Tomasz Tułacz: Na boisku grają zawodnicy, a nie pieniądze [WYWIAD]


Tomasz Tułacz, czyli najlepszy "transfer" w historii Puszczy Niepołomice

13 stycznia 2023 Tomasz Tułacz: Na boisku grają zawodnicy, a nie pieniądze [WYWIAD]
Tomasz Kudala / PressFocus

Tomasz Tułacz, czyli aktualny szkoleniowiec Puszczy Niepołomice, to zdecydowanie jeden z najbardziej niedocenianych trenerów w polskiej piłce. Gdy pan Tomasz siedem lat temu przejmował klub z Niepołomic, usłyszał od zarządu, że jego celem jest utrzymanie Puszczy na poziomie eWinner 2. Ligi. Jednak jak sam powiedział w dzisiejszej rozmowie – jego plany wobec zespołu z Niepołomic zawsze były dużo ambitniejsze. Zapraszam na wywiad.


Udostępnij na Udostępnij na

Bieżący sezon wygląda w Waszym wykonaniu naprawdę świetnie. Skąd tak duży progres sportowy drużyny na przestrzeni ostatniego roku?

Myślę, że wynika to z doświadczenia, jakie zdobyliśmy w poprzednim sezonie, kiedy musieliśmy walczyć o bezpośrednie utrzymanie. Ta wiedza oraz doświadczenie zdobyte zarówno przez sztab trenerski, jak i piłkarzy zaprocentowały w rundzie jesiennej. Mam tu na myśli przede wszystkim odwagę, bezpośredniość oraz dużą energetyczność w grze, czyli elementy, które dały nam efekt w postaci zrealizowania zakładanych celów.

Jaki wpływ na obecne wyniki miały letnie wzmocnienia?

Na pewno letnie wzmocnienia miały jakiś wpływ na naszą grę, jednak nie przeceniałbym tego, ponieważ do zespołu dołączyli tak naprawdę tylko Artur Siemaszko i Michał Koj. To dwaj zawodnicy z doświadczaniem na poziomie ekstraklasy i na pewno są ważnymi ogniwami drużyny.

Jeśli rozmawiamy już o wzmocnieniach, muszę zapytać o zbliżające się okienko transferowe. Czy planowane są jakieś transfery?

Tak, planowane są transfery. Myślę, że nie będzie to duża liczba zawodników, ale chcielibyśmy wzmocnić dwie, a może nawet trzy pozycje.

W tym miejscu warto się zatrzymać i porozmawiać o największym wzmocnieniu w historii Puszczy Niepołomice. Mam tutaj oczywiście na myśli decyzję o zatrudnieniu pana na stanowisku trenera. Dlaczego zdecydował się pan wówczas wybrać akurat ten klub?

Na początku przypomnę, że przed przyjęciem propozycji dołączenia do Puszczy Niepołomice byłem dziesięć miesięcy bez pracy. Wcześniej prowadziłem Siarkę Tarnobrzeg, która również wówczas występowała na poziomie eWinner 2. Ligi.

Dostałem od Puszczy Niepołomice propozycję z bardzo ciekawym projektem sportowym. Widziałem bardzo duży potencjał rozwoju zespołu oraz swojej pracy indywidualnej polegającej na awansie do Fortuna 1. Ligi. Nie ukrywam, że bardzo duży wpływ na tę decyzję miał bezpośredni kontakt z prezesem Jarosławem Pieprzycą oraz Januszem Karasińskim. Myślę, że moja rozmowa ze wcześniej wspomnianymi osobami zadecydowała, że podpisaliśmy umowę.

Czy decyzja o dołączeniu do zespołu z Niepołomic to była jak na razie pana najlepsza decyzja w karierze trenerskiej?

Uważam, że na pewno jedna z najlepszych.

A jakie cele stawiał panu zarząd przy podpisywaniu pierwszego kontraktu?

