało do gardła, głównie za sprawą Salomona Rondona. Cenne sekundy uciekły, tak jak prawie uciekło mistrzostwo. To drugie w tym sezonie 1:1 pomiędzy oboma drużynami – West Brom, 13. zespół w tabeli, okazał się katem pretendenta do tytułu.
Sytuacja w tabeli wygląda następująco: Leicester prowadzi z 76 punktami na koncie, siedem oczek mniej zgromadziły „Koguty”. Obu ekipom pozostały do rozegrania po trzy spotkania, a więc w najlepszym wypadku Tottenham zakończy sezon z 78 oczkami na koncie. Bilans bramkowy jest zdecydowanie po stronie dzisiejszych nieszczęśliwców: +39, Vardy i spółka natomiast mają różnicę +30. Co to oznacza w praktyce? Otóż jedna wygrana da podopiecznym Claudio Ranieriego mistrzostwo Anglii!
O trzy punkty wcale nie będzie łatwo, lider tabeli zmierzy się bowiem z Manchesterem United na wyjeździe, z Evertonem w domu oraz na wyjeździe z Chelsea. Chłopcy z Leicester udowodnili już jednak, że nie wiedzą, co to presja. Warto spojrzeć też na pozostałe mecze Tottenhamu. Chelsea na wyjeździe, Southampton w domu i Newcastle na wyjeździe. Terminarz wydaje się być łatwiejszy, jednakowoż West Bromwich też miało być łatwym rywalem. Panie i Panowie, 1 maja na Old Trafford może być sądnym dniem dla angielskiej piłki. Stay tuned.
https://twitter.com/natmatorganic/status/724703987258265600