Przy podpisywaniu kontraktu z Janem Urbanem zarząd Lecha nie miał sprecyzowanych oczekiwań co do rezultatów w tegorocznej Lidze Europy. Nic dziwnego, bo byłoby to mocno groteskowe, tymczasem szanse na wyjście z grupy są. By znaleźć je wszystkie, potrzebna była niejedna kartka A4, ale udało się. Matematyki nie oszukasz i trzeba powiedzieć to głośno – Lech ma szansę zagrać na wiosnę w Europie, ba – jest w stanie zrobić to bez pomocy innych!
Zanim zastanowimy się nad możliwymi rozwiązaniami, przypomnijmy sobie, jak aktualnie wygląda tabela.
Lech ze skromnym bilansem czterech oczek wcale nie jest na straconej pozycji. By poznać ostateczne rozstrzygnięcia grupy I, musimy poczekać na wyniki czterech pozostałych meczów. Patrząc tylko na to, czy w danym meczu zwyciężą gospodarze, goście czy będzie remis, mamy już 81 różnych rozwiązań. Szesnaście z nich premiuje poznańską drużynę. Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej, zakładając po kolei wynik dzisiejszego meczu.
Opcja nr 1: Lech wygrywa z Belenenses
Mało który kibic w Polsce ma jakieś oczekiwania co do pozostałych spotkań polskich drużyn w fazie grupowej LE, a nawet jeśli, to każdy wspomina o konieczności odniesienia triumfu nad portugalskim zespołem. Jak się zaraz dowiemy – nie jest to do końca prawda, ale trzy punkty w tym meczu na pewno nie zaszkodzą.
Pozostanie grudniowy mecz z Basel, który generuje dość sporą bazę rozwiązań. Jeśli Lech wygra również ze Szwajcarami, to będzie praktycznie pewnien awansu. Jedynym negatywnym rozstrzygnięciem byłby wieczorny remis Basel z Fiorentiną i późniejsze zwycięstwo Włochów nad Belenenses. Przy takiej kombinacji trzecia drużyna Serie A, lider Swiss Super League i… 14. klub ekstraklasy mają po dziesięć punktów na koncie. W tym wypadku zostajemy z niczym, chyba że wygramy co najmniej trzema golami z Basel, wtedy wyprzedzimy je dzięki lepszemu bilansowi bramek. To jedna z trzech opcji, w której zespół Ursa Fischera żegna się z rozgrywkami (pozostałe, gdy przegra z Fiorentiną i Lechem, a ta pierwsza zdobędzie punkt z Belenenses).
W przypadku gdy zremisujemy z Basel, sprawa jest prosta. Fiorentina w dwóch meczach może zdobyć co najwyżej jeden punkt, wtedy Lech z ośmioma oczkami wychodzi z drugiego miejsca.
Porażka w szóstej kolejce robi nasze rachuby jeszcze bardziej trywialnymi. Trzeba liczyć na dwie porażki Fiorentiny, która od miesiąca jest niepokonana.
Opcja nr 2: Lech remisuje z Belenenses
Sytuacja się nieco komplikuje, bo do gry wraca 10. drużyna ligi portugalskiej. Po piątej kolejce mielibyśmy tyle samo punktów. W dalszej kolejności o miejscu w tabeli Ligi Europy decydują wyniki bezpośrednich spotkań – mamy remis, potem bilans bramek w tych potyczkach – również remis. Gdyby rywalizacja na Estadio do Restelo zakończyła się bezbramkowo, to także mielibyśmy status quo i trzeba byłoby patrzeć na ogólny bilans bramkowy we wszystkich meczach grupowych. Jak widać – w tej chwili Lech ma -3, a Belenenses -5.
Co zrozumiałe, ta opcja jest dość niekomfortowa, bo wymaga od aktualnego mistrza Polski pokonania Basel, i wtedy ponownie musimy liczyć na potknięcia Fiorentiny, która może zgromadzić nie więcej niż punkt, a gdyby przegrała z Beleneses, to poznaniacy zobligowani będą do spełnienia wyżej wymienionych warunków.
Opcja nr 3: Lech przegrywa z Belenenses
Bajo, arrivederci Roma. Możemy wygrać ze Szwajcarami, ale na nic się to zda, nawet więcej – i tak będziemy ostatni w tabeli.
Gdybanie jest jedną z naszych dominujących cech. Zwrot „matematyczne szanse” ostatnio nieco zszedł na drugi plan dzięki świetnej postawie kadry Nawałki, ale skoro w tym wypadku nadarzyła się sposobność, by się zabawić, to dlaczego by z niej nie skorzystać. Scenariusze są mniej lub dużo mniej bardziej prawdopodobne, ale szansa jakaś jest, na pewno większa niż na dwubramkowe zwycięstwo we Florencji tuż po zwolnieniu Macieja Skorży.