Nadrzędnym celem było utrzymanie drużyny na poziomie eWinner 2. Ligi. Jednak w perspektywie rozwoju klubu głośno mówiliśmy o tym, że chcemy awansować do Fortuna 1. Ligi. W naszych planach ważnym aspektem, na podstawie którego szacowaliśmy potencjał zespołu, były wyniki w Pucharze Polski, bo przypomnę, że trzykrotnie graliśmy w ćwierćfinale tych rozgrywek, eliminując po drodze zespoły występujące na co dzień w ekstraklasie, a w przypadku Lechii Gdańsk nawet ówczesnego lidera PKO BP Ekstraklasy.

Czy przy podpisywaniu pierwszego kontraktu spodziewał się pan tak dużego sukcesu?

Trudno się spodziewać takiego sukcesu. Myślę, że na pewno zakładaliśmy wspólnie ze sztabem, że ten zespół utrzymamy, zrealizujemy cel zarządu, a potem będziemy go rozwijać. Na ścieżce rozwoju tej drużyny awans był jakąś realizacją celu. Jesteśmy zadowoleni z tego, gdzie jesteśmy i jak funkcjonujemy, ale wiadomo, jak to wygląda, jeżeli chodzi o pracę w piłce nożnej. Nie wszyscy mają plany na taki długi czas jak my.

W Niepołomicach pracuje pan nieprzerwanie od sezonu 2015/2016. Gdy przejmował pan klub, występował on na poziomie eWinner 2. Ligi. Dziś, po niespełna ośmiu latach, drużyna walczy o awans do PKO BP Ekstraklasy, zajmując drugą lokatę w Fortuna 1. Lidze. Na pewno wielokrotnie zdarza się panu słyszeć porównania do Marka Papszuna, który również od wielu lat trenuje Raków Częstochowa. Kto pana zdaniem zrobił więcej dla swojego klubu?

Powiem panu ciekawostkę. Marek Papszun debiutował w Rakowie Częstochowa w bezpośrednim pojedynku przeciwko Puszczy Niepołomice. Jeżeli dobrze pamiętam ten mecz na poziomie eWinner 2. Ligi, zakończył się wynikiem 0:0. Marek osiąga bardzo dobre, a nawet świetne wyniki z Rakowem i oczywiście gratuluję mu z tego miejsca. Pracujemy w zupełnie innych warunkach, dlatego trudno mi tu cokolwiek porównać. Trzymam się tego, że dobrze mu życzę, tak jak całej polskiej piłce. Niech Raków zdobywa mistrzostwo Polski, a przede wszystkim niech funkcjonuje w europejskich pucharach. Naprawdę trzymam za to kciuki.

W takim razie zapytam inaczej, kto przebył trudniejszą drogę, żeby być dzisiaj w tym miejscu, w którym jest?

To są dwa kompletnie inne aspekty pracy, które nie powinny podlegać porównaniom. Puszcza jest klubem o określonych możliwościach, określonych warunkach strukturalno-organizacyjno-finansowych. My robimy swoją dobrą robotę, a Marek swoją w Rakowie.

Zarówno pan, jak i Marek Papszun jesteście ewenementami w polskiej piłce. W ostatniej rozmowie z Grzegorzem Mokrym – trenerem Miedzi Legnica, do której przeczytania zresztą w tym miejscu zapraszam, poruszyłem wątek presji na trenerach. Mam wrażenie, że w Polsce każdy oczekuje że wyniki przyjdą od razu. Zarówno kibice, jak i zarządy klubów nie wierzą w projekty długoterminowe. Czy nie jest to pana zdaniem szkodliwe dla środowiska trenerskiego?

Na pewno zatrudniając trenera, działacze i kibice powinni dać mu czas na realizację założonych planów i dopiero po pewnym czasie rozliczać go z wyników. Przy czym wejście trenera do drużyny musi być natychmiastowe. Reakcja zespołu również musi być odpowiednia na przejęcie drużyny przez trenera, bo nigdy nie ma na to czasu. Plan powinien być wdrażany od razu. Oczywiście na końcu zawsze najważniejszy jest wynik.

W takim razie, ile czasu, pana zdaniem, średnio potrzebuje trener, żeby wprowadzić swoją wizję do zespołu?

