Kim jest parodysta? Z definicji: klaun, kpiarz, imitator, twórca parodii. Według dłuższego opisu: nieudolne naśladownictwo kogoś lub czegoś. W polskiej piłce mamy do czynienia z takimi piłkarzami, którzy mnie osobiście strasznie rozśmieszają. Przez swoją wielką nieudolność.
Analizując problem parodystów, zwracałem uwagę na kilka czynników. Między innymi na umiejętności, które dany zawodnik posiada, formę, jaką w danym momencie prezentuje i co wnosi do swojej drużyny.
5. Michał Janota

Karierę obecnego pomocnika Górnika Zabrze śledziłem w sumie od próby podboju przez niego Holandii. O, Feyenoord – pomyślałem – przypadkowych ludzi do siebie nie ściągają. Tam mu jednak nie wyszło, poszedł na wypożyczenie do Excelsioru. Dziesięć goli, kilka asyst na zapleczu Eredivisie – ok, coś sobą prezentuje. Wygasł mu kontrakt, podpisał nowy z Go Ahead Eagles. Dwa pełne sezony, łącznie dziewięć bramek – nie jest źle, ale statystyki miał już gorsze niż rok wcześniej – mówiłem. Nadszedł czas na powrót do Polski, wielkie nadzieje z nim związane, bo miał już wtedy status młodego reprezentanta kraju. I co? Wielka klapa. Zmieniał drużyny jak rękawiczki, w żadnej nie mógł na dłużej zagrzać miejsca. W tym roku już go nie zobaczymy ze względu na kontuzję, ale może to i lepiej dla naszych oczu. CV ma znakomite i to dzięki temu nabiera kolejne kluby, które chcą go w swoich progach.
4. Sławomir Peszko

Człowiek – zagadka. Żeby nie powiedzieć, człowiek – pół litra, nawiązując do popularnych i wszechobecnych historyjek i memów z nim związanych. Tak naprawdę w ostatnim czasie jest o nim głośno nie ze względu na grę, a humor internautów. Jeśli jednak mowa o jego obecnej formie, wypadałoby milczeć. Nie mam pojęcia, dlaczego ten piłkarz nadal otrzymuje regularnie powołania do reprezentacji Polski od Adama Nawałki. W żadnym stopniu nie przypomina on tego Peszki, którego widzieliśmy w barwach Lecha Poznań czy chociażby w jego dobrych momentach w FC Koeln. Zawsze wyróżniał się szybkością i dobrymi dośrodkowaniami. Teraz nie ma tego, to też nie ma Peszki. Prosta sprawa.
3. Krystian Nowak

Były kapitan Widzewa Łódź, z którym dwukrotnie spadał z lig – kolejno ekstraklasy i 1. ligi. Jasne, na zapleczu polskiej ligi złego poziomu nie prezentował. Grał raczej solidnie. Tam jednak powinien pozostać, bo na grę w ekstraklasie się zwyczajnie nie nadaje. Na jego niekorzyść w sumie gra jeden, główny fakt: gdzie nie był, jego zespół tracił sporą liczbę bramek. Ma dopiero 21 lat, więc może się jeszcze nauczy gry w piłkę, bo na razie zasłynął tylko na zdjęciach jako model.
2. Denis Thomalla

Lewandowski, Rudnevs czy Sadajew. Wymienieni piłkarze gwarantowali Lechowi Poznań solidny dorobek bramkowy. Z pewnością przewracają się w swoich obecnych klubach, słysząc, jakie mają w stolicy Wielkopolski zastępstwo. Przez długi czas byłem za obroną Niemca polskiego pochodzenia, ale po spotkaniu z Belenenses straciłem wszelkie nadzieje z nim związane. Skauting mistrzów Polski bardzo rzadko się myli co do potencjału i umiejętności wyszukiwanych zawodników. Z Thomallą, na nieszczęście kibiców „Kolejorza”, pomylili się drastycznie. On przypomina prędzej Joela Tshibambę aniżeli Rudnevsa, którego tak bardzo chcą poznańscy kibice.
1. Dariusz Formella

Jeden z najbardziej przereklamowanych piłkarzy w polskiej ekstraklasie. Nie ma chyba takiego drugiego zawodnika, jakim jest Formella. Ten człowiek nie ma niczego, czym mógłby się wyróżnić. Jedno wielkie nic. W przeciągu ostatnich kilkunastu meczów nie zdobył bramki, ba, nie zaliczył ani jeden asysty. Jeden z najbardziej irytujących mnie skrzydłowych od wielu, wielu lat. Mimo jego wieku już teraz wiem, że nic z niego lepszego nie będzie. Myślę: Formella, mówię: parodysta. Prawdziwy synonim tego słowa. Wachlarz umiejętności? Drybling w prawo, drybling w lewo i strata. I tak 999 razy w przeciągu spotkania.