W finale Ligi Mistrzów sezonu 2009/2010 po raz 52. dojdzie do niemiecko-włoskiego pojedynku w 17-letniej historii tych rozgrywek. iGol postanowił wybrać dziesięć najciekawszych, najbardziej emocjonujących i najbardziej pamiętnych meczów między drużynami z tych krajów. Ranking ten oparty jest tylko i wyłącznie na naszych subiektywnych odczuciach, więc możecie, a nawet macie prawo się z nim nie zgadzać.
Do tej pory w 51 niemiecko-włoskich starciach mamy remis: zespoły z obu krajów wygrywały po 18 razy, zaś 15 razy był remis. Zatem po sobotnim finale na pewno szala zwycięstw przechyli się na czyjąś korzyść.
10. miejsce: Werder Brema – Udinese Calcio 4:3, faza grupowa, sezon 2005/2006.

1:0 Klose 15, 2:0 Baumann 24, 3:0 Micoud 51, 3:1 Di Natale 54, 3:2 Di Natale 57, 3:3 Schulz 60 sam., 4:3 Micoud 67.
Bremeńczycy występy w fazie grupowej zaczęli najgorzej jak mogli, bo przegrali z FC Barcelona i Panathinaikosem Ateny, zaś w pierwszym meczu na Stadio Friuli tylko zremisowali. Udine z kolei, na dzień dobry rozbiło „Ateńskie Koniczynki”, ale później samo doznało klęski w starciu z „Dumą Katalonii”. Na pocieszenie jednak u siebie wywalczyło punkt z Werderem i przed 4. kolejką miało duże szanse na awans do 1/8 finału LM, zaś piłkarze Thomas Schaafa musieli wygrać, by zachować cień nadziei na drugie miejsce w grupie C.
I wygrali, tworząc na Weser Stadion kapitalne widowisko. Już do przerwy trzeci zespół sezonu 2004/2005 Bundesligi prowadził 2:0 po trafieniach Miroslava Klose i Franka Baumanna, zaś zaraz na początku drugiej połowy prowadzenie podwyższył Johan Micoud. Włosi jednak nie dali za wygraną i w przeciągu dziesięciu minut strzelili trzy gole! Dwa były autorstwa Antonio Di Natale, a jeden (samobójczy) Christiana Schulza. W 67. minucie Micoud jednak uratował zwycięstwo gospodarzom, którego nie oddali już do końca.
9. miejsce: AC Milan – Borussia Dortmund 0:1, II runda fazy grupowej, sezon 2002/2003.
0:1 Koller 81.
„Rossoneri” przed 6. kolejką byli już pewni awansu do 1/4 finału. „Żółto-czarni” z kolei musieli wygrać z ACM i liczyć na stratę punktów przez drugi w tabeli Real Madryt, który w Moskwie mierzył się z Lokomotiwem. Inne rozstrzygnięcie nie wchodziło w grę, gdyż podopieczni Mattiasa Sammera mieli gorszy bilans bezpośrednich spotkaniach z „Królewskimi” (1:2 na wyjeździe i 1:1 u siebie).
Mecz na San Siro także rozpoczął się o godzinie 18, tak żeby w wypadku ewentualnej wygranej „Los Galacticos” w stolicy Rosji, piłkarze z Niemiec nie stracili chęci do gry w starciu z Milanem. Przeżywająca wtedy poważny kryzys Borussia (w Bundeslidze w marcu nie miała już żadnych szans na obronę tytułu mistrza Niemiec) rozgrywała w Mediolanie kapitalne spotkanie i wygrała 1:0 po golu Jana Kollera. Tyle że w Moskwie Real również wygrał 1:0 po trafieniu Ronaldo i to Hiszpanie awansowali z drugiego miejsca, o punkt wyprzedzając Niemców.
8. miejsce: AC Milan – Bayern Monachium 2:2, 1/4 finału, sezon 2006/2007.
1:0 Pirlo 40, 1:1 van Buyten 78, 2:1 Kaka 84 karny, 2:2 van Buyten 90.
Oba zespoły przechodziły wtedy poważny kryzys. „Rossoneri” nie mieli już szans ani na mistrzostwo, ani też na wicemistrzostwo Włoch, z kolei „Bawarczykom” poważnie w oczy zaglądało widmo czwartego miejsca w Bundeslidze, co oznaczałoby występy w Pucharze UEFA. Mimo wielkich problemów, obie ekipy stworzyły na San Siro kapitalne widowisko.
Ton grze nadawali gospodarze, ale goście, mimo że momentami byli tylko tłem dla rywali, za każdym razem potrafili się podnieść. Bohaterem zgodnie okrzyknięto strzelca dwóch goli – Daniela van Buytena, środkowego obrońcę, który… rozgrywał wtedy najgorszy sezon w karierze, zaś w samej końcówce spotkania Ottmar Hizfeld wysłał Belga do… ataku, co jak widać zarówno po wyniku, jak i bramkowym dorobku, przyniosło zamierzone efekty.