Myślę, że to są przynajmniej dwa lata. To czas, kiedy trener może sprawdzić wszystkich zawodników, dokonać wzmocnień i ustawić zespół tak, jak powinien grać. Przy czym ja uważam, że każdy ma swój pomysł i każdy trener ma swój sposób wprowadzania swoich idei, formy, zasad i etyki pracy z zespołem. Początkowy okres pracy jest bardzo ważny, żeby przekonać zawodników do swoich pomysłów, etyki pracy, a przede wszystkim do zasad funkcjonowania. Jak przekona się zespół do współpracy, to dalsza droga jest już dużo łatwiejsza.

Rozmawiając o projektach długoterminowych, trudno nie zapytać o Wieczystą Kraków. Jak pan ocenia szanse na powodzenie tego projektu i jakie kroki powinien podjąć zarząd klubu, żeby za kilka lat występować na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce?

Ja jestem daleki od tego, żeby kogokolwiek uczyć i udzielać rad. Od tego są osoby w postaci Wojciecha Kwietnia, który tym wszystkim zarządza, a także trenera i dyrektora sportowego, którzy mają ogromne doświadczenie. Na pozór pomysł jest bardzo ciekawy, bo należy do tych nieszablonowych. Chyba wszystkich ciekawi, jak daleko zajdzie ten zespół i gdzie są ich granice oczekiwań i możliwości.

Ja myślę, że każdy ma prawo, żeby realizować swoje plany i tak jak w przypadku Rakowa powiem w przypadku Wieczystej. Życzę wszystkim jak najlepiej. Nich każdy gra jak najwyżej, na ile go stać. Jest to, wiadomo, ewenement w skali naszego kraju, ale wszystko, co jest dobre dla polskiej piłki, niech się rozwija.

Jest pan sobie w stanie wyobrazić Wieczystą Kraków na poziomie PKO BP Ekstraklasy za kilka lat?

Funkcjonuję w piłce nożnej już tyle lat, że chyba nic mnie nie zaskoczy. Na przestrzenni kilku ostatnich lat w PKO BP Ekstraklasie mogliśmy oglądać naprawdę wiele zespołów, których nikt by się tam nie spodziewał. Ja mam naprawdę dużą wyobraźnię i potrafię sobie wyobrazić Wieczystą w ekstraklasie, ale prawdę mówiąc, do tego nawet nie trzeba mieć dużej wyobraźni.

A co pan sądzi o płaceniu pensji sięgających nawet kilkudziesięciu tysięcy najbardziej rozpoznawalnym zawodnikom Wieczystej?

Nie mam z tym żadnego problemu. Rozumiem, że to są prywatne pieniądze i każdy właściciel klubu ma prawo wydawać je tak, jak mu się to podoba. Tak jak w innej firmie niezajmującej się sportem właściciel ma prawo płacić takie pieniądze, na jakie wycenia swoich pracowników. Ja uważam, że ten problem należy piętnować w przypadku niektórych klubów z PKO BP Ekstraklasy, Fortuna 1. Ligi oraz eWinner 2. Ligi, ale to również są decyzje poszczególnych klubów i budżetów tych klubów.

Teraz wróćmy do tematów sportowych. Tak jak wspomniałem wcześniej, rozpoczynał pan swoją przygodę z Puszczą Niepołomice, gdy klub występował na poziomie eWinner 2. Ligi. Po szybkim awansie w drugim sezonie pana pracy Puszcza Niepołomice zatrzymała się na dłużej w Fortuna 1. Lidze. Jak wiadomo, niski budżet to jeden z głównych problemów w Puszczy Niepołomice. Czy finanse były głównym problemem w rywalizacji z zespołami pierwszoligowymi?

Nie, finanse nie są żadnym problemem w rywalizacji sportowej. Finanse są problemem w rywalizacji transferowej – w pozyskiwaniu zawodników.

Na szczęście na boisku grają zawodnicy, a nie pieniądze. Podkreślę – grają piłkarze, a nie nazwiska. Liczy się jakość, liczy się determinacja działania oraz predyspozycje. To są elementy, które liczą się na boisku. Pieniądze nie grają na boisku, bo gdyby grały, to Katar i Emiraty Arabskie byłyby mistrzami świata.

Oglądając spotkania Puszczy Niepołomice, możemy zobaczyć na murawie wielu młodych zawodników. Jak zachęciłby pan piłkarzy, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w piłce seniorskiej, do przyjścia do Niepołomic?

Sięgamy po zawodników z czwartej, czasem nawet piątej ligi, więc ci zawodnicy chętnie do nas przychodzą, bo widzą przede wszystkim, że dajemy szansę młodym zawodnikom. Działamy w określonych warunkach. Budżet jest zawsze zaplanowany przed sezonem, nie wychodzimy poza niego, nie zadłużamy klubu, dlatego często podczas obserwacji poświęcamy godziny, żeby wypatrzeć tych młodych zawodników.

Dajemy im szansę i wielu z tych chłopców ją wykorzystało. Niektórzy z nich dzisiaj grają w PKO BP Ekstraklasie. To jest nasz model, na którym opieramy funkcjonowanie klubu. Nie jest to jedyna zasada filozofii naszej drużyny, ale ona jest mocno związana z naszym klubem. Przez to, że zawodnicy, którzy do nas przychodzą, widzą, że wielu innych graczy, którzy wcześniej występowali w Puszczy, gra dziś na poziomie ekstraklasy, chętnie dołączają do naszej drużyny zamiast do ligowych rywali. Myślę, że po prostu jesteśmy wiarygodni w tym, co robimy.

Rozmawiając o młodych zawodnikach, trudno nie zwrócić uwagi na pozycję bramkarza. W tym sezonie między słupkami w barwach Puszczy Niepołomice stawali 19-letni Kewin Komar oraz 20-letni Krzysztof Wróblewski. Skąd pomysł, żeby na tak odpowiedzialnej pozycji postawić na tak młodych zawodników oraz skąd pomysł, żeby prowadzić rotację na pozycji bramkarza?

To jest pomysł, który stosujemy, odkąd przejąłem Puszczę Niepołomice. W polskich ligach jest wymóg wystawiania młodzieżowca, a za czasów występów na poziomie eWinner 2. Ligi był wymóg aż dwóch zawodników młodzieżowych, więc mając Marcina Staniszewskiego, który też debiutował w ekstraklasie w barwach Arki Gdynia, postawiliśmy na tych zawodników. To jest kolejny aspekt, który jest w jakimś stopniu powiązany z filozofią funkcjonowania klubu i drużyny.

Chodzi mi właśnie o stawianie na młodych bramkarzy. Taki model bardzo dobrze nam się sprawdza od wielu lat. Mamy bardzo dobry skauting pod tym względem i oczywiście, ci bramkarze popełniają błędy, bo to są młodzi ludzie, którzy dopiero zdobywają doświadczenie i zdarza się, że cierpi na tym zespół. Jednak patrząc na to, gdzie ci bramkarze występują lub występowali, ten system dobrze się sprawdza.

Marcin Staniszewski w Arce Gdynia, Miłosz Mleczko w Lechu Poznań, Gabriel Kobylak w Radomiaku czy Karol Niemczycki w Cracovii. Wszystko pokazuje, że ta droga jest właściwa i my tej drogi będziemy się trzymać. Powiem więcej – właśnie jesteśmy po transferze bramkarza z rocznika 2005 i mamy na oku kilku bramkarzy z rocznika 2007. Tą drogą dalej będziemy szli.

Trzeba też tutaj podkreślić świetną pracę trenera Bartłomieja Dyda, który od lat pracuje z tymi młodymi zawodnikami, a efekty tej pracy są widoczne gołym okiem. Wszyscy mamy ogromną satysfakcję z tego, jak to funkcjonuje.

Oprócz wielu młodych zawodników w Niepołomicach grają również tacy zawodnicy jak Rafał Boguski lub Łukasz Sołowiej. Jaką rolę w szatni odgrywają ci piłkarze? Czy są autorytetami dla młodszych zawodników?

To jest kolejny pomysł na nasz zespół, czyli młodzież wsparta doświadczonymi zawodnikami. Myślę, że rola Łukasza i Rafała jest nie do przecenienia. Bardzo pomagają młodym graczom, mają na nich ogromny wpływ i mam nadzieję, że mają świadomość, jak ważna jest ich rola, a my to jako sztab widzimy i bardzo doceniamy.

Na półmetku rozgrywek ligowych zajmujecie drugą lokatę w tabeli, tracąc do ŁKS-u Łódź zaledwie trzy punkty. Takie miejsce gwarantuje Wam bezpośredni awans do PKO BP Ekstraklasy. Czy już dzisiaj możemy powiedzieć, że „awans to obowiązek”?

Nie. Myślę, że nic nie jest naszym obowiązkiem. Naprawdę bardzo chcemy osiągać jak najlepsze wyniki i to jest taka myśl przewodnia, jaka nam towarzyszy. Sami sobie stawiamy jak najwyższe cele. Jeżeli to, co pan mówił, zostałoby zrealizowane i pod koniec sezonu utrzymalibyśmy się na lokacie dającej bezpośredni awans do PKO BP Ekstraklasy, byłoby to spełnienie marzeń dla wielu pokoleń działaczy Puszczy Niepołomice, dla kibiców i dla samych zawodników, a dla sztabu ogromna satysfakcja. Podejmujemy rękawicę i zrobimy wszystko, żeby być jak najwyżej, ale nic tu nie jest naszym obowiązkiem.

Poruszając temat awansu, warto również zwrócić uwagę na stadion Puszczy Niepołomice. Wasz stadion mieści zaledwie dwa tysiące osób. Czy w przypadku gry na najwyższym szczeblu rozgrywkowym nie będzie to problem? Nie będzie brakować miejsc dla kibiców?

Ja myślę, że ten problem to jest najmniejszy problem do spełnienia przez działaczy, bo wiem, że są plany, pomysły, ścieżki tego, żeby w przypadku tak wielkiego sukcesu to wszystko zrealizować. Jestem o to naprawdę bardzo spokojny, bo prezesi i działacze klubu już nie raz dawali radę i dadzą radę również w tym przypadku. Życzę zarówno sobie, zawodnikom, jak i wszystkim związanym z Puszczą, żebyśmy mieli tylko taki ból głowy.

Czy Puszczę Niepołomice stać finansowo na awans do ekstraklasy? Kasa klubowa nie narzeka na nadmiar funduszy, a awans do ekstraklasy wiąże się z podwyżkami dla trenerów, zawodników i osób odpowiedzialnych za organizację w klubie.

Na pewno wszyscy obserwatorzy Fortuna 1. Ligi w ogóle nie stawiają nas w roli faworytów do awansu. Musimy mieć tego świadomość i oczywiście zdajemy sobie z tego sprawę. Mimo to zarówno ja, jak i zawodnicy nie przejmujemy się tym i robimy swoje. Jeżeli chodzi o pieniądze, finansowanie klubu i czy będzie nas na to stać – to zostawiam działaczom. Myślę, że przykład Warty Poznań pokazuje, że wolno marzyć, a później realizować te marzenia. Jednak żeby do tego doszło, najpierw musimy zrobić bardzo dużo, a może wręcz niewyobrażalnie dużo, żeby być w tej sytuacji co Warta.

Na koniec pytanie, które lubię zadawać swoim rozmówcom. Gdzie widzi się pan za pięć lat i gdzie widzi pan za pięć lat Puszczę Niepołomice?

W piłce nożnej pięć lat to jest naprawdę dużo. Pan Bóg się śmieje z naszych planów. Jeżeli pyta mnie pan o zakładane cele, jakie mamy w sztabie, to na pewno chcielibyśmy być najwyżej, jak to jest możliwe, jeżeli chodzi o aspekt sportowy drużyny. Ja jako trener chciałbym pracować na poziomie ekstraklasy – mam nadzieję, że z Puszczą Niepołomice.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze