Taka jest piłka. Po prostu… (FELIETON)


Podopieczni Czesława Michniewicza żegnają się z marzeniami o Tokio

23 czerwca 2019 Taka jest piłka. Po prostu… (FELIETON)
Łukasz Sobala / Press Focus

Przed rozpoczęciem tegorocznych mistrzostw Europy do lat 21 wydawało się, że niemożliwością będzie ugranie co najmniej trzech punktów. Można było znaleźć głosy, jakoby dwa oczka były już małym sukcesem. Jednakże reprezentacja Polski U-21 w grupie śmierci sprawiła, że cała Polska żyła tym turniejem do końca poczynań naszych chłopców i mimo katastrofalnej porażki z Hiszpanią powinniśmy być zadowoleni.


Udostępnij na Udostępnij na

Oczywiście zadowoleni możemy być z całokształtu występu naszych reprezentantów. Przecież w ogóle mogło nas nie być na tym turnieju. Faworytem barażu o mistrzostwa Europy do lat 21 była Portugalia. Po pierwszym meczu mało kto dawał naszym nadzieję. Natomiast w rewanżu pokazaliśmy, że nasza drużyna to przede wszystkim kolektyw przez duże K.

To samo zademonstrowaliśmy na samych mistrzostwach. Nikt nie wierzył, że damy radę ugrać „kilka punktów”, no chyba że kilka oznacza dwa. Jak już wspomniano, o dwóch punktach mówiło się, że to i tak będzie sukces. W końcu normalne jest, że w grupie razem z Belgią, Włochami i Hiszpanią Polacy z góry skazani są na pożarcie.

Jednakże potrafiliśmy utrzeć nosa podobno świetnie szkolącej młodzież Belgii, potrafiliśmy w świetny sposób odpierać ataki gospodarzy turnieju i świetnie ich kontrować. Niestety na tych ostatnich ewidentnie brakło nam sił, co miało potem wpływ na naszą grę. Owszem, umiejętnościami Hiszpania również nas stłamsiła, podobnie jak Włosi, jednakże co by było, gdybyśmy pierwszy mecz rozgrywali z Hiszpanią, a nie Belgią?

Zabójczy pressing i szybka kontra

Nie jest tajemnicą, że w Polsce atak pozycyjny mocno kuleje. Nasz preferowany styl gry to zawsze był kontratak. Zresztą chyba nie ma w tym nic dziwnego, skoro od maleńkości zwraca się uwagę na przygotowanie fizyczne. Narodowy model gry to zawsze było długie podanie do przodu, z nadzieją, że piłka znajdzie adresata, a ten popędzi z nią na bramkę. Warto również wspomnieć o doskonaleniu stałych fragmentów gry…

Kontratak to zabójcza broń. Często stosowana razem z inną zabójczą, ale również bardzo wyczerpującą bronią – pressingiem. Spójrzmy na to, jak zachowywali się nasi chłopcy w meczu z Belgią czy Włochami. Cała drużyna non stop była w ruchu. Jest strata piłki – to momentalnie musi być doskok. Nic dziwnego, że na Hiszpanię mogło zwyczajnie braknąć sił, co w połączeniu z jej zabójczym posiadaniem piłki doprowadziło do klęski.

Bardzo podobnie tłumaczył wczorajszą porażkę sam selekcjoner naszej kadry.

Przegraliśmy z zespołem, który ma potencjał, by zostać mistrzem Europy. Nie mogliśmy nic zrobić. Nie mam pretensji do zespołu, po prostu granie trzech meczów w takim okresie spowodowało, że nie byliśmy w stanie odnaleźć rytmu. Nie wszyscy się zregenerowali, organizmy zawodników odmówiły posłuszeństwa. Wracamy do kraju, ale wstydu nie przynieśliśmy, wywalczyliśmy tyle samo punktów co Hiszpanie i Włosi. Ale to jest niestety gorzkie sześć punktów – mówił po meczu Czesław Michniewicz.

Charakter to nie wszystko

Nie od dziś wiadomo, że naszym drużynom charakteru nie brakuje. Czy to na poziomie piłki klubowej, czy reprezentacyjnej. Zawsze walczymy na 100 procent, nawet mimo tego, że jesteśmy z góry skazani na porażkę. Bardzo często jest tak, że jako faworyci nie mamy chłodnej głowy, ale kiedy startujemy z poziomu underdoga, to tutaj wszystko jest możliwe – tak było chociażby na turnieju we Włoszech.

Niemniej zawsze dajemy z siebie wszystko. Takim już jesteśmy narodem, że jak coś musimy zrobić, to pasowałoby to zrobić dobrze. Niestety nie zawsze jest to możliwe i nie zawsze jest to od nas zależne. Gdyby dołożyć do naszego niezłomnego charakteru próbkę niesamowitych umiejętności, to najprawdopodobniej bylibyśmy mistrzami świata.

Nie wiadomo, czy to się kiedykolwiek spełni. Raczej nie w najbliższych latach. Jednakże drużynę piłkarską buduje się powoli. Bez pośpiechu, cierpliwie wyczekując na ten jeden właściwy moment.

Kto wie, co by było, gdyby Hiszpania jednak zremisowała z Belgią w drugiej kolejce tegorocznych mistrzostw Europy? Wówczas na pewno awansowalibyśmy do półfinału i czekałoby na nas Tokio.

Wówczas od finału dzieliłby nas tylko jeden mecz. Półfinał, w którym tak naprawdę wszystko mogłoby się zdarzyć. Niewykluczone, że zagralibyśmy o triumf na całym turnieju i być może sprawilibyśmy niespodziankę. W końcu futbol to sport bardzo często nieprzewidywalny do granic możliwości. Gdyby Hiszpania zremisowała w środę z Belgią, to wczorajsze lanie w niczym by nam nie przeszkodziło. Nikt by o tym meczu nie pamiętał.

Taka jest piłka. Po prostu…

Komentarze
poltek1111 (gość) - 5 lat temu

Sorry, ale chujowe.
Charakter? Nie wiem co przez to rozumiesz, ale oglądałeś u20?
W ogóle tyle tutaj populizmów, że szkoda czytać. Piszesz felieton, a powołujesz się na tweety innych dziennikarzy. I to redaktora, który już dawno nic mądrego nie napisał. (Tak, Twaro)
Mimo wszystko z fartem.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze