Kiedy wydawało się, że Śląsk dowiezie zwycięstwo, które wyszarpał Widzewowi w 78. minucie, łodzianie pokrzyżowali szyki wrocławianom. Wyrównanie w doliczonym czasie zdobył Oziębała, strzelając gola w ostatniej akcji meczu.
Ostatnia kolejka dla obydwu zespołów miała zupełnie odmienny wpływ na morale, gospodarze bowiem wygrali z Polonią w stolicy 2:1, a Śląsk przegrał z innym warszawskim zespołem – Legią – aż 0:4. Goście niedzielnego meczu rozpoczęli spotkanie, będąc myślami chyba jeszcze przy ostatniej porażce ze stołecznym klubem. Już w 7. minucie przed polem karnym Widzewa ostro faulował Kaźmierczak, za co obejrzał żółtą kartkę, a łódzkiemu klubowi przyznano stały fragment z niebezpiecznej odległości. Strzał gracza gospodarzy, Dudu, sprawił sporo problemów Gikiewiczowi, który przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Po tej akcji Śląsk ruszał do ataku coraz częściej, zbliżając się do bramki łódzkiego klubu. Najpierw pokazał się Sobota, który dogrywał futbolówkę z prawej strony, jednak obrońcy w ostatniej chwili wybili piłkę poza boisko. Chwilę później, dla odmiany lewą flanką, ruszył Mila, dośrodkowując futbolówkę na piąty metr, jednak ponownie piłka wylądowała na rzucie rożnym. Stały fragment egzekwował Sebastian Mila, robiąc to na tyle precyzyjnie, że futbolówka wylądowała na głowie Wasiluka, ale strzał stopera Śląska minął bramkę Mielcarza.
Co nie udało się Wasilukowi w jednej akcji, udało się w kolejnej. Stały fragment gry wykonywany przez Milę sprawił obrońcom gospodarzy sporo problemów, piłka bowiem wylądowała na siódmym metrze. W zamieszaniu odnalazł się najlepiej właśnie środkowy obrońca wrocławskiego klubu, zdobywając prowadzenie w 20. minucie meczu.
Strata bramki podziałała na łodzian mobilizująco, starali się oni bowiem konstruować kolejne akcje, zagrażając golkiperowi Śląska. Sporo zamieszania pod bramką Gikiewicza raz po raz robił Dudu, jednak brak wsparcia ze strony kolegów nie pomagał Widzewowi zdobyć wyrównania. Zachowawcze podejście gości zemściło się jeszcze przed przerwą, gdy oko w oko z bramkarzem wrocławskiego zespołu stanął Ostrowski. Strzał byłego zawodnika Śląska zablokował jeden z obrońców, ale do pustej bramki z trudnej pozycji nie spudłował Okachi.
Tuż po zmianie stron wicemistrz Polski ruszył do ataku, próbując ponownie wyjść na prowadzenie, co prawie się udało po strzale Voskampa. Holender wyszedł sam na sam z Mielcarzem, pokonał nawet bramkarza Widzewa, jednak sędzia boczny dopatrzył się pozycji spalonej. Po tej akcji tempo gry nieco siadło, a zawodnicy obydwu zespołów nie forsowali go, zupełnie jakby remis w tym meczu był wystarczający.
Niemoc strzelecką i zarazem szereg niedokładności przełamał w końcu Madej, który wykorzystał błąd defensywy Widzewa, po czym ruszył na bramkę Mielcarza. Mając przed sobą jedynie golkipera łódzkiego klubu, wprowadzony kwadrans wcześniej skrzydłowy Śląska umieścił piłkę w siatce precyzyjnym strzałem. Odpowiedzią gospodarzy była akcja stu i jednego strzału. Widzew próbował kilkukrotnie pokonać Gikiewicza, jednak jedna z prób zakończyła się faulem na bramkarzu Śląska.
Ostatnie słowo należało do Widzewa. Oziębała przy biernej postawie obrony oddał płaski strzał i pokonał Gikiewicza. Zawodnicy gospodarzy wykonali jeszcze po meczu popularną kołyskę, a sędzia nawet nie wznawiał rywalizacji.
Trafili w 95 minucie, ładna akcja, Legia liderem :)
Wrocławianie już mistrzem na 99 % nie będą mieli
5 punktową przewagę nad Ległąi wszystko
zmarnowali w dwa mecze.
Gratuluje i życzę dalszych sukcesów !