Takefusa Kubo. Czy wyrośnie z niego magik?


Młody Japończyk na razie zawodzi!

14 lutego 2021 Takefusa Kubo. Czy wyrośnie z niego magik?
suning.com

Takefusa Kubo trafił do Realu Madryt w letnim oknie transferowym 2018/2019.Od tego czasu był już trzy razy wypożyczany. Pierwszy sezon spędził w broniącej się przed spadkiem Mallorce. W następnym trafił do Villarrealu, aby zimą zasilić szeregi Getafe.


Udostępnij na Udostępnij na

Młodziutki Japończyk do Barcelony trafił w wieku zaledwie dziesięciu lat. Przyjechał do wielkiego świata futbolu z łatką „japońskiego Messiego”. Nie on pierwszy był tak postrzegany przez kibiców „Blaugrany”, a na pewno nie ostatni. Barcelona za Kubo nie zapłaciła ani grosza, ściągnęła go z młodzieżowej sekcji Kawasaki Frontale. Przez cztery sezony Japończyk pobierał nauki od trenerów w La Masii. W 2015 roku odszedł jednak do FC Tokyo, klubu ze swojego rodzimego kraju. Barcelona zdecydowanie nie widziała dla niego miejsca w swoim zespole. Japończyk w lipcu 2019 roku za darmo zasilił szeregi największego wroga klubu z Katalonii, Realu Madryt. Tym samym w Barcelonie postrzegany jest za zdrajcę. Nie udało mu się zyskać takiego statusu jak Figo, ale na pewno nie jest tam mile widziany. 

Madryckie początki

Florentino Perez, sprowadzając Kubo na Bernabeu, również widział w nim nowego Messiego. Kubo w stolicy Hiszpanii postrzegany jest jako talent czystej wody. Niezależnie od wszystkiego, co już się wydarzyło, Perez nie bierze pod uwagę sprzedaży Kubo, ewentualnie kolejne wypożyczenie i pójście drogą Odegarda, który przed sezonem wrócił do Madrytu. Kubo na pretemporadzie przed sezonem 2019/2020 pokazywał się z naprawdę dobrej strony. Kibice „Królewskich wobec poważnej kontuzji Asensio widzieli w nim stałego bywalca na prawym skrzydle. Inne plany wobec Japończyka miał Zinedine Zidane i cały pion sportowy „Los Blancos”. Wiele pochwał Francuza w kierunku Kubo okazało się jedynie kurtuazją. Nie widział on dla młodej perełki miejsca w swoim zespole. Japończyk udał się na wypożyczenie do Mallorki.

Przyjście japońskiej perełki na Baleary postrzegane było jako bardzo mocny sygnał, my chcemy zostać w La Liga. Początki Kubo w zespole dowodzonym przez Vincente Moreno były, delikatnie mówiąc, trudne. Trener nie potrafił zaufać młodemu zawodnikowi. Kubo wchodził najczęściej na ostatnie pół godziny gry. Mimo że nie wyglądał źle, to nie dostawał zbyt wielu meczów w pierwszej jedenastce. Sytuacja uległa znaczącej zmianie, gdy w meczu z Villarrealem strzelił gola i zaliczył asystę, a Mallorca wygrała 3:1. Od tego spotkania Take, jak ma aktualnie na koszulce, zaczął grać zdecydowanie więcej. Opinie o jego występach były bardzo dobre. Sezon zakończył z dorobkiem prawie 2400 minut na ligowych boiskach, w tym czasie strzelił cztery gole i zaliczył pięć asyst. Mallorce niestety nie udało utrzymać się w lidze, ale Kubo na tym wypożyczeniu bardzo zyskał. 

Lekcja u mistrza 

Przed sezonem 2020/2021 biło się o niego praktycznie pół piłkarskiej Europy. Koniec końców trafił do „Żółtej Łodzi Podwodnej” pod skrzydła taktycznego mistrza, Unaia Emery’ego. Ten ruch wydawał się bardzo przemyślany zarówno przez Real Madryt, jak i samego zawodnika. Villarreal grający w europejskich pucharach, bijący się zawsze o zwycięstwa, preferujący ofensywny styl gry. Wszystko wydawało się idealnie pasować pod Kubo. Nie porywał się z motyką na słońce, takim wyborem byłby transfer do PSG. Niestety tej z pozoru idealnie skrojonej historii nie można uznać za krok w przód w karierze Japończyka, przynajmniej na papierze. Być może lekcje taktycznych rozwiązań zebrane u hiszpańskiego trenera zaprocentują w przyszłości, ale Kubo nie był w stanie przekonać Emery’ego, żeby regularnie na niego stawiał, szczególnie w rozgrywkach ligowych.

W lidze uzbierał zaledwie 291 minut w 13 spotkaniach, nie notując żadnego statystycznego udziału przy golu. Nie są to z pewnością liczby, na jakie liczył zarówno sam zawodnik, jak i klub. Inaczej sytuacja prezentowała się w Lidze Europy, w której Emery wyraźnie oszczędzał swoich liderów. Kubo w tych rozgrywkach strzelił trzy gole i zaliczył jedną asystę w niespełna 400 minut. Są to bardzo przyzwoite liczby, ale w tym sezonie już ich nie poprawi. Mimo wszystko wielu skautów z Europy zapisało sobie jego nazwisko w notesach, bazując na występach w uboższej krewnej Ligi Mistrzów. W zimowym oknie transferowym doszło do rozstania z klubem z Walencji. Kubo opuścił El Madrigal na rzecz Coliseum Alfonso Perez. 

Nowy początek

8 stycznia 2021 roku Kubo oficjalnie zasilił szeregi Getafe. Klub z przedmieść Madrytu był bardzo zdeterminowany do pozyskania Japończyka. Pepe Bordalas widział, a może wciąż widzi, w nim rozwiązanie problemów ofensywnych swojego słynącego z gry defensywnej i agresywności zespołu. Kubo ma być wsparciem na skrzydle dla kreatywnego Aleni oraz niesamowicie ofensywnego wahadłowego, Cucurelli. Jednym z zadań postawionych mu na tym wypożyczeniu jest zdecydowanie większa defensywna odpowiedzialność.

Od razu po przyjściu do klubu, w starciu z Elche, Bordalas dał możliwość zaprezentowania się Kubo przed swoimi nowymi kibicami. W sześciu meczach przebywał na boisku przez prawie 350 minut, ale nie udało mu się jeszcze zaistnieć w statystykach goli czy asyst. Mimo wszystko wydaje się, że decyzja o skróceniu wypożyczenia do Villarealu była słuszna. Pozostaje mieć nadzieję, że Japończyk rozwinie skrzydła i spełni pokładane w nim nadzieje. Po sezonie ponownie wróci do Realu Madryt aby przekonać do siebie Zinedine’a Zidane’a. Na razie niestety jednak nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań.

Komentarze
Daniel (gość) - 3 lata temu

Skąd pomysł, że Barcelona nie widziała dla niego miejsca? Musiał odejść, bo zostały złamane przepisy dla niepełnoletnich zawodników. Miał wrócić po osiągnięciu 18 roku życia, ale wówczas wybrał Real i dlatego jest uważany za zdrajcę.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze