Teemu zaczął strzelać Pukki na to czas


Fiński napastnik Norwich City robi furorę w Championship

2 marca 2019 Teemu zaczął strzelać Pukki na to czas
ilkka.fi

Grywał zarówno na niższym szczeblu piłkarskim, jak i tym najwyższym, czyli w rozgrywkach Jej Królewskiej Mości – Champions League. Dobrze zna futbol brytyjski, lecz nieobcy jest mu także niemiecki, hiszpański czy oczywiście skandynawski. Mimo że bliżej mu do trzydziestych urodzin niż do zapewne świętowanych dwudziestych, ten sezon już jest najlepszy w jego karierze. Mowa tutaj oczywiście o Teemu Pukkim, napastniku Norwich City, który jest oczkiem w głowie kibiców "Kanarków".


Udostępnij na Udostępnij na

Urodził się w fińskiej Kotce. Oczywiście jego mama – Teija – jest człowiekiem, nie zwierzęciem, a Kotka to jedna spośród wielu, dla nas dość specyficznych, nazw finlandzkich miast. Swoją karierę rozpoczynał w rodzinnej miejscowości, najpierw pod szyldem FC KooTeePee, a następnie FC KTP (Kotkan Työväen Palloilijat). Co ciekawe, kontynuacja rozwoju w innym klubie miała podłoże kibicowskie. Fani KooTeePee zostali uznani w 2004 roku za najlepszych w kraju, a niedługo po tym za najgorszych… Po kontrowersyjnych przyśpiewkach młodych kibiców tej drużyny wiele osób zmieniło swoją opinię i przeszło na stronę najbliższego rywala. W FC KTP nastoletni Teemu postawił swoje pierwsze kroki w seniorskim futbolu.

Grał jednocześnie w Sevilli i Atletico

Pewnie trafiła się jakaś osoba, którą poruszyła myśl, jak można grać w dwóch klubach jednocześnie. Przecież większości piłkarskich fanów po słowie Atletico na myśl przychodzi madrycki klub z siedzibą na Wanda Metropolitano, a po wspomnieniu Sevilli pierwszymi skojarzeniami będą: były zespół Grzegorza Krychowiaka oraz także grający w La Liga Real Betis. W sumie myśl o poprzednim klubie wspomnianego Polaka nie jest tutaj błędna, bowiem w głowie mam drużynę Sevilla Atletico Club, która stanowi rezerwy czerwono-białych „Sevillistas”.

W słonecznej Andaluzji na drugim poziomie rozgrywkowym Teemu Pukki zasmakował zachodniej piłki nożnej. Statystyki miał dosyć średnie, ale pozwoliły mu na debiut w pierwszej drużynie. Na boiskach Primera Division zadebiutował w meczu z Racing Santander. Rozgrywane na stadionie Ramón Sánchez Pizjuan spotkanie zakończyło się porażką 0:2, a Fin dostał szansę w ostatnich 27 minutach. To był koniec poważnych poczynań na hiszpańskich boiskach i po sezonie Pukki wrócił do swojej ojczyzny. Mimo rzekomego kroku w tył i tak dużo zyskał. Po pierwsze doświadczenie, po drugie trafił do ówczesnego mistrza Finlandii – HJK Helsinki. Obecnie jest to najbardziej utytułowana drużyna z tego państwa, która na koncie ma 29 tytułów najlepszego zespołu najwyższej ligi.

Pierwsze poważne kroki

Paradoksalnie można powiedzieć, że największy plus powrotu do ojczyzny ukazał się po jej opuszczeniu. Solidne poczynania w postaci 11 ligowych bramek w 17 spotkaniach zaowocowały letnim transferem do FC Schalke 04 przed sezonem 2011/2012. Na wypatrzenie tego zawodnika przez niemieckich skautów na pewno duży wpływ miały występy w europejskich pucharach. Drużyna z Helsinek w eliminacjach do Ligi Europy trafiła na wspomnianą niemiecką ekipę. Mimo przegranej w dwumeczu wynikiem 3:6 szczęśliwy mógł być Teemu Pukki, który był autorem wszystkich trzech goli swojego zespołu, co ostatecznie poskutkowało przejściem do „Czeladników”.

Pomimo małej kwoty transferu wynoszącej 1,5 mliona euro można powiedzieć, że Pukki trochę zawiódł na Veltins-Arena. Trudno było mu się przebić do wyjściowego składu, bo w klubie było aż sześciu innych środkowych napastników na czele z Raulem i Huntelaarem. Wchodził głównie z ławki, zdobył pięć bramek w 21 meczach. Średnio w każdym spotkaniu grał około 30 minut. Kolejna kampania okazała się jeszcze gorsza, ponieważ gracz ze Skandynawii zdobył tylko trzy gole w 24 występach.

Czas na zmianę otoczenia

Po nieudanej przygodzie na niemieckich boiskach po piłkarza zgłosił się szkocki Celtic. W ataku Glasgow zagościł Pukki, ale także przyszedł Balde czy Boerrigter. Dodatkowo w klubie był Stokes, Hooper oraz Samaras. Wydaje się, że wciąż młody zawodnik wpadł z deszczu pod rynnę. Z jasnych przyczyn nie mógł liczyć na pełne wymiarowo występy w każdym spotkaniu, ale na połowę z tego już tak. Przynajmniej tak pokazuje liczba jego minut podzielona przez 33 rozegrane mecze w sezonie. A statystyki? Jeszcze gorsze… Wydawałoby się, że liga choć ostrzejsza, to łatwiejsza, tymczasem były piłkarz Sevilli na koncie zapisał tylko siedem goli.

Koniec końców „Celtowie” także chcieli się go pozbyć. Chętne było duńskie Bröndby IF, które testowo wypożyczyło piłkarza. W tamtej drużynie stał się podstawowym zawodnikiem, a liczba dziewięciu goli w 30 spotkaniach była zadowalająca dla działaczy z Kopenhagi, więc zdecydowali się na transfer definitywny za kwotę niespełna 700 tysięcy euro. Sezon 2015/2016 miał na podobnym poziomie co poprzedni, jednak zwyżka formy nastąpiła w kolejnym. Razem z Kamilem Wilczkiem stworzyli duet dwóch najskuteczniejszych graczy w Bröndby IF. Fin strzelił 16 bramek i zanotował pięć asyst, a Polak zaliczył 13 goli i siedem ostatnich podań.

W Danii w końcu Teemu odnalazł swoje miejsce. Czuł się tam dobrze, ceniono jego wartość dla klubu. Kampanię 2017/2018 miał także solidną, kłopoty nadeszły dopiero na jej finiszu. W fazie mistrzowskiej Alka Superligaen zachwycił wilk z Polski z dziewięcioma bramkami w dziewięciu spotkaniach, co sprawiło, że innych napastników odstawił na drugi plan. Pukki wiedząc, że nie będzie już tym najlepszym w klubie, po wypełnieniu kontraktu dnia 1 lipca 2018 roku przeszedł do angielskiej Championship.

Witaj ponownie, Wielka Brytanio

Brytyjskie boiska Fin znał już dobrze. Rozgrywki zaplecza Premier League niewątpliwie są na wyższym poziomie niż szkockie Premiership, więc ciekawe było, jak sobie tam poradzi. Ekipa Norwich City po 14. lokacie w poprzednim sezonie nie miała ogromnych nadziei na miejsca w górze tabeli. Mimo to letnie transfery, np. kupno Tima Krula czy wypożyczenie Felixa Passlacka z Borussii Dortmund, miały dać nadzieję na walkę o play-offy.

Teemu Pukki na początku nie radził sobie jakoś wybitnie. W okresie od 13. do 15. kolejki nie było go w kadrze, ale gdy wrócił, ustrzelił swój pierwszy dublet w Championship w meczu z Sheffield Wednesday (4:0). W kolejnym spotkaniu powtórzył ten wyczyn z Millwall, stając się bohaterem na Carrow Road po golu w 97. minucie dającym wynik 4:3 dla Norwich.

I tak ruszyła lokomotywa… Za wyjątkiem ostatniego pojedynku z Bristol City, gdzie Pukki był dobrze kryty, w poprzednich siedmiu meczach zdobył aż dziewięć goli, wpisując się na listę strzelców w każdym spotkaniu. Można zapytać, gdzie te czasy, w których takie liczby prezentował na koniec sezonu? Ano poszły daleko w las… Co jest tego przyczyną? Szczerze, trudno powiedzieć. Fin jest typem egzekutora, taka odmiana Roberta Lewandowskiego. Zawsze jest tam, gdzie piłka czeka na wbicie praktycznie do pustej bramki. Gdy strzela gole, rzadko drybluje, a trochę przesadnie można stwierdzić, że nieczęsto zdarza mu się przyjąć piłkę. Po prostu wpada w pole karne, uderza na bramkę i razem z „Kanarkami” celebruje sukces.

W lidze miał okazję do tego już 23 razy, co sprawia, że przoduje w klasyfikacji najlepszych strzelców. Oznacza to także, iż sezon 2018/2019 jest jego rekordowym pod względem rozegranych spotkań (33) i strzelonych ligowych goli (23). Brakuje mu jednego podania otwierającego drogę do bramki, by do swojej listy dopisać najwięcej asyst w jednej kampanii (obecnie ma osiem).

Co dalej?

Jak tak dalej pójdzie, Teemu ma szansę zapisać się na kartach historii w swojej lidze. W ostatnich latach tylko Glenn Murray (w barwach Crystal Palace) zdołał osiągnąć pułap 30 bramek. Pukki ma jeszcze 12 kolejek, by przebić tę barierę. Norwich City przoduje w wyścigu o Premier League, czując na plecach oddech Sheffield United i Leeds. Jednak wydaje się, że mają duże szanse na awans i potem może nie być już tak dobrze. W wyższej klasie rozgrywkowej będą skazani na porażkę, więc i fenomen obecnie genialnego Fina może odejść w zapomnienie. Takim przykładem jest chociażby Tammy Abraham, który regularnie zapisuje się na liście strzelców w barwach Aston Villa, a nie potrafi pokazać swoich umiejętności szczebel wyżej, dokładnie w koszulce Chelsea FC.

Mimo to warto trzymać kciuki za Pukkiego. Od wielu lat jest jedną z gwiazd fińskiej reprezentacji narodowej. W trakcie swojej kariery częściej upadał, niż notował sukcesy, ale jednak dążenie do celu zaowocowało. Do trzydziestki ma jeszcze niespełna dwa lata, więc usłyszymy o nim nie raz!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze