Dolny Śląsk to bardzo specyficzny region pod względem piłkarskim. Jeśli klubowy sejf po brzegi wypełniony jest pieniędzmi, to kibice nie mogą doczekać się żadnego sukcesu. Tak jest zarówno w Zagłębiu Lubin, jak i Miedzi Legnica. A jeśli zespół bazuje na młodych zawodnikach, a za sterami stoi nikomu nieznany szkoleniowiec, to wtedy spisuje się powyżej oczekiwań. To z kolei sytuacja, która ma miejsce w Chrobrym Głogów. Już kiedyś śp. Kazimierz Górski mawiał, że gdyby pieniądze rządziły piłką nożną, to bezsprzecznym mistrzem byłaby Arabia Saudyjska.
W 1. lidze mamy właśnie taki mały arabski klub, pompowany ze wszystkich stron przez możnego prezesa Andrzeja Dadełłę, sprowadzającego do Legnicy nieco zakurzone gwiazdy, które w ekstraklasie zaczęły już przygasać. Jeśli wszyscy byliby w swojej optymalnej formie, to zespół mogłaby poprowadzić nawet sprzątaczka, mająca za asystenta portiera. Lata lecą, a Garguła czy Łobodziński młodsi już nie będą, więc do Miedzi zdecydowano się sprowadzić człowieka, który ma wykrzesać z nich dodatkowe pokłady siły, aby legniczanie zaczęli powoli odbijać się od pierwszoligowego dna.
Cztery mecze, dwa punkty, dziewięć straconych goli. To dorobek zespołu, który miał w cuglach awansować do ekstraklasy, zostawiając w tyle Zawiszę Bydgoszcz czy GKS Bełchatów. Dzisiaj to jednak drużyna, która plasuje się na ostatniej pozycji, za plecami takich piłkarskich potęg jak Olimpia Grudziądz czy MKS Kluczbork. Tarasiewicz jako bardzo religijny człowiek z pewnością wierzy, że Miedź zacznie wreszcie regularnie punktować. Mówi się, że to samobójstwo pozbywać się trenera po czterech kolejkach. Jednak w tym przypadku to próba ratowania statku, który zaczyna tonąć. Za sterami postawiono doświadczonego szkoleniowca, który nie przyszedł odcinać kuponów, nie marzy jeszcze o trenerskiej emeryturze (rocznik 1962).
Chce jeszcze pokazać niedowiarkom, że za szybko wyrzucili go z pędzącej trenerskiej karuzeli. Mimo że ma dużą presję wyniku, świetnych zawodników, to jednak może spokojnie budować ten zespół od zera, robiąc mieszankę doświadczonych wyjadaczy (Łobodziński, Garguła, Gancarczyk, Ślusarki, Labukas, Stasiak, Telichowski) i utalentowanej młodzieży (Cierpka, Brożyna, Lis, Chrzanowski). Może trudno w to uwierzyć, ale zawodnicy Miedzi łącznie w ekstraklasie rozegrali 1492 meczów! Aż pięciu zawodników zaliczyło powyżej 200 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej, więc obecna pozycja Miedzi w 1. lidze to jest jakiś nieśmieszny żart, nierealny sen, z którego Tarasiewicz ma wszystkich wybudzić.
Niejeden trener w ekstraklasie chciałby dysponować takim składem. Z drugiej jednak strony, większość zawodników przekroczyła 30. rok życia, więc poszukiwanie formy może zająć im trochę więcej czasu. Do końca okienka transferowego został jeszcze tydzień, więc nowy szkoleniowiec Miedzi ma czas, żeby wstrzyknąć nieco świeżej krwi do tego przestarzałego pociągu, którym ma mknąć po awans do ekstraklasy.