7. miejsce: Bayer Leverkusen – AS Roma 3:1, faza grupowa, sezon 2004/2005.
0:1 Berbatow 26 sam., 1:1 Roque Junior 48, 2:1 Krzynówek 59, 3:1 Franca 90.
„Aptekarze” w sezonie 2004/2005 byli niczym walec. Najpierw w III rundzie eliminacyjnej Bayer rozgromił Banika Ostrawa 5:0, a na inaugurację rozgrywek LM rozbił Real Madryt aż 3:0. Wkrótce po AS Roma również nieźle się przejechał, zwłaszcza że kolejkę wcześniej sam doznał klęski w starciu z Dynamem Kijów.
Do przerwy prowadzili „Giallorrosi”, po samobójczym trafieniu Dimitara Berbatowa, ale już druga połowa to koncert gospodarzy. Gola na 2:1 strzelił Jacek Krzynówek, po kapitalnym woleju z 20 metrów. O tym, jak fenomenalne zawody rozgrywał wówczas „Krzynek”, niech poświadczy fakt, że czerwone kartki po faulu na Polaku dostali Christian Panucci i Daniele De Rossi.
6. miejsce: Fiorentina Florencja – Bayern Monachium 3:2, 1/8 finału, sezon 2009/2010.
1:0 Vargas 26, 2:0 Jovetić 54, 2:1 van Bommel 60, 3:1 Jovetić 63, 3:2 Robben 65.
„Viola” w Monachium przegrała tylko 1:2, więc miała pełne prawo wierzyć, że u siebie, na Artemio Franchi, uda jej się odrobić stratę z Allianz Arena. Przez całe spotkanie piłkarze Cesare Prandellego niesamowicie nacierali, czego efektem był gol Juana Vargasa. Gdy zaraz na początku drugiej połowy na 2:0 podwyższył Stefan Jovetić, wydawało się, że już nikt nie odbierze Fiorentinie awansu do ćwierćfinału.
Tymczasem zaledwie sześć minut później kontaktowego gola zdobył Mark van Bommel i kwestia awansu znów była otwarta. Gospodarzy stać było jeszcze na szybko odpowiedź Joveticia, ale gdy w 65. minucie cudownym strzałem z dystansu popisał się Arjen Robben, Sebastian Frey i spółka stracili wszelkie nadzieje na awans.
5. miejsce: Juventus Turyn – Werder Brema 2:1, 1/8 finału, sezon 2005/2006.

0:1 Micud 13, 1:1 Trezeguet 65, 2:1 Emerson 88.
Werder rozegrał na Weserstadion kapitalny mecz, wygrał ze „Starą Damą” 3:2, ale dla Włochów był to najniższy wymiar kary. Na Stadio Delle Alppi wystarczyło więc zagrać skutecznie w defensywie, a wówczas awans do 1/4 finału stałby się faktem. Tymczasem niespodziewanie bremeńczycy już w 13. minucie za sprawą Johana Micud wyszli na prowadzenie. Gospodarze, co prawda, w 65. minucie odpowiedzieli golem Davida Trezeguet, ale ogółem tego wieczoru nic im nie wychodziło.
I niewątpliwie nie byłoby tego zwycięstwa ani awansu, gdyby nie wydarzenie z 88. minuty. Wówczas piłkę po niegroźnym dośrodkowaniu złapał Tim Wiese. Upadł wraz z futbolówką na ziemię, ale ta niespodziewanie uciekła mu z rąk, a z metra do pustej bramki wpakował ją Emerson i to „Bianconeri” awansowali dalej. Brazylijczyk po meczu przyznał, że stał plecami do całej sytuacji i gdyby nie okrzyki Fabio Cannavaro, nie zorientowałby się, że piłka jest tuż przed nim.
4. miejsce: AC Milan – Bayern Monachium 4:1, 1/8 finału, sezon 2005/2006.
1:0 Inzaghi 8, 2:0 Szewczenko 25, 2:1 Ismael 35, 3:1 Inzaghi 47, 4:1 Kaka 59.
Remis 1:1 w Monachium sprawił, że „Bawarczycy” z wielkimi nadziejami jechali do Mediolanu. Tyle, że tam gospodarze szybko wybili im z głowy marzenia o ćwierćfinale.
Milan zagrał perfekcyjnie, Bayern w zasadzie nie istniał, a i tak miał masę szczęścia, że w ogóle strzelił „Rossonerim” choć jedną bramkę. Jeśli zrobić jeszcze osobny ranking na to, która z włoskich drużyn najbardziej ośmieszyła niemiecką, ACM z pewnością wygrałby go cuglach.
3. miejsce: Juventus Turyn – Bayern Monachium 1:4, faza grupowa, sezon 2009/2010
1:0 Trezeguet 19, 1:1 Butt 30 karny, 1:2 Olić 52, 1:3 Gomez 83, 1:4 Tymoszczuk 90.
Dla Włochów z kolei najbardziej upokarzająca porażka z niemieckim klubem to starcia z grudnia ubiegłego roku, kiedy Bayern rozbił w Turynie „Juve” aż 4:1. To wtedy „Bawarczycy” odrodzili się niczym Feniks z popiołów i naprawdę uwierzyli, że są zdolni do wielkich rzeczy. A przecież przed tym meczem nastroje w zespole ówczesnych wicemistrzów Niemiec były paskudne. Louis van Gaal był krytykowany przez kibiców i media, zaś drużyną non stop wstrząsały konflikty. W dodatku Bayern, po dwóch porażkach z Girondins Bordeaux, miał na koncie zaledwie cztery punkty, był trzeci w tabeli i musiał wygrać, zaś „Starą Damę” do awansu premiował remis. Mało?
Proszę bardzo, po pół godzinie gry Bayern praktycznie nie istniał, a Juventus prowadził 1:0. Wtedy jednak Martin Caseres sfaulował w polu karnym Ivicę Olicia, a strzałem z rzutu karnego wyrównał Hans-Joerg Butt ,dla którego był to trzeci gol w LM i trzeci w starciu… z „Bianconeri”. Potem wszystko poszło jak z płatka. Niech za komentarz do tego spotkania posłużą słowa trenera turyńczyków, Cirro Ferrary: — W tym meczu nie byliśmy zdolni do niczego.
2. miejsce: Hamburger SV – Juventus Turyn 4:4, I runda fazy grupowej, sezon 2000/2001.
0:1 Tudor 6, 1:1 Yeboah 17, 1:2 Inzaghi 36, 1:3 Inzaghi 52, 2:3 Mahdavikia 65, 3:3 Butt 72 karny, 3:4 N.Kovac 82, 4:4 Inzaghi 88 karny.
Oba zespoły nie odegrały w tamtej edycji LM znaczącej roli, bo HSV zajęło trzecie miejsce i na pocieszenie pozostały mu występy w III rundzie Pucharu UEFA. Juventus zajął ostatnią pozycję, ale bez wątpienia wrześniowa potyczka tych ekip była najlepszą w Champions League, w sezonie 2000/2001! Zaczęło się spokojnie, do przerwy „Juve” prowadziło 2:1 i kontrolowało przebieg meczu.
A gdy zaraz na początku drugiej połowy prowadzenie gości na 3:1 podwyższył Filippo Inzaghi, wydawało się, że trzy punkty pojadą do Turynu. Wtedy jednak gospodarze wzięli się do roboty i na osiem minut przed końcem prowadzili 4:3! Dopiero w 88. minucie punkt dla „Starej Damy” uratował niezawodny Pippo, który w sumie popisał się hat-trickiem, ale ten zdał się na niewiele.
1. miejsce: Borussia Dortmund – Juventus Turyn 3:1, finał, sezon 1996/1997.
1:0 Riedle 29, 2:0 Riedle 34, 2:1 Del Piero 64, Ricken 71.
Juventus Turyn w połowie lat 90. miał w Europie taką pozycję, jak na przestrzeni wieków Real Madryt czy obecnie FC Barcelona. Hegemon. Dla BVB z kolei sam udział w wielkim finale LM i możliwość rywalizacji z obrońcą trofeum miał być wielkim wydarzeniem, zwłaszcza że wcześniej „Żółto-czarni” tylko raz (w sezonie 1995/1996) grali w LM i pożegnali się z tymi rozgrywkami na etapie ćwierćfinału. Co ciekawe, w tamtym sezonie grali w grupie z „Juve” i u siebie przegrali 1:3, ale za to na wyjeździe wygrali 2:1.
Do 29. minuty finał na Olympiastadion w Monachium miał spokojny przebieg. Wtedy jednak, w przeciągu pięciu minut, Karl-Heinze Riedle wstrząsnął Europą, zdobywając dwie kapitalne bramki. „Stara Dama” już się nie podniosła. Co prawda w 64. minucie kontaktową bramkę zdobył Alessandro Del Piero, ale w 71. minucie „Bianconerich” dobił 21-letni wtedy Lars Ricken, który na murawie pojawił się… minutę wcześniej. BVB udało się wówczas coś, co w tym sezonie nie będzie dane Barcelonie – świętowała zdobycie Pucharu Mistrzów na stadionie odwiecznego rywala w Monachium. Po raz pierwszy także (i jak pokazała historia, nie ostatni) okazało się, jak ciężkim do wykonania zadaniem jest obrona tytułu w Champions League.