To tu zagramy z Austrią! Berlin podczas Euro 2024


Jak wygląda stolica Niemiec w trakcie piłkarskiego święta?

18 czerwca 2024 To tu zagramy z Austrią! Berlin podczas Euro 2024

Berlin. Stolica Niemiec, prawie czteromilionowa metropolia, serce politycznych wydarzeń Europy i świata. Miasto, które przez lata zmagało się z podziałem, dziś jest centrum wszelakich wartości i kultur. Według danych zaledwie 46 procent zarejestrowanych mieszkańców urodziło się w Berlinie, reszta to przyjezdni. Wśród nich największą grupę od lat stanowią Polacy. Przez najbliższy miesiąc ponownie zlecą się tu setki tysięcy kibiców, by wspierać swoje reprezentacje na Euro 2024. To właśnie tutaj powalczymy z Austrią o pierwsze punkty na turnieju.


Udostępnij na Udostępnij na

W S-Bahnie dosiada się do nas Olek. Usłyszał polski język i postanowił się przywitać. Do stolicy Niemiec przyjechał 12 lat temu z rodzicami, a dziś jest jednym z ponad 100 tysięcy Polaków zamieszkujących Berlin. Podobnie jak my wybiera się na mecz Hiszpanii z Chorwacją. Czas mistrzostw Europy nie jest jednak dla niego świętem. Pracuje jako mundurowy i od razu dzieli się faktem, że w ciągu najbliższego miesiąca o wolnym może zapomnieć. Służby z całego terenu naszych zachodnich sąsiadów postawione zostały w stan najwyższej gotowości i da się to odczuć niemal na każdym kroku. Każdy większy dworzec, każdy popularniejszy punkt turystyczny obstawiony jest przez grupę uzbrojonych w długą broń policjantów.

To oni mają czuwać nad bezpieczeństwem kibiców podczas Euro. By wejść na teren stadionu czy też dowolnej strefy kibica, każdy musi przejść skrupulatną kontrolę. Wszystko po to, żeby takie incydenty jak w Hamburgu, gdzie postrzelony został uzbrojony w siekierę napastnik, miały wyłącznie charakter incydentalny. Rodzi to dużych rozmiarów kolejki, w których da się usłyszeć głosy krytykujące organizację całej imprezy.

Święto, jakiego brakowało

Trzy lata temu rozbite na cały kontynent mistrzostwa dodatkowo borykały się z pandemicznymi obostrzeniami. Z tego powodu stadiony nie raz, nie dwa świeciły pustkami, nawet na meczach pretendentów do tytułu. Półtora roku później FIFA zorganizowała mundial budowany na petrodolarach. Na wyjazd pozwolić sobie mogli wyłącznie nieliczni. Euro w kraju z tak bogatą kulturą kibicowania jak Niemcy od razu wyrasta więc do miana święta, jakiego brakowało od dawna.

Wśród rzeszy różnych nacji kibiców reprezentacji gospodarzy jest po prostu… niewiele. Atmosfery mistrzostw albo nie czują, albo ich się po prostu obawiają. Na dworcu głównym mija nas za to mnóstwo Szkotów, którzy w tradycyjnych kiltach spieszą na pociąg do Monachium, gdzie rozgrywany jest mecz otwarcia. Ci, którym się nie poszczęściło, zmierzają na Plac Republiki i pod Bramę Brandenburską. Tam znajdują się dwie największe strefy kibica w mieście.

W pierwsze dni turnieju Berlin opanowali jednak Chorwaci. To kraciaste biało-czerwone koszulki można było zobaczyć niemal na każdym kroku. Bałkanom humoru nie odebrał nawet fatalny występ ich kadry w meczu przeciwko Hiszpanom. Mimo zdecydowanej przewagi Chorwatów na trybunach to „La Furia Roja” cieszyła się z trzech punktów.

Olympiastadion – tu walczymy o wszystko na Euro

70 tysięcy miejsc. Wszystkie krzesełka zapełnione co do jednego. Nie jest to typowo piłkarski stadion – bieżnia nieco utrudnia konsumowanie futbolu w pełni. Pomnik historii. Zbudowany na potrzeby letnich igrzysk olimpijskich w 1936 roku w zaledwie 28 miesięcy. Mury obiektu doskonale pamiętają Adolfa Hitlera i czasy nazizmu w III Rzeszy. Tzw. „Fuehrerloge” dziś pełni rolę sektora dla VIP-ów. Pod jedną z trybun wciąż stoi olimpijski dzwon, na którym łatwo można zlokalizować symbole nierozerwalnie związane z Niemcami lat 30. i 40. XX wieku.

Jednak Stadion Olimpijski w Berlinie to przede wszystkim świadek wielkich sportowych wydarzeń. Finał mundialu w 2006 roku – ten, podczas którego Zinedine Zidane zasadził „z byka” Marco Materazziemu. Rekord Usaina Bolta na 100 metrów z 2009 roku i finał z 2015, po którym Barcelona wzniosła swój jak do tej pory ostatni puchar Ligi Mistrzów. Dziś swoje ligowe mecze rozgrywa tutaj drugoligowa Hertha BSC. Cała okolica – wymalowana w niebiesko-białe barwy – jasno daje do zrozumienia, który klub uważany jest przez okolicznych fanów za numer 1 w mieście.

Podczas turnieju zaplanowano na tym obiekcie sześć spotkań, w tym rzecz jasna wielki finał. Mimo swojej kolosalnej pojemności i tak nie da rady pomieścić wszystkich chętnych chcących obejrzeć mecz Polski z Austrią. Ci, dla których zabrakło biletów, nie są jednak wykluczeni. Wszystkie mecze rozgrywane w Berlinie są na żywo transmitowane pod Bramą Brandenburską, którą na czas turnieju zamieniono w największą bramkę świata.

„Byliśmy dzisiaj, będziemy w piątek!”

Reprezentacja Polski przez lata przyzwyczaiła nas, że drugi mecz na wielkiej imprezie gra przeważnie o wszystko. Dawno nie dało się jednak wyczuć takiej wiary w narodzie jak przed spotkaniem z drużyną Ralfa Rangnicka. W niedzielę pod Reichstagiem zameldowało się wielu naszych rodaków. Część z nich przyjechała do Berlina specjalnie, by obejrzeć mecz z Holandią. Przez 90 minut strefa kibica pod niemieckim parlamentem wypełniona była biało-czerwonymi szalikami i koszulkami.

Głośno odśpiewany hymn i intonowane co chwilę „gramy u siebie” sprawiały, że człowiek choć trochę czuł się jak część kadry walczącej o punkty w Hamburgu. W tym miejscu chyba należą się słowa uznania dla Michała Probierza. Zastał kadrę, która od siebie odpychała. Tragiczne wyniki sportowe przyćmiewane były przez kolejne wybuchające skandale. Po dziewięciu miesiącach jego pracy w końcu możemy powiedzieć, że to znów nasza reprezentacja.